Rozdział 48

774 34 16
                                    

Dzień: 63
Temat: Zajęcia z psychologiem

Dzisiaj poszłyśmy do sali kinowej. Z początku myślałam, że może mamy oglądnąć jakiś film wprowadzający do roli członka bractwa, ale... no nie bardzo. To nie był film dokumentalny, czy fabularny.

Oglądałyśmy nagranie z tortur. Ukryte kamery rejestrujące to, co może spotkać kogoś, kto nie posłucha szefa. Sam ten fakt był przerażający. Sceny mrożące krew w żyłach. To jednak nie było najgorsze.

Głównym bohaterem był Callum. Przykuty do rury przy suficie nie ustałby na własnych nogach. Miał opuchnietą twarz, przez co go z początku nie poznałam, ale towarzysząca mi psycholog nie pozostawiała złudzeń. To był Callum cierpiący przeze mnie. Przez to, że poszłam z Davidem.

Całość trwała godzinę, może więcej... widziałam, jak odrywają mu paznokcie z dłoni, jeden za drugim. Jak przykładają rozżarzone pręty do ciała. Jak wyrywają włosy z głowy, niekiedy z kawałkami skóry. Obraz miałam zamglony przez łzy, ale widziałam, jak stracił kilka zębów, okładano go drewnianymi belkami, zalewano lodowatą wodą pod dużym ciśnieniem. A to wszystko przeze mnie. Przez moją głupotę. Najmniej zasługiwał na karę. Był z nich wszystkich najlepszy. Razem z Samem należeli do jedynych mężczyzn w tym trudnym dla mnie czasie, przy których potrafiłam się uśmiechać.

Nienawidziłam szefa. Patrząc na cierpiącego chłopaka, nienawidziłam go całym sercem. Z każdą minutą wyklinałam coraz bardziej. Życzyłam mu śmierci w jeszcze większych mękach. Ale pani psycholog wytłuaczyła mi, że to porządny facet. Dbał o dobro ich wszystkich. Odpowiadał za wiele żyć w swoim bractwie. Nie mógł sobie pozwolić na niesubordynowanie. Samowolkę. Przez zaniedbanie Calluma mogło się stać dużo złych rzeczy. W trakcie akcji odbijania mnie mogło wielu z nich zginąć. Ja sama mogłam umrzeć, a wtedy właściciel bractwa miałby związane ręce na najbliższe kilka lat. Sprawa z mafią ponownie zostałaby odwleczona. Nie zatrzymana, bo byłam niezbędna, tylko odwleczona. W końcu psycholog opowiadała, że mieli tu już wielu ludzi pochodzenia włoskiego, którym wcześniej chcieli powierzyć to zadanie. Wcale nie jestem wyjątkowa. Po mojej śmierci przyjdzie ktoś inny. Może za parę miesięcy, może za parę lat, ale wreszcie ktoś by przyszedł. Byłam ważna, ale nie niezbędna.

Wracając - szef jest dobry, sprawiedliwy i konsekwentny. Tortury Calluma były dla mnie ciężkim ciosem, ale rozumiałam, że tak musiało być. Dyscyplina jest najważniejsza. Członek bractwa nie może powiedzieć "nie", ani zignorować polecenie.

Szef jest dobry, sprawiedliwy i konsekwentny. Darował życie chłopakowi. Chciał tylko pokazać, że takie wybryki są nie do przyjęcia. A przecież mógł go zamordować.

Szef jest dobry, sprawiedliwy i konsekwentny.

Klara RouseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz