Harry 3

95 0 0
                                    


Przepraszam wszystkich którzy to czytają, byłam ostatnio bardzo zabiegana i nawet nie zajrzała na mój blog. Teraz obiecuje że będę pisać częściej, przynajmniej się postaram.  Dziękujęza cierpliwość. A teraz rozdział.


                                      Tydzień minął Hermionie niczym pstrykniecie palcami, przez ten czas po wyburzeniu rozmawiała trochę z profesor McGonagall i odwiedzała bibliotekę. Nawet teraz siedziała nad opasłymi tomami z działu medycznego i sporządziła notatki szukając informacji o swojej, ale  także o chorobie profesora Snape'a. Była w połowie działu o urokach gdy podeszła do niej dziewczynka z trzeciego roku i zapytała:

Dz- To ty nazywasz się Hermiona Granger?

HG- Tak o co chodzi?

Dz- Jesteś proszona do dyrektora hasło Lukrecja.

Hermiona kiwnęła w podziękowaniu i już jej nie było. Idąc korytarzem zastanawiała się po co dyrektor chce ją wiedzieć. Może znalazł coś na temat choroby albo ma jakieś zadanie dla niej sama nie wiedziała, a jej ciało napielo się gdy dotarło do niej że może chodzić o zagrożenie jakim się stała. Gdy dotarło pod posąg himery wypowiedziała hasło i podążyła w górę schodów, zapukała grzecznie a usłyszawszy wesołe ,, Wejść" nacisnela klamkę. To kogo tam zobaczyła prawie zwaliło ją z nóg przy biurku Dumbeldora siedział jej przyjaciel i brat krwi Harry Potter. Natychmiast podeszła i objęła chłopaka, mówiąc:

HG- Część Harry, dobrze Cię widzieć. 

HP- Ciebie również siostrzyczko, tęskniłem.

Po tych słowach dyrektor opuścił swój gabinet dając tym dwoje trochę prywatności, po krótkiej przerwie Harry się odezwał:

HP- Przepraszam Hermiona. Tak bardzo mi żal i przykro, że mnie przy Tobie nie było. Że nie wspierałem Cię, że zostałeś sama. To moją wina że taka jesteś, że nie ochroniłem kiedy mogłem.

HG-  Nie obwiniaj się braciszku. Dobrze zrobiłeś dając sobie czas do przemyśleń. Mną się nie przejmuj, gdybym miała inne wyjście to wogule bym nie żyła, a tak żyje postapilabym tak samo aby ratować Ciebie.

HP- Wiesz, wiedziałem że się obudzisz czułem to w kościach. Nie poddalaś się i mogę Cię przytulić skrzaciku.

HG- Hej! Tylko nie skrzaciku, uważaj sobie gromeczku. Co jeszcze sprowadza Cię w te mury oprócz mojej skromnej osoby.?

HP- Ehh.. Nic nie da się przed Tobą ukryć. Dumbeldora chce abym towarzyszył ci w zadaniu.

HG- Dobrze to poprośmy go , aby wytłumaczył o co chodzi. 

Na te słowa jedną z postaci na obrazie znikła a po chwili, drzwi się otworzyły a przez nie wszedł dyrektor usiadł na fotelu za biurkiem przetarł zmęczone oczy i rzekł:

Dumbledor- Jak już wspomniałem wcześniej mam dla was zadanie. Może to być dla was ciężkie, ale liczę że sobie poradzicie.

HG-,HP- Słuchamy?!

Dumbledor- Musicie udać się do Polski i odnaleźć pewną osobę która nie pała chęcią do czarodzieji, ale zna się na uzdrawianiu jak nikt na świecie.

HG- Jak się ta osoba nazywa i jak mamy ją przekonać?

Dumbledor-  Dam wam coś czego ta osoba potrzebuje, jest to zestaw ziół których w Polsce nie ma, a każdy dałby się za nie pokroić. Jestem pewny że panna Granger przekona tą osobę, jest tak samo ambitna jak ty a nazywa się Irena Mania ma 25 lat. Wyruszacie jak tylko będziecie mogli. Liczę na was, możecie już iść.

Po opuszczeniu gabinetu udali się na błonia, biegali przepychali się, lecz Hermiona nawet teraz nadal nie odczuła szczęścia czy radości. Gdy z tym rozmyślanie odpłynęła za daleko Harry zaskoczył na nią i stało się coś nie możliwego...... 

Hermiona złapała się klatkę piersiową syknęła z bólu i opadła na kolana. Harry wziął ją szybko na ręce i zaczął nieść Pannie-Ja-Wiem-Wszystko do Skrzydła Szpitalnego. 

Panna Granger widziała przestraszona twarz Pottera a po chwili z bólu i co najdziwniejsze odczuciem strachu zapadła w ciemność.

Następnego wieczoru w Skrzydle Szpitalnym dało się słyszeć kłótnie i wyzwiska kierowane do Panny Granger. A to za sprawą jednej osoby Seveusa Snape'a Panna-Ja-Wiem-Wszystko siedziała czerwona na twarzy. Jak tylko odzyskała przytomność wiedziała tylko dwie rzeczy serce nadal ją bolało oraz to że musi wyruszyć w podróż razem z Harrym. Toteż nie wiele robiąc sobie z chodzącego wokół niej profesora eliksirów. Wstała z łóżka jednym machnieciem różdżki przetransmutowała piżamę szpitalną w zwykłe ubrania i wyszła, od tak po prostu. Sprawiając że Pani Pomfrey i profesor Snape staneli zszokowani i patrzyli tylko na plecy gryfonki. Nazajutrz jej i Pana Pottera już w szkole nie było.




Pół drogi, pół człowieka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz