Zaczynałam powoli myśleć, czy przypadkiem nie dostałam depresji. Siedziałam tylko w swoim pokoju przez kilka dni, zupełnie zapominając o rzeczywistości. Ominęłam fakt, że dzisiaj muszę spędzać ferie zimowe z Gilbertem przez kilka dni. Mieszkając u niego. To jest chyba jakiś obłęd. Myślałam, że do tej chwili wszystko będzie trwać fantastycznie, tak, jak powinno trwać. Powinniśmy się nadal przyjaźnić. Może tak powinno być? Może bym nie wytrzymała, gdybyśmy zostali
T Y L K O przyjaciółmi. Może nasza przyjaźń jest wystawiana na próbę?
Jednak jednego nie rozumiem...
Wyjawiłam mu, może nie prosto w twarz tylko w gniewie, co do niego czuję, że mi się podoba... A on to olał... Nie zrobił nic. Nie zareagował.Jak chłopak to olewa to znaczy, że to dobrze, czy to znaczy, że to źle? I mówią, że to kobiety są skomplikowane i nie mogą się nigdy zdecydować.
Myślałam tak o innych rzeczach, jeszcze przez chwilę, leżąc na kanapie i patrząc się w sufit. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, jak przytulam się do niego, on się uroczo uśmiecha jak zwykle i nikt nam nie psuje tej chwili.
Aż uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie.-Ros... - weszła moja mama do pokoju, sprawdzając czy jeszcze żyje. Urwała w chwili gdy zauważyła, że się uśmiecham. Przekrzywiła w bok głowę i popatrzyła się na mnie podejrzliwie, opierając się o framugę drzwi.
- Pamiętasz, że dzisiaj idziemy do Blythe'ów, prawda? - spytała, upewniając się czy pamiętam.Wzdechnęłam głęboko i na to nazwisko przewróciłam oczami. - Jakże mogłabym zapomnieć, mamo. - powiedziałam znudzonym głosem.
-Może prezent poprawi ci humor? - Spytała z nadzieją w głosie.
Mimo, że jestem materialistką, naprawdę nie miałam chęci do dostawania prezentów.
Zniecierpliwiona mama po nie usłyszeniu odpowiedzi postanowiła przejąć sprawy w swoje ręce. Zza pleców wyciągnęła srebrne pudełko a w im ujrzałam sukienkę w tym samym kolorze z drobinkami bordowych diamencików, zostały dopracowane najmniejsze szczegóły. Góra była zakończona stylem jak w bluzce hiszpance. Z tyłu, w pasie była obwiązana bordową wstążką a do góry sukienki zostały wyszyte moje Inicjały R. B.
Nie wiem dlaczego, ale o myślałam o Billy'm. Jestem pewna, że mama chce, abym ją założyła, gdy pójdę do Blythe'ów.Mama wyszła z pokoju zadowolona, a ja cała zdenerwowana znowu położyłam się na kanapie.
Wieczór
Gdy byłam już gotowa, moja rodzicielka powiadomiła mnie, że ona i ojciec zostają u Blythe'ów przez kilka godzin, ze względu na sprawy biznesowe Charlottetown. Ja mam w tym czasie zostać u nich na tydzień. Boże, za co?
Gdy już wychodziliśmy z domu. Kilkanaście minut później dotarliśmy powozem pod dom Gilberta.Wysiadłam z powozu cała zestresowana i jednocześnie smutna. Gdybyśmy nie byli pokłóceni naprawdę bym się cieszyła. Ale czy jesteśmy pokłóceni? Nakrzyczałam na niego i odeszłam. Nakrzyczałam na niego za jego uczucia, które może wyrażać do osoby, do której chce, w każdej chwili mógł jej powiedzieć co do niej czuje i akurat musiał wybrać tamten moment, gdy w pobliżu znajdowałam się ja. Ale skąd mógł wiedzieć? Ukrywałam się w krzakach jak jakiś stalker i patrzyłam na niego jak na swoją ofiarę.
Popatrzyłam na matkę wzrokiem '' Nie chcę tam iść'' na co ona popatrzyła na mnie dwa razy groźniejszym wzrokiem '' właź''. Te swoje miny ma już wyćwiczone. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i starałam się udawać, że wszystko jest dobrze.
* Gilbert *
Otworzyłem drzwi a w nich ujrzałem zakłopotaną Rosalie. Nie tylko ona była tutaj zakłopotana.
Zacząłem witać się z jej matką i ojcem, po czym ucałowałem rękę Rosie, lecz ona szybko ją wzięła i otarła o końcówkę swojej sukienki. Zrobiło mi się smutno, nieraz całowałem ją w policzek a ona się do mnie uśmiechała. Teraz nie chce na mnie patrzeć.
Po przywitaniu się z jej rodziną, ojciec poprosił mnie abym pokazał Rosalie jej pokój. Popatrzyła na mnie i lekko spuściła głowę. Coś czuję, że ciężko będzie nawiązać z nią ponownie kontakt.
Pokazałem jej sypialnie a ona tylko powiedziała ciche 'dzięki' i zamknęła drzwi.
Ja oparłem się o nie i cicho powiedziałem
- Przepraszam Rosie...Poszedłem na dół i tylko powiedziałem rodzicom Rosalie i mojemu ojcu ' dobranoc' i poszedłem do siebie. Niech ten dzień się w końcu skończy.
Usnąłem.
-----------------------------------------
Heej, jak kwarantanna??
U mnie super...
Ah, ta ironia.Rozdział trochę krótki, ale jest ☺️❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/175955685-288-k739194.jpg)
CZYTASZ
Jesteś mój / Gilbert Blythe / Part 1
Fanfic'' C z a s. Tak szybko biegnie, więc czemu tak trudno zrozumieć, że kogoś się powinno kochać? M i ł o ś ć. Jest potrzebna tak samo jak oddychanie. Bez niej umrzesz równie szybko co więdnie ucięta róża. N a d z i e j a. Matką głupich? Jednak ona trzy...