°13° Illusion

985 27 29
                                    

Przez kilka dni, Gilbert przychodził do mnie, kiedy tylko mógł, by spędzić ze mną chwilę wolnego. Przez te chwile, był bardzo troskliwy, miły i czuły dla mnie. Ja cała byłam w skowronkach, że mam takiego przyjaciela. Ale raczej przyjaciele się nie całują... Czy całują?

Kiedy mogłam wyjść w końcu ze
''szpitala'', w którym się znajdowałam przez dobry tydzień, poczułam w końcu, że moja siła wróciła do mnie. Siła, że w końcu żyję, że mogę się stąd gdzieś wyrwać. Wyrwać z kimś.

Nim się obejrzałam, ferie w końcu się rozpoczęły, a za tym szły przygotowania do świąt i...
Goście.

Byłam strasznie podekscytowana, że przychodzi do mnie Josie razem ze wszystkimi koleżankami ze szkółki. Myślałam, że między mną a Dianą jest wszystko dobrze, ale dowiedziałam się, że ona i starsze dziewczyny będą u Shirley. No cóż... Jestem bardzo tolerancyjna i Diana może przyjść w każdej chwili o każdej godzinie, może to w końcu kiedyś zrozumie, ale jeżeli ma się pojawić ze swoją najlepszą przyjaciółką Aniusią, to niech lepiej już tam zostanie. Okazało się, że 'rodzina' Cuthbert'ów jest naprawdę miła, nawet ten cały Jerry. Ale jak na razie nawet jakbym trawiła Shirley to ciężko by było z Josie i dziewczynami. Tyle się od nich nasłuchałam opowiastek o tej dziewczynie, że ciężko mi patrzeć na nią i udawać, że wszystko jest dobrze. W szczególności, że ma niestety dobre relacje z Gilbertem i nie wiem dlaczego, ale strasznie mi to przeszkadza, mimo że się przyjaźnimy i mówi mi, że Ania mu się nie podoba to coś moim zdaniem ukrywa.

W święta nie chodzi o prezenty, kto komu kupi jaki prezent nie wiadomo jak drogi. Ludzie nie wiedzą, że należy słuchać innych - sercem a nie tylko - słuchem. Ocenić człowieka można bardzo szybko, za to go poznać... Trwa to latami a i tak niektórzy nadal słuchają go nie tym, co trzeba.

Otworzyłam drzwi wejściowe i za nimi ukazały się moje piękne przyjaciółki, każda miała z przynajmniej trzy prezenty. Wyglądały naprawdę zjawiskowo.
Każda miała piękną sukienkę z cekinami, bufkami, wstążkami i różnymi delikatnymi ozdobami. Nawet były bardzo podobne tylko różniły się kolorem. Ruby miała różową, Josie - niebieską, Tillie delikatnie zieloną, a Jane - żółtą.

Ja również byłam przebrana, miałam na sobie fioletową, bufiastą sukienkę, z delikatną wstążką z tyłu. Buty były na lekkim koreczku w kolorze białym, a włosy z góry były upięte a reszta została rozpuszczona.

Mama miała wrócić wieczorem razem z tatą, który o dziwo też ma przyjechać.

Razem z dziewczynami otwierałyśmy prezenty, które moim zdaniem wszystkie były piękne i podarowane od serca. Od ich wszystkich dostałam opaskę ze śliczną, fioletową kokardą, która lekko błyszczała, następnie dostałam długie kolczyki delikatnie biało-niebieskie i do tego list od wszystkich dziewczyn:

Droga Panno Berss,

Chcemy złożyć pani życzenia z okazji tego pięknego dnia, w którym  wszystkie się dzisiaj spotykamy, aby świętować, że poznałyśmy ciebie, Rose. Byłaś, jesteś oraz będziesz naszą przyjaciółką czy tego chcesz czy nie. Mamy nadzieję, że spodobały się prezenty a teraz mamy jeszcze jedną niespodziankę...

Twoje przyjaciółki:Josie, Ruby, Tillie, Jane, DIANA.

Ostatnie imię nie mogło do mnie dotrzeć. Jak to Diana? Pisała z nimi ten list?

-To bardzo miłe, ja też uważam, że jest co świętować, jesteście i również będziecie moimi przyjaciółkami, ale jedno mnie zastanawia... Kiedy wy pisałyście ten list? - spytałam je niedowierzając przez cały czas, że jest tam imię Diany.

Jesteś mój / Gilbert Blythe / Part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz