Rozdział 10

1.6K 60 52
                                    

— Moje kochane psisko! — bełkotał pijany Roger, klęcząc przy Omenie. Ja natomiast przyglądałam się tej uroczej scenie dumna z siebie. Mężczyzna, który od dobrych piętnastu minut wyznawał miłość psu, był już chyba wystarczająco wstawiony. Teraz pasowałoby pomyśleć, co dalej. W końcu nie mogłam już zrezygnować. Niewielki miałam wybór. Musiałam działać.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś "inspiracji". Nerwowo zaciskałam palce na przedramieniu. Czego nie wymyśliłam - zaraz odrzucałam. W tym momencie mężczyzna był w takim stanie, że nie miałabym z niczym większych problemów, ale jednak ich nie brakowało. Musiałam coś zrobić z Omenem oraz całe zajście obmyślić w taki sposób, aby to co najwyżej wyglądało na wypadek, a nie celowe rozegranie. Albo samoobronę. Desperację. Ostatnie możliwe wyjście.

Z moich rozmyślań na chwilę oderwał mnie Roger, który nieudolnie próbował wstać. Z pomocą ściany w końcu stanął na chwiejnych nogach, ale szybko zatoczył się do tyłu, wpadając na blat. Wywróciłam oczami i chwyciłam go pod ramię. Najważniejsze to stwarzać pozory, a Mark wyraźnie powiedział, że mam sprzątać zwłoki.

— Zaprowadzę cię na górę — wykrzyczałam, aby przebić się przez muzykę. Mężczyzna spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i wykrzywił usta. Zgaduję, że to miał być uśmiech. 

— Na górę, panienka powiada? — zarechotał, a ja poczułam chęć rzucenia go z powrotem na podłogę. Miałam jednak nadzieję, że może na piętrze wpadnę na jakiś sensowny pomysł, albo chociaż zyskam trochę więcej czasu w ciszy i spokoju na myślenie.

Udawałam, że nie usłyszałam, co do mnie mówił i mimo wszystko poprowadziłam go do schodów. Nieodłącznym elementem naszych poczynań był jak zawsze Omen. Powoli wlekł się za nami, wykazując przy tym ogromną cierpliwość. Mężczyzna ciągle plątał nogi i spadał kilka stopni, co z kolei powodowało ich ponowne pokonywanie. Chyba nigdy tak długo nie wychodziłam po schodach. Na szczęście ostatecznie wylądowaliśmy na kolejnym piętrze, gdzie między innymi swoje sypialnie mieliśmy ja, Lucas i Mark. Teraz musiałam znaleźć tylko inny wolny pokój. 

Tutaj muzyka była o wiele cichsza, przez co usłyszałam wszystkie stęki i jęki, jakie wydawał Roger przy uderzaniu o ściany i meble. Wykrzywiłam wargi w grymasie, widząc, jak raz po raz tłucze jakąś część ciała. 

Z trudem odszukaliśmy pusty pokój, ponieważ większość była okupowana przez zajęte sobą pary lub padniętych i niekontaktujących imprezowiczów. W końcu jednak znaleźliśmy też coś dla siebie. Wrzuciłam Rogera do wolnej sypialni i zamknęłam za nami drzwi. Szmer nadal trwającej imprezy na dole był jedynym towarzyszącym nam dźwiękiem. Mężczyzna o własnych siłach dokuśtykał do sofy zajmującą centralną część pokoju i runął na nią. Z wyrazem zażenowania przypatrywałam się temu.

— Chodź tu do mnie, panienko. — Z trudem zdołał wypowiedzieć. Ja jednak nie drgnęłam. Nawet mu nic nie odpowiedziałam, co już musiało go trochę zaniepokoić, ponieważ podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał na mnie przymroczony, wyglądając jeszcze bardziej odrażająco i przerażająco. Może bym nawet odczuła jakiś stres, czy strach, ale w razie czego posiadałam przecież nóż. 

Leżący niedaleko Omen warknął ostrzegawczo, patrząc prosto na mnie. No tak. Roger miał niezłego ochroniarza, który wydawał się czytać w moich myślach. Uznałam jednak, że w akcie samoobrony byłabym zdolna na jakieś poświęcenie. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Wzięłam głęboki wdech i ostrożnie podeszłam do mężczyzny. Gdy byłam wystarczająco blisko, Roger chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął w swoją stronę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie mogłam zranić go nożem, bo niby jakbym wytłumaczyła jego posiadanie? Gangsterzy od razu pomyśleliby o jakimś planie, który od początku świtał mi w głowie.

Klara RouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz