15

42 12 3
                                    

-Nareszcie mogę cię ubrać! - wyciągnęłam z szafy długi, gruby, biały płaszcz po kostki... Nie pytajcie, po co mi tak długi, gdyż powiem jedno: JESTEM ZMARZLUCHEM.
Ubrałam kupioną niedawno sukienkę i czarne, wysokie botki z kolekcji Perfect Road. *Jak ja bym przełamała tą całą dziewczęcość i wygląd niewinnej istoty jakimś seksownym dodatkiem! * Stwierdziłam, że będą to włosy, które podkręciłam i zostawiłam rozpuszczone, bo i tak się nie staram, gdyż do dwóch godzin ich w ogóle nie będzie ze względu na moje grube, ciężkie oraz jakże sztywne włosy,które o dziwo, wyszły mi bardzo ładne, głębokie fale powodując wrażenie bardziej smukłej twarzy. Wzięłam czarną torebkę, którą otrzymałam od Izy kiedyś na urodziny oraz znalazłam czarne, skórzane rękawiczki, przez co patrząc na siebie w lustrze, czuję się jak MISS MURDERESS (postać z mojej własnej książki). Na zewnątrz jest odczuwane z -10°C. Tak, mamy początek października, gdzie jeszcze wczoraj zachwycałam się złotą, ciepłą jesienią na spacerze ze starszą kobietą, panią Jadzią, którą odwiedzam co półtora tygodnia w ramach wolontariatu. Matko! Prawie zapomniałabym o tak ważnym elemencie w mej stylizacji, czyli bransoletce. W moim makijażu jedyne, co się zmieniło, to kolor szminki na bardziej ciemny nude, przez co seryjnie czuję się taka odświętna. Czemu ja się na to godzę? To tylko jego osiemnastka, w dodatku spóźniona. Kto odprawia urodziny trzy miesiące po nich? No cóż... Prezent mam już gotowy. Chłopak ma za chwilę przyjechać, ale w głębi duszy, pragnę, by o mnie zapomniał i nie będę wtedy musiała udawać przy wszystkich jego nieszczęsnej dziewczyny i być na imprezie, udając, że czuję się świetnie, chociaż tak naprawdę będę wewnętrznie umierać, lecz niestety, zatrąbił. Wyszłam z domu jak modelka, naprawdę. Takich wygodnych, wysokich butów jeszcze nie miałam. Aaron aż spuścił szyby, abym zobaczyła, jak szczęka mu opadła:

-Wyglądasz jak milion dolarów! Tak pięknie! Najpiękniejsza dziewczyna pod słońcem właśnie siedzi koło mnie. Mogę umierać. - prawie to wykrzyczał, gestykulując rękami nad kierownicą.
-Och, nie przesadzaj. Wyglądam, jakbym szła kogoś zabić. - machnęłam ręką, prawdopodobnie się rumieniąc.
-Mnie już zabiłaś. Gratulacje, teraz nie będę mógł się skupić. Jeszcze te twoje kwiatowe perfumy... Przyprawiają mnie o rozkojarzenie. - zaciągnął głęboko nosem i powoli wydusił powietrze tak, jakby się zrelaksował.
-No, lepiej żebyś umiał. - nerwowo się zaśmiałam.
-Możemy jechać?
-Jasne.- puścił oczko i ruszył samochód. Jechaliśmy z dwadzieścia minut, a w jego aucie leciała muzyka niczym z mojej składanki na telefonie zatytułowanej DESPONDENCY:
-Czy ty układasz składanki w radiu pode mnie? - spytałam się, opierając rękami o kolana.
-No, wiesz... Masz ciekawy gust muzyczny mom zdaniem, ponieważ słuchasz takie perełki w muzyce lubiane przeze mnie, które nie są aż tak znane albo hity naszego dzieciństwa.
- Ja myślałam, że nie zwracasz uwagi na to, co słucham na telefonie, ale dobrze, skoro wolne, basowe, bitowe piosenki wpadają ci w ucho, to nie mam nic przeciwko, a nawet się cieszę.
~"I give you a ticket to the midnight show. We can hit the road and we can go go go. Turn our faces in and you can kiss me slow.
And I can turn around and say I told you so. ~* lekko śpiewał do piosenki, spoglądając na mnie na światłach, gdy
w jego oczach odbijały się kolory neonów. Rozumiejąc każde słowo z zanuconego fragmentu, poczułam się nieswojo, a na mej twarzy wyczuwałam wypieki, które momentalnie starałam się stłumić. Chłopak zatrzymał auto pod lokalem w stylu barokowym i otworzył mi drzwi samochodu oraz chwycił za dłoń, po czym zaprowadził do środka, gdzie zdjął mój długi płaszcz, tyle dobrze, że wewnątrz nie było zimno, następnie weszłam z nim do środka, gdzie muzyka już leciała, a DJem był jego młodszy brat. Wręczyłam prezent Aaronowi, za co dostałam całusa w policzek. Ile bym teraz mogła dać, by ten pocałunek znalazł się w innym miejscu na mej twarzy. Nagle oślepił mnie flash aparatu, ponieważ ktoś mi zrobił zdjęcie, lecz nie mogłam dokładnie zobaczyć, gdyż wszystko było rozmazane. Usiadłam na wyznaczonym wcześniej przez chłopaka dla mnie krześle, lecz od razu mężczyzna objął moją rękę:
-Nie ma siedzenia, młoda panno, Aleksandro. Mam zamiar wytańczyć z tobą cały wieczór. - powiedział, obkręcając mnie wokół właśnej osi. Teraz zauważyłam, że mimo wysokich butów, nadal jestem od niego niższa o parę marnych centymetrów, co świadczy o tym, że mimo mych starań zawsze będę niską blondynką uważają wśród koleżanek za wysoką jędzę.
-No, a jedzenie? - spytałam, nerwowo się śmiejąc i łapiąc równowagę po obrocie.
-Ty tylko o jednym...-zaśmialiśmy się. - Specjalnie dla ciebie wybrałem kluski śląskie, wiesz? - objął mnie w talii i obdarzył najpiękniejszym uśmiechem, jaki widziałam.
-Jesteś słodki. - dałam mu buziaka w policzek i oparłam głowę o jego ramię. Pogłaskał mnie po plecach, przy czym dostałam lekkiego dreszczu, nie wiem dając po sobie tego poznać.
Powoli zaczęli się już zbierać zaproszeni goście, a Aaron chciał koniecznie każdemu mnie przedstawić. Czy on na pewno bierze to na luzie, z wiedzą, że to wszystko jest pozorowane? Co mi tam... Pani Jadzia cały czas powtarza mi, że muszę otworzyć się na ludzi, tudzież nowe znajomości, a szczególnie chłopców, ponieważ młodość nie będzie trwać wiecznie, a ja ją marnuję i ze wszystkim co ma związek z miłością, zwlekam tak, że się ślubu nie doczekam. Przypomniały mi się jej piękne słowa wypowiedziane na ławce w parku koło domu spokojnej starości:" Młodość to okazja do bycia skrytym szaleńcem nie znającym życia i słowa NUDA. Na książki osadzone kurzem i przesiadywanie w czterech ścianach przyjdzie jeszcze czas.", do których powinnam zacząć się stosować. Chłopak zaczął od rodziny, a dokładniej rodziców, którzy wydali mi się sympatyczni i zainteresowani moją osobą. Nie wiem, dlaczego jego koleżanki patrzyły na mnie z taką obrazą, jakby myślały, że chcę być od nich lepsza. Bzdura. Poszłam usiąść przy stole, gdzie na przeciwko mnie siedziała matka chłopaka zaczynająca naszą rozmowę:
-Powiedz mi, Olu, jak poznałaś się z moim synem? - uśmiech towarzyszył jej twarzy. Nie dowierzałam, iż mam okazję porozmawiać prywatnie z jedną z lepszych producentek i reżyserek w Europie.
