~Gilbert~
Wpatrywałem się w nią. Dlaczego nie mogę przestać? Zastanawia mnie, dlaczego powiedziała, że mam nie mylić ją z moją Anią? Jak to z moją? Ja się z nią tylko przyjaźnię, więc o co jej chodzi?
Miło z jej strony, że dała mi chusteczkę... Chciałem jej to wyjaśnić, dlaczego uderzyłem Billy'iego. Ale to chyba jasne! Gdybym się nie zjawił, możliwe, że on by mógł ją...Eh, powinna mi dziękować!
Oparłem się na krześle, ze sporym grymasem na twarzy, przy okazji przypatrując się dziewczynie.Właśnie w takiej pozycji wytrwałem do końca lekcji.
Chowając swoje rzeczy do torby, rozmyślałem w jaki sposób Rosalie wymyśliła sobie bajeczkę o mnie i Ani.
Chwila! Mam jej płaszcz...
~Rosalie~
Nareszcie koniec. Pomyślałam. Pierwszy dzień za mną. Naprawdę polubiłam te koleżanki Diany, więc wpadłam na pewien pomysł.
- Dziewczyny! Mam pytanie! - Odwróciły się, czekając na moją wypowiedź.
- Chciałybyście - kontynuowałam - przyjść może do mnie, wiecie, na nocowanko, aby się bliżej poznać? Będą truskawkowe ciasteczka i...-Jasne! - wszystkie się uśmiechnęły.
- Świetnie! Bądźcie wieczorem, mieszkam dosłownie koło Diany, więc na pewno traficie. - Odparłam szczęśliwa.
Po chwili pożegnałam się z dziewczynami i spakowałam swoje rzeczy. Poprawiłam włosy, aby znów były w dobrym stanie i ruszyłam do wyjścia. Przypomniało mi się, że oprócz rzeczy do szkoły, miałam jeszcze płaszcz. No tak, musiałam go mieć. Przecież dosłownie przed godziną narzekałam na zimno jakie jest w Avonlea.Zaczęłam go szukać.
W szatni go nie ma, na miejscu gdzie siedziałam z Josie też go nie było. Gdzie on jest? Zapytałabym się dziewczyn, ale one już zdążyły wyjść ze szkoły. Nie pójdę bez płaszcza, ponieważ jest zbyt zimno...
Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się.
Zobaczyłam Blythe'a. Miał mój płaszcz. Uśmiechał się. Można by powiedzieć, że to szczery uśmiech.
- Rosalie. - odparł poważnie.
- Gilbert. - Mogę go chyba trochę pownerwiać, prawda? Widać, że się spiął - O ile się nie mylę, to jest mój płaszcz. - wyciągnęłam rękę, aby zabrać swoją rzecz, lecz on ją podniósł do góry. Tak wysoko, że nie mogłam jej dosięgnąć. Co jest? Przecież nie jestem taka niska. Zaczął się ze mną droczyć. Jeszcze tego brakowało. - Gilbert, oddaj. Spieszę się do domu. - Odparłam. Zaczęłam się powoli wkurzać. Jednak nie dałam po sobie tego poznać. Właśnie chciał otrzymać taki efekt. Przykro mi. Ale plany są inne.
- Najpierw odpowiedz mi na pytanie. - Jezu, co on znowu chce? Dobrze, że nie ma tutaj Ruby, bo już dawno leżała bym martwa.
- Jakie pytanie? - chce już mieć to z głowy, niech więc zaczyna.
- Dlaczego myślisz, że Ania to moja dziewczyna? - Teraz to się tego niespodziewałam. Otwarłam szerzej oczy, bawiąc się końcem sukienki. Chłopak uważnie mi się przyglądał, czekając na moją odpowiedź.
- Ponieważ tak mi Billy powiedział. - Odparłam bez namysłu. O nie. Teraz to mam przekichane u Billy'iego. Blythe znowu się spiął, wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć.
- I ty mu uwierzyłaś? - zaczął bliżej mnie podchodzić. Ja natomiast się cofałam do tyłu.
- Tak. A ty byś mi p-powiedział prawdę? - coraz szybciej do mnie podchodził. Odłożył niezbyt delikatnie mój płaszcz na najbliższą ławkę. Był na tyle blisko, że równie dobrze mógł już słyszeć moje bicie serca. Nie miałam drogi ucieczki.
CZYTASZ
Jesteś mój / Gilbert Blythe / Part 1
Fanfic'' C z a s. Tak szybko biegnie, więc czemu tak trudno zrozumieć, że kogoś się powinno kochać? M i ł o ś ć. Jest potrzebna tak samo jak oddychanie. Bez niej umrzesz równie szybko co więdnie ucięta róża. N a d z i e j a. Matką głupich? Jednak ona trzy...