13

39 11 1
                                    

Mijały kolejne dni. Nie ma zbytnio co opowiadać, ponieważ chyba każdy wie, jak wygląda szkolne życie. Stres, nauka, spotkania ze znajomymi. Jedyne, co się zmieniło, to, że Hannah i Franek bardzo się zaprzyjaźnili. Użyłam złego określenia... Zauroczyli się w sobie. Akurat stoję z nimi koło klasy i cieszę się, że ta dwójka spotyka się ze sobą. Właśnie opowiadali mi o swojej pierwszej randce,na którą podobno chcieli mnie zabrać ze sobą, prawdopodobnie jako przyzwoitkę, ale i beze mnie dobrze się dogadują. Wybrali się do wrotkarni a potem poszli zjeść w kawiarni. Usłyszałam głos Aarona za swoimi plecami:
-Cześć, kochana! - objął mnie swoim tlowiem, od tyłu naskakując na szkolnym korytarzu. Jego ciepło biło na wszystkie strony. Oddałam gest w postaci złożenia buziaka na jego policzku.-Pięknie wyglądasz! - nie wiedziałam, że w za dużej koszuli w kratę, topie, przetartych już spodniach i luźnym koku można pięknie wyglądać!
-Dziękuję, co przeskrobałeś?
-Nic! Po prostu na twój widok tak bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie dzisiaj trochę czasu wśród tego wariatkowa, Alex.
- Dzisiaj? Dlaczego dzisiaj? Tego dnia pomagam Alicji z angielskim, a potem, razem z Szymonem idę na wielkie zakupy przed jego wyjazdem do Kanady na tydzień w ramach projektu wymiany bodajże.
-Tak spytałem, bo chciałem cię zabrać na herbatę, ale mam inny cel spotkania... - kończąc zdanie, wręczył mi srebrną kopertę z jego nazwiskiem. -Otwórz. -natychmiastowo i ostrożnie otworzyłam kopertę. Na jego twarzy pojawiły się dołeczki. ZAPROSZENIE NA OSIEMNASTKĘ .
-Nie... Żartujesz! Osiemnastka? - jego uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej niż dotychczas.
Hania badawczo się nam przyglądała, lecz szybko spuściła ze mnie wzrok i zajęła się rozmową ze swoim ulubieńcem.
-Moja matka nie odpuści, dopóki nie zrobię tego przyjęcia, więc w końcu uległem, co z tego, że urodziny miałem z trzy miesiące temu. Będą moi znajomi, rodzinka no i ja oraz ciebie też nie może zabraknąć, moja księżniczko.- nazwał mnie księżniczką, jak miło. Nie do wiary... Będę na imprezie mojego udawanego chłopaka... Jak ja mam być w takiej sytuacji asertywna?
-Ale co ja założę?! Nigdy nie uczestniczyłam w takim przyjęciu. Przepraszam, raz miało coś takiego miejsce, przynajmniej tyle pamiętam. - odpowiedziałam nerwowo, chociaż bardziej miało to przekaz sarkastyczny.
-Alex! Spokojnie! To normalna impreza, tylko że będziesz moją dziewczyną. -udawaną. Teraz kombinuj, Ola, jak mu powiedzieć, że nie chodzisz na imprezy. -Czyli nic nowego! Możemy iść na zakupy czy coś. Ja stawiam.
-Aaron... Przesadzasz... Mam wrażenie, że we wszystkim, co ma związek z pieniędzmi, chcesz mnie wyręczyć!
-No, możliwe, uznajmy, że te zakupy to taki prezent na święta ode mnie dla Ciebie. Twoim prezentem będzie to, że przyszłaś!
-Do świąt jest jeszcze daleko, ale skoro chcesz... No dobrze... Mam wolny weekend oraz przyszły wtorek i czwartek.
- Impreza jest za tydzień w sobotę. Dzisiaj jest środa. Myślałem, że dla dziewczyn półtora tygodnia, to mało czasu!
-No, to trzeba się będzie pospieszyć! - powiedziałam, a zaraz potem pocałowałam go w nos. Jak on słodko się uśmiechnął. Chwilę później przybiegła Eliza, przez co mina mi zrzedła, ponieważ już w niej nie widzę tej samej osoby, odkąd się czegoś dowiedziałam. Za nią spokojnie spacerował brat mojego chłopaka, jej chłopak.
-Zobacz, gdzie idę. - wskazała na kopertę szatyna. Współczuję mu, naprawdę.
-Super, cieszę się. - oj, Ola, Ola.
-W piątek idziemy na zakupy! Żadnych ale!
-Mogę dopiero w sobotę...
-W sobotę idziemy na zakupy! Żadnych ale!
Pokiwałam głową i weszłam zaraz do klasy, w której miałam lekcje... Ach, ci chłopcy... Hanka usiadła koło mnie:
-Coś mnie ostatnio ominęło? - spytała, szturchając mnie w ramię.
-Nie, czemu pytasz?
-Od kiedy jesteście tacy czuli dla siebie? Źle spytałam... Od kiedy TY jesteś taka czuła? - dziabnęła mnie palcem pod klatką piersiową.
- Auć! Jestem nim bardzo zauroczona.-powiedziałam tak, jakby to było wiadome. Poza tym, musimy się bardzo dobrze wczuć w nasze role! -w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje.
Po powrocie do domu, rozmyślam nad całym, bliskim zamieszaniem. Zerkałam na leżącą na biurku kopertę. Nie wiem czy aktualnie towarzyszyło mi szczęście, czy wstręt. Niby jest mi miło, że Aaron o mnie pomyślał i się mną w jakimś stopniu interesuje (bardziej niż ja nim najwidoczniej), a z drugiej czuję niechęć do jakiegokolwiek wychodzenia z domu, tym bardziej na imprezę. Mam wrażenie, że po godzinie siedzenia na sali, będę już wszystkich męczyła swoją obecnością oraz nudziarstwem. Muszę pójść, nie wypada mi odmowić. Jedno mnie nadal męczy: Czemu Eliza? Dlaczego ona też się tam pojawi? Rozumiem, że jest "dziewczyną" jego brata, ale... Nic nie wnosi w ich życie, a jedynie wynosi pieniądze. Możecie uznać mnie w tej chwili za egoistkę, lecz też byście się tak zachowali... Czulibyście żal do tych osób. Szkoda Kuby, ponieważ nie jest temu winny, nie widzi tej perfidności Elizy. Spojrzałam na zegar, Aaron skończył już lekcje. Poszłabym do niego i bym mu o tym powiedziała, ale niezbyt wiem, gdzie mieszka. Zadzwoniłam do niego:
-Słucham cię, Alex. - w słuchawce rozległ się jego głos, ostatnio mój ulubiony.
-Hej, przeszkadzam?
-Nie, skądże.- miałam wrażenie, że mówi to trochę ironicznie, ale ciągnęłam rozmowę dalej.
-Muszę ci coś powiedzieć. - chyba zabrzmiało to dosyć dramatycznie.
-Co się dzieje? Nie mów tylko, że nie chcesz albo nie możesz iść na osiemnastkę.
-Nie, nie o to mi chodzi. - podparłam głowę na łokciach.
-To dobrze. Co w takim razie cię męczy?
-Kojarzysz może Elizę? Dziewczynę twojego brata?
-No, tak.
-Wiem, że Kuba ciebie bardziej posłucha niż mnie. Jest mi aż wstyd o tym mówić, ale... Dziewczyna zadaje się z nim jedynie dla pieniędzy. Nie kocha go, chce tylko wykorzystać.
-Hmm... Skąd to wiesz? - widzę w myślach, jak właśnie teraz zmarszczył brwi.
-Ostatnio, jak poszłam się przewietrzyć w czasie próby, przyłapałam ich na wspólnym adorowaniu. Eliza ma już chłopaka, a jak spytałam się jej na osobności, dlaczego tak robi, stwierdziła, że go jedynie wykorzystuje.
-Niefajna sprawa. - powiedział trochę zmartwionym głosem.
-Proszę, porozmawiaj z nim. Może jeszcze się opamięta.
-OK... Ty też się ze mną zadajesz tylko dla pieniędzy? - spytał, zaśmianym głosem.
-Nie. To pytanie nie miało trochę sensu.
-Wiem że nie, ale wolałem spytać, tym bardziej, że nie umiesz kłamać. - zaśmiał się. Umiem kłamać, lecz nie korzystam z tej umięjętności, ponieważ bardzo cenię sobie szczerość. Wiem, że to absurd, ponieważ w ostatnim czasie ciągle udaję i można powiedzieć, że kogoś okłamuję swoim zachowaniem. -Porozmawiam z Kubą.
-Dobrze, to ja ci już nie przeszkadzam.
-Nie przeszkadzasz, ha, ha.
Pożegnałam się i rozłączyłam. Ciekawi mnie czy tylko ja tak dramatyzuję i bezpretensjonalnie nie pasuję do tej epoki, czy faktycznie nie tylko mi przeszkadza to, jak wygląda dzisiejsza miłość. Ile bym dała, by czasem cofnąć się w czasie. Tak, wiem, brzmię jak stara babcia. Ola, nie myśl o tym. Możesz liczyć na Aarona.
Myśli plątały mi się w głowie. Głośno westchnęłam i otworzyłam laptopa. W rogu pojawiło się ponad dziesięć powiadomień na mailu. To nowi czytelnicy na moim blogu. "Pora coś dodać, przecież są ciekawi losu bohaterów wymyślonych na lekcji historii" - pomyślałam na głos. Akurat koło mojego pokoju przechodził brat, który zerknął na mnie jak na opętaną:
-Do kogo i o czym ty mówisz? - wyraz jego twarzy był bezcenny.
-Do siebie. Nieważne. - pokręciłam głową.
-Wiesz, że to się leczy? Ludzie w psychiatryku też mówili do siebie. - chłopak sarkastycznie powiedział.
-No widzisz. Uważaj, bo jeszcze moja "choroba" - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu - przejdzie na ciebie. - odszedł, udając przestraszonego.

-Pamiętaj, że za godzinę jedziemy na shopping! - zawołał, odchodząc do swojego pokoju.

Załączyłam starą, lecącą w kółko playlistę, którą znam na pamięć. Na początku poleci "Don't cry", następnie odsłuchamy "Only Angel", a później zawita w głośnikach "Nothing Else Matters" i tak dalej., ponieważ to już rutyna. W spokoju zabrałam się za pisanie.

Wybrałam się z bratem na zakupy do centrum handlowego aby zakupić mu nową parę dresów, bluzę, jakąś koszulkę i inne potrzebne rzeczy na wyjazd, licząc, że również załapię się na coś nowego, chociażby na T-shirt z przeceny, co się udało. Jeżdżąc z wózkiem po sklepie spożywczym, robiąc zakupy do domu, wyręczając z tej czynności zmęczonych rodziców, zauważyłam, iż kobieta w podeszłym wieku, która szła przede mną, nagle upadła na ziemię, przez co do niej podbiegłam i ujrzałam ją w stanie omdlenia, więc postanowiłam wykonać to, co trzeba w takim wypadku, aż staruszka otrząsnęła się i pomogłam jej wstać oraz zanieść zakupy i tak dalej, za co podziękowała mi ogromnymi wyrazami podziękowania i szacunku oraz błogosławienia i Miłosierdzia Bożego, przez co zrobiło mi się bardzo miło, a także duma rozpychała me serce, iż mogłam komuś pomóc.

Hej! Jak Wam mija czas? Mi nieubłaganie szybko i nudnie. Ten rozdział, a dokładniej oryginalną wersję, napisałam w Sylwestra. Pierwowzór miał trochę inną tematykę. Jestem po prostu dziwnym człowiekiem, który wstawia cokolwiek z wielkim opóźnieniem i poprawkami. I tak wiem, że mi to wybaczycie (nie macie wyboru, ha).

Nie przedłużam, miłego dnia!

Pojutrze [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz