Nie przypuszczałam, że w środku będzie aż tak gorąco. Dosłownie w jednej chwili się pociłam a w drugiej ten pot ze mnie odparowywał. Bolała mnie strasznie klatka piersiowa. Za chwilę będę się dusić. Ale teraz nie wyjdę, dopóki nie zamknę chociaż okien i drzwi na 'parterze'.
Jednak jak to ja,
Zamknęłam WSZYSTKIE drzwi i okna.
Widziałam tylko jak przez mgłę twarz Gilberta. Nie mogłam nawet spojrzeć na niego. Moje oczy niemiłosiernie piekły i łzawiły. Chciały się pozbyć tego toksycznego dymu, którego już miałam w prawie całym ciele. Zaczęłam się dusić. Nie mogłam wziąć chociażby jednego, małego wdechu. Zgubiłam drogę wyjścia z domu.
Po kilku chwilach poczułam jak upadam na twardą i już gorącą, nie zimną podłogę.Tak strasznie mi ciepło.
[...]
Leżałam na czymś miękkim? Nie wierzę, że tak szybko umarłam. Nie pożegnałam się ze wszystkimi.
Z n i m też nie...Ktoś chwycił moją dłoń. Czy tylko ja nienawidzę tego, że muszę się rumienić przy każdym geście od...? Kto właściwie dotyka mojej ręki?
Mam ciężkie, zmęczone powieki. Jednak słyszę.
Ktoś płacze?~Gilbert~
Gasiłem, przynajmniej starałem się ugasić pożar w domu Ruby. Kątem oka widziałem, że Rosie już tutaj przyjechała. Cieszę się, że jest cała. Nie wybaczyłbym, gdyby znalazła się w płonącym domu. Nie, nie wyobrażam sobie tego.
Dlaczego ten ogień nie gaśnie? Do cholery, dlaczego!?Kilka minut później zauważyłem, że nie ma Rosalie.
Może poszła do Ruby, aby ją pocieszyć?
Nie zastanawiałem się nad tym długo, gdy w
p ł o n ą c y m domu zobaczyłem moją przyjaciółkę.-Rosalie! - Krzyknąłem zrozpaczony. CO jeżeli jej już nie zobaczę? Zeskoczyłem z drabiny i pobiegłem szybko do środka domu.
[...]
Nigdzie jej nie było! Sprawdziłem dosłownie wszystkie pomieszczenia i... W końcu ją znalazłem. Leżała, jakby
m a r t w a.
Nie, ona musi żyć! Wziąłem ją na ręcę wstrzymując powietrze, aby jak najmniej dymu dostało się do moich płuc, aby ją donieść poza ten przeklęty dom. Dlaczego ona tam weszła!? Dlaczego to zrobiła?- Aby uratować dom Ruby. - podeszła do mnie ze łzami w oczach Diana. Nie powiedziałem tego na głos, ale Diana wiedziała jakie pytania sobie zadaje w tym momencie.
Słyszałem krzyki w tle, że inni zdołają ugasić pożar.
Jednak to mnie teraz nie obchodziło.
Mogę stracić moją Rosie.~Rosalie~
Usłyszałam szkrzypnięcie drzwi. Ktoś wszedł do pokoju. Leżałam na miękkim materacu. Delikatnie chciałam otworzyć oczy, lecz na marne. Każdy centymetr mojego ciała straszliwie bolał gdy chciałam wykonać jakikolwiek ruch.
- Młodzieńcu, wątpię, aby obudziła się tak szybko. - powiedziała zirytowana kobieta. - mówiłam ci, i pozwól, że ci to powtórzę. Ona musi odpocząć! Idź do domu a przede wszystkim się uspokój!
Po chwili otwarłam oczy. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Moja głowa bolała mnie od wszystkiego a przede wszystkim od zrzędzenia tej kobiety. Poza tym jestem ciekawa kto czekał, aż się obudzę.
Pewnie, że to on. Zobaczyłam jego zmartwioną minę i od razu zrobiło mi się go żal. Jestem jego przyjaciółką i nie powinnam być na niego zła, nawet nie pamiętam o co... A no tak, Ania. Mogłam się tego spodziewać.
-Rosie! Obudziłas się! Tak się cieszę! - przytulił mnie mocno Gilbert.
- Zgniatasz...mnie...
- A no tak, przepraszam.
Momentalnie jego uśmiech zniknął z twarzy.
Przybliżył się, chwytając mnie za ramiona. Byliśmy blisko. Za blisko.
- Po cholerę wbiegłaś do tego nic nie wartego domu! Mogłaś umrzeć! - zaczął na mnie krzyczeć. Ściska moje ramiona coraz mocniej, przybliżając się jeszcze bliżej.
- J-jak to nic nie wartego? To dom Ruby, musiałam go ratować!
- Po pierwsze nie kosztem twojego życia! Ja tam byłem i ja go gasiłem! A po drugie dom Ruby jest nic nie warty, to ty się tu liczysz!
- Ja...
- Co ty, co ty? Najchętniej coś bym ci zrobił...- Gilbert, nie...
Nie zdążyłam nic powiedzieć. Pocałował mnie.
Gilbert Blythe właśnie to zrobił. To nie jest nasz pierwszy pocałunek, wiem o tym, tylko on... Jest
i n n y. Jest pewniejszy i bardziej mi się podoba. Zaczęłam oddawać jego pocałunki, które z czasem stały się bardziej namiętne i zachłanne.
Chciałabym aby ta chwila trwała w nieskończoność.
Dotykał moich policzków czule i delikatnie, ja wplątałam swoje place w jego włosy. Były miękkie jak z jedwabiu.- Widzę, że już się obudziła... PANIE BLYTHE! - krzyknęła kobieta. Momentalnie oderwaliśmy się od siebie
(jakimś cudem :D).
Policzki mnie piekły. Znowu się rumienię.- Ja... Chyba już powinienem iść. - zaczął niepewnie Gilbert. - Rosie, przyjdę niedługo po ciebie, obiecuję. - dał mi szybkiego buziaka w czoło.
Zaczynam myśleć, że ja mu się podobam.
Co gorsza, on mi już się spodobał.--------------------------------------
Przepraszam. Dawno nie pisałam i jeszcze dziś się nie postarałam nad rozdziałem. Wybacz mi, czytelniku.Nie wiem kiedy będzie kolejna część, ale jestem w nowej szkole i nie spodziewałam się, że będzie aż tak trudno z nauką.
- Buziaki 💗
~Autorka
CZYTASZ
Jesteś mój / Gilbert Blythe / Part 1
Fanfiction'' C z a s. Tak szybko biegnie, więc czemu tak trudno zrozumieć, że kogoś się powinno kochać? M i ł o ś ć. Jest potrzebna tak samo jak oddychanie. Bez niej umrzesz równie szybko co więdnie ucięta róża. N a d z i e j a. Matką głupich? Jednak ona trzy...