~ Rosalie ~
Przez resztę lekcji czułam na sobie zwrok Gilberta. Nie chciałam na niego patrzeć, bo pamiętam, co obiecałam Ruby. Zaczęłam się zastanawiać jak zacząć z nim rozmowę o niej. Ledwo o tym pomyślałam a już zadzwonił dzwonek na przerwę.
- Hej, Josie, ile teraz mamy czasu dla siebie? - zapytałam złotowłosą.
- Jakieś pół godziny, a co? - uśmiechnęła się.
- A tak tylko, jestem ciekawska, pamiętasz?
Zaśmiała się. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę a później przyszła do nas reszta dziewczyn w tym Ruby. Dziewczyna cały czas rozmawiała o Gilbercie, mimo że on był od nas oddalony o jakieś 5 metrów. Zaczynało się to robić nudne. Wiem, on się bardzo podoba Ruby, ale to już jest z lekka przesada. Że jej się to nie nudzi. I pomyśleć, że reszta dziewczyn musiała tego słuchać przez trzy lata? Z ciekawości zaczęłam go obserwować. Właśnie rozmawiał z innymi chłopakami, nie żeby mnie to obchodziło. Ładnie się uśmiechał. Bardzo ładnie.
- Rosie słuchasz mnie? Na co patrzysz? - spytała uśmiechnięta Ruby.
No świetnie, ale się wkopałam. Szybko, wymyśl coś mózgu.
- Ee... Wiesz, Ruby, patrzyłam na... Na tego chłopaka co rozmawia z Gilbertem. - Wszystkie otworzyły szerzej oczy, słupiejąc, oprócz Ruby. - Kto to jest? - spytałam.
- Billy! - Gillis zawołała chłopaka, co rozmawiał z Blythe'em. Ale się wkopałam. Brawo, Berss. Ty to masz łeb. Nie mogłaś powiedzieć: 'a przyglądam się tym obrazom, są ładne'. A w sumie dobrze, że tego nie powiedziałam, bo jeszcze wariatka zawołałaby Philipsa. Ten to by mógł prowadzić dziennik o wystroju tego budynku.
Chłopak się spojrzał na Ruby a potem na mnie. Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym gestem ręki przywołała do nas chłopaka. Zaciekawiony Blythe też musiał przyjść. Jakże by inaczej... Zakryłam delikatnie ręką twarz, odwracając się w drugą stronę. Napotkałam zaciekawiony wzrok Josie. O co chodzi? Boże, ta cała sytuacja to jakaś żenada.
- Billy, to jest Rosalie - gestem ręki, dziewczyna pokazała na mnie, na co Billy się uśmiechnął. - Bardzo chciała cię poznać. - mówi Gillis z radością. Ta to jest zdolna do wszystkiego. Świetnie. Od razu po tym zdaniu wyskoczyły mi rumieńce. Nie dlatego, że on mi się podoba, tylko dlatego, że to jest jedno, wielkie, cholerne kłamstwo! Przecież nie przyznam jej się i reszcie dziewczynom, że patrzyłam na Blythe'a.
-Rosalie, ach tak? - ten wzrok Billy'iego, coś okropnego. - Miło mi, ślicznotko. - Mrugnął do mnie. Jaki on bezpośredni. Milutko.
~ Gilbert ~
Nie mogłem tego słuchać. Jak Billy może być tak płytki i bezpośredni w stosunku do dziewczyn? W stosunku do niej? Jeszcze jak usłyszałem od Gillis, że Rosalie chciała go poznać to mi się nie dobrze robi na samą myśl. Jak to ona chce go poznać? Ona go? Niedawno na mnie patrzyła. Nie żeby coś. I teraz tak nagle chce poznać Billy'iego? Coś mi tu nie gra.
- Billy, możemy na chwilę porozmawiać? Sami? Proszę, wszystko Ci wytłumaczę... - powiedziała Rosalie. W jednej chwili chciałem mu tak przydzwonić w ten pusty łeb, żeby z nią nie szedł, a z drugiej strony nie mogłem nic zrobić. Nie wierzę w to. W pewnej chwili postanowiłem być posągiem. Stałem jak wryty i tylko patrzyłem na reakcję chłopaka. Popatrzył na mnie i poruszył brwiami. Był bardzo zadowolony. Aż za bardzo.
- Jasne, Rosie. - dziewczyna wstała, kierując się na dwór z chłopakiem. Na odchodne rzuciła spojrzeniem w moją stronę. Jej mina nie była zbyt wesoła. Jakby zaraz miała się rozpłakać. Chwila, od kiedy on dostał przywilej mówienia do niej 'Rosie'? Od kiedy mnie to w ogóle obchodzi?
CZYTASZ
Jesteś mój / Gilbert Blythe / Part 1
Fanfic'' C z a s. Tak szybko biegnie, więc czemu tak trudno zrozumieć, że kogoś się powinno kochać? M i ł o ś ć. Jest potrzebna tak samo jak oddychanie. Bez niej umrzesz równie szybko co więdnie ucięta róża. N a d z i e j a. Matką głupich? Jednak ona trzy...