-Poznaliśmy się, uczęszczając na kółko teatralne. Zaprzyjaźniliśmy się. - zaczęłam mówić, ukazując moje opanowanie i zerowy stres rozmową, ponieważ z jej miny wywnioskowałam, iż chciała te emocje we mnie wzbudzić.
-Przeprszam, mój syn i teatr? Jestem pod wrażeniem. Szkoda, że nic nam nie powiedział... - przerwał mi jego tata. Nagle przyszedł chłopak, dotykając mojego ramienia i siadając.
-O czym rozmawiacie? - spytał, sięgając po mój kieliszek z bezalkoholowym szampanem, biorąc z niego łyk, na co uniosłam brew, myśląc czy coś mu się nie pomyliło.
-O tym, jak poznałeś się z uroczą Olą. - odpowiedziała jego mama stanowczym, lecz miłym tonem.
-Ach, no tak. Gramy główne role w przedstawieniu szkolnym i tak jakoś wyszło, że się bardzo polubiliśmy. - jego piękny uśmiech uspokajał mnie. Chwilę rozmawiałam jeszcze z jego rodzicami, a nawet się pośmialiśmy, opowiadając sobie przeróżne rzeczy i wzajemnie słuchając. Kobieta w pewnym momencie powiedziała:
-Bardzo się cieszę, że Aaron znalazł taką miłą pannę jak ty. Jego wcześniejsza dziewczyna była dość... Skomplikowana? Nietaktowna w szczególności, ale na szczęście dość szybko to zrozumiał, chociaż szkoda, że musiały do tego doprowadzić liczne kłótnie. - nie wiedziałam, o co chodzi kobiecie, lecz wewnętrznie poczułam, że nie jest to osobliwy temat pozostawiający po sobie piętno przesączone goryczą i smutkiem, więc nie chciałam się w to mieszać.
-Mamo, miałem wtedy może z szesnaście lat. Długo będziesz mi to jeszcze wypominać? Dopuściłem się zmyłki. Popełniam błędy ciągle na nowo, ponieważ tak samo jak ty jestem istotą ludzką i posiadam prawo do pomyłki. Było, minęło, co nie znaczy, że możemy sobie ciągle do tego wracać jak do wspomnień z wakacji, tak? - w tym momencie powaga młodego mężczyzny mi w jednej chwili zaimponowała, jak i spowodowała uczucie obawy przed konfliktem.
-Nie złość się na swoją mamę, Aaron. Chce dla ciebie jak najlepiej i powinieneś docenić jej troskliwość. - dodałam, łapiąc jego ramię.
- Mądrze mówisz, Olu. Jeśli nie chcesz mnie słuchać, to przynajmniej posłuchaj Aleksandry, może dzięki niej uda ci się dostrzec, że świat nie kręci się wokół ciebie. - czy oni się zaraz pokłócą? Tylko nie to. To jest ostatnia rzecz, przy której chcę dzisiaj uczestniczyć. Chłopak dotknął mojej dłoni i poprosił wzrokiem, bym wstała, co zrobiłam, przy okazji poprawiając dół sukienki.
-Dobrze, mamo, przemyślę swoje zachowanie, a teraz przepraszam, ale porywam wam Olę, gdyż chcę z nią zatańczyć. - dobrze, jednak nie będzie kłótni.
Chłopak zakręcił mną na parkiecie i przyciągnął do swojego torsu, budując we mnie napięcie. Myślałam, że już wystarczająco radzę sobie z jego bliskością, lecz wystarczyło jeden dotyk opuszkami palców na mej talii by Aaron wyprowadził mnie z tego błędu, jednocześnie wbudził i wybudził mnie z przyjemnego transu, powodując niepokój. Pod jego dotykiem moje ciało zadrżało wśród jego ramion oplatających mnie opiekuńczo i powodując zimne dreszcze, co niewątpliwie spodobało się młodemu mężczyźnie, co stwierdziłam po jego czarującym uśmieszku, wyprowadzając mnie jeszcze bardziej z poczucia takowego bezpieczeństwa i spokoju duszy. Kołysaliśmy się w rytm muzyki zdający się niemal głuchy w tym momencie. Kołysaliśmy się we własnym rytmