7

51 12 1
                                    

Mijały kolejne dni, adekwatne do stwierdzenia, iż wszystko było w porządku. Coraz częściej rozmawiam z Aaronem, szczerze można powiedzieć, że codziennie i to w dodatku bez spinania się, iż mogę palnąć jakąś głupotę. Bardzo go lubię, ponieważ jest taki... Opanowany, śmieszny, dystyngowany. Cieszę się, że miałam okazję go poznać, co prawda w nietypowy sposób, ale to tylko dodaje temu wszystkiemu uroku i muszę to przed samą sobą przyznać, iż chciałabym, by było coś więcej z tego niż samo zagranie ról. lecz nic nie mówię, gdyż jeszcze zapeszę... Może on zwyczajnie jest miły i rozmawia tylko po to, by dobrze mnie poznać i równie zagrać. W sumie, to byłoby trochę dziwne, ponieważ to on pierwszy zagaduje, ale los potrafi być zadziwiająco dziwny. Napisano już o nim tyle książek - słowo LOS, ma tylko trzy litery, a ile głębi znaczeń posiada. Jak to mawia ¾ starszych ludzi na świecie "Wszystko w swoim czasie..." Tak się zabawiam w filozofa, a czas leci.

Z mojego zamyślenia wyrywa mnie pani polonistka, zadając mi pytanie, na które odpowiadam bez zarzutu, nie mogę narzekać na moją podzielność uwagi. Za chwilę ma być apel. i przyznam, że nie mam pojęcia, dlaczego jest, ale przynajmniej zleci trochę nudnej lekcji. Gdy weszłam do połowicznie zapełnionej auli, spotkałam się ze wzrokiem ostatnio bliskiej mi osoby, wiec stanęłam koło niego, by było mu raźniej. Sam apel był, jak to zwykle bywają takie mowy, nudny. Informacje o BHP i tak dalej, w dodatku głos dyrektora zdawał się monotonny, marzyłam by tylko oprzeć gdzieś głowę i zasnąć:

-Spoko, możesz się oprzeć o moje ramię. - czy on czyta mi w myślach? A może ja myślę tylko, że ten cichy głos w mojej głowie słyszę tylko ja i tak naprawdę mówię na głos wszystko, o czym pomyślę.
-W myślach mi czytasz? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Powiedzmy. Spokojnie, połóż sobie główkę.-zrobiłam to. W pewnym momencie szepnął mi do ucha, nie lada przyprawiając mnie o dreszcz, żebyśmy spotkali się w części stołówki, która znajduje się na podwórku, na pierwszej długiej przerwie. Przytaknęłam i zamknęłam oczy, mając nadzieję, że to już powoli się kończy. Po lekcji, tak jak się umówiłam, wybrałam się na stołówkę, gdzie widziałam już siedzącego chłopaka przy granatowym, okrągłym stoliku, więc podeszłam:
-Świetnie, że przyszłaś! Masz coś do jedzenia?- wyciągnęłam ciastka czekoladowe z torby, przez co zrobił uroczą minę, a ja tylko przewróciłam oczami.
-O czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam, wyjmując zeszyty z torby, by pouczyć się przed historią.
-Jak ci mija dzień?
-Dobrze, naprawdę o tym chciałeś pogadać? O tym, jak mija mi dzień?- spytałam, lekko unosząc wzrok znad zeszytu, na który spadały żółtawe liście.
-No dobrze, sama chciałaś, będę mówił prosto z mostu.
-Już się boję.
-Skoro musimy zagrać zakochanych po uszy nastolatków, na co nie narzekam oczywiście, to mam pewien niegłupi pomysł. - wziął ciastko z mojego pudełka do ręki i ugryzł je, robiąc swoją standardową minę, jak coś ma do powiedzenia.
-Niegłupi powiadasz? - chcę wziąć łyk wody.
-Może, by odegrać nasze role jak najlepiej, to będziemy udawać chłopaka i dziewczynę do tego czasu? - na te słowa duszę się łykiem, niemal opluwając mojego kolegę. - Ej, spokojnie!
-Udawać związek? Co?!
- No... Tak. Bylibyśmy chłopakiem i dziewczyną na niby. Po to, by wczuć się idealnie w nasze role. Co ty na to, Alex?
-Myślę, że jest to szalony pomysł, no bo... Jak można udawać związek? - tym bardziej jak najbliższe relacje z chłopakiem dla ciebie, to niewinny pocałunek w brodę w przedszkolu. Ola, ogarnij się.
-Normalnie! Ty będziesz miła dla mnie w taki typowy dla par sposób, ja dla ciebie. Możemy nawet spisać kodeks, jeśli chcesz. - objął mnie ramieniem i ukazał ręką coś na niebie.
-Musiałabym to dokładnie przemyśleć. - odpowiedziałam, zabrałam swoje zeszyty i poszłam w stronę boiska, nawet się nie odwracając.
- Zapomniałaś ciastek! - zawołał.
-Zjedz je sobie.
Brawo, Ola! Znów wszystko zepsułaś, dobra, prawie wszystko, ponieważ mam jeszcze szansę coś załatwić... Udawany związek to prawie to samo, co normalny związek. No właśnie, prawie.
-Kiedy dasz mi odpowiedź? - krzyknął.
-Pojutrze! - odkrzyknęłam i poszłam szukać Hannah, którą znalazłam siedzącą na ławce koło sali gimnastycznej:
-Jak dobrze, że cię widzę. - wydusiłam z siebie razem z parą powierza i przytuliłam się do niej.
-Co się dzieje? - spytała, odrywając swój wzrok od ekranu telefonu.
-Co byś zrobiła, gdyby chłopak, który prawdopodobnie zawrócił ci w głowie, zaproponował związek... Związek na niby?- mówiłam, opierając brodę o jej ramię.
-Wypisałabym wszystkie ZA I PRZECIW.
-Jesteś wielka! Dziękuję! - wstałam i pobiegłam, lecz sama nie wiem gdzie, gdyż po raz pierwszy znalazłam się w tej części szkoły.
Wyrwałam kartkę z zeszytu i wypisałam zalety i wady, dzięki którym utworzyła się lista zapełniona po brzegi moim szerokim, koślawym pismem, na której wad i zalet było po równo. Dobra, żartuję... Pisałam trzy wady w kółko, lecz tak ważne, że dla mnie miały większą wartość.

Nastało upragnione chyba przez niego pojutrze. Chłopak przy pierwszej lepszej okazji znalazł mnie i nie dał prawa ucieczki, zatrzymując mnie przy sali informatycznej, ku której zmierzałam:

-I co? Dasz mi w końcu odpowiedź? - stał i patrzył się w moje oczy, obdarowując mnie swoim chłopięcym uśmiechem przepełnionym pewnością siebie.
-Zz-zgoda. - matko, co ja właśnie powiedziałam! Jaka zła siła wyższa mną opanowała?!
-Serio, zgadzasz się? - sam został w szoku, ha. Zaraz okaże się, że to był żart oraz zostałam w niego wplątana.
-No...Tak. Skoro chodzi o dobre przygotowanie się, to czemu nie? - starałam odpowiedzieć spokojnym tonem na jego pytanie.

-Jestem wrażeniem, że się zgodziłaś. Bardzo się cieszę. - zaczął bawić się pasmem moich włosów. - Teraz mam chemię, spiszemy się potem, dobra?

-Jasne, będę czekać. - dał mi buziaka w policzek i odszedł ,a ja w tym samym momencie chwyciłam się w to miejsce i zastanawiałam się, co w ogóle teraz się stało i tak do końca zajęć.
Weszłam do domu, gdzie zamknęłam drzwi, oparłam o nie głowę i wydusiłam z siebie to relaksujące "kurwa", wnet z górnego piętra usłyszałam tylko głos młodszej siostry "słyszałam". Weszłam do swojego pokoju i pierwsze, co zrobiłam, było napisanie wpisu do mojego pamiętnika, który miał już może z pięć lat, temu okładka znajdowała się w opłakanym stanie, kartki odpadające od reszty, ale jednak mimo tego darzyłam go wielkim sentymentem. Kilka godzin później Aaron faktycznie napisał. Mówiąc szczerze, aż bałam się odczytać wiadomość, ale wreszcie to zrobiłam. "Jestem zaszczycony, że mogę mieć taką fajną dziewczynę 😉😘". Wysłałam mu tylko 😉 i odłożyłam telefon. Coś czuję, że Czeka mnie długa, relaksująca kąpiel...

Cześć! W końcu dodałam przełomowy rozdział. Mam nadzieję, że się Wam podobał. Nie zapomnijcie o daniu gwiazdki i follow.
Miłego dnia :)

Pojutrze [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz