Rozdział 19

1.3K 48 45
                                    

Siedziałam z nimi przy kolacji, myśląc o tym, by już skryć się w łazience. Wodziłam wzrokiem od Calluma, do Marka i Lucasa, nie uczestnicząc w rozmowach chłopaków. Sam natomiast nadal nie wrócił z imprezy. Zauważyłam, że żaden z pozostałych gangsterów nie spodziewał się go wcześniej, niż do następnego wieczoru.

Ciągle odpływałam pod wpływem uciążliwych myśli. Cyfry wycięte na bicepsie nie dawały mi spokoju. Nadal rozważałam wszelkie możliwości, dowodzące tego, że coś zrobiłam źle. "Piątka, jedynka, trojaczki". Nie miało to żadnego sensu. Dokuczało mi poczucie, że chłopcy celowo nakierowali mnie na przypadkowe słowa z książek, chcąc sprawdzić, jak dużo byłam w stanie zrobić. W końcu ciągle mówili o jakichś testach. Moje ostatnie ściganie się po mieście z rzekomo niebezpiecznymi mężczyznami było jedynie chorym eksperymentem. Podobnie było z nieudaną ucieczką, kiedy to podobno tak naprawdę nigdy nikomu nie uciekłam. To wszystko zaczynało mnie już za bardzo przytłaczać. Odnosiłam powoli wrażenie, że każdy mój krok, czy czyn był z góry zaplanowany. Działałam jak marionetka, a tego nienawidziłam. Ceniłam sobie swoją niezależność. Myśl, iż chłopcy trzymali nade mną pieczęć, doprowadzała mnie do furii podsycanej ochotą buntu.

- Jakaś taka wyciszona dzisiaj jesteś. - Moją uwagę zwrócił Mark, wytrącając z myśli. Wróciłam do rzeczywistego świata i spojrzałam na bruneta. Lustrował mnie z wyraźną podejrzliwością. Odniosłam wrażenie, że wiedział więcej, niż bym tego chciała. Na samą myśl przeszył mnie dreszcz, a w gardle ugrzęzła gula.

- Po prostu zmęczona - rzuciłam, posyłając towarzyszowi wrogie spojrzenie, aby nie dać po sobie poznać strachu - gotowanie nie należy do moich ulubionych zajęć - dodałam z fałszywym uśmieszkiem. Splotłam ręce na klatce piersiowej, żeby nawet przez ułamek sekundy nikt nie mógł zauważyć długiego rozcięcia w rękawie bluzy. W tak bliskim towarzystwie chłopaków dodatkowo jeszcze bardziej doskwierał mi ciężar nożyka do tapet w kieszeni. Czułam, że mój strach można było wyczytać z oczu. A Mark wyglądał na osobę, która miała do tego talent.

- Co tam u Mony? - zagadnął Callum, przerywając dziwne napięcie pomiędzy nami. Z wyraźną niechęcią Mark odwrócił ode mnie głowę.

- Wszystko w porządku - rzucił obojętnie, minimalnie przy tym wzruszając ramionami.

- Wcześnie wróciłeś - zauważył Lucas, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z jednym z braci. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że długowłosy chłopak stracił zainteresowanie moją osobą. Zacisnął mocno dłonie w pięści i łypnął wrogo na kolegów.

- Mówiłem, że tylko potrzebuje mojej pomocy - syknął, napinając mięśnie.

- Jasne, jasne - zakpił Callum, z trudem powstrzymując śmiech. Uznałam, że to był idealny moment, aby opuścić towarzystwo.

- Idę do łazienki - powiedziałam, wstając od stołu. Chciałam jak najszybciej wyjść z kuchni, nawet nie zwracając uwagi na to, kto obejmie warowanie pod drzwiami. Nim jednak minęłam chociażby jedno zajęte krzesło, ktoś mocno chwycił mnie za nadgarstek.

- Zaczekaj - usłyszałam chyba najgorszy głos z całego towarzystwa, przez co serce mocniej mi zabiło - pójdę z tobą - zadeklarował Mark, na co automatycznie napięłam mięśnie. Szerze, liczyłam na Lucasa.

- Ty? - zapytałam, rzucając mu ostre spojrzenie. W głębi jednak drżałam coraz bardziej, zwłaszcza że ujrzałam jasne iskierki tańczące w oczach chłopaka. Obrzydliwy, nonszalancki uśmiech rozświetlił twarz bruneta. Również potrafiłam doskonale interpretować jego mimikę i w tym momencie niemo wrzeszczał, iż czekają mnie poważne problemy.

- Tak, złotko - wstał ze swojego miejsca, biorąc ostatni łyk herbaty - dzień jest mój. Rano byłem zajęty, ale teraz mam masę czasu dla ciebie - zapewnił mnie i przeniósł swoją rękę z przegubu na plecy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zostałam wypchnięta z kuchni. Dalej, ciągle napędzana siłą chłopaka, ruszyłam w kierunku schodów. Czułam na sobie jego oddech, co powodowało mroźny, niemal paraliżujący strach. Dotarliśmy do jednego z pokoi, w którym zapewne ulokowano jeszcze jedną łazienkę. Bez cienia delikatności brunet wepchnął mnie do pomieszczenia i zamknął za nami drzwi.

Klara RouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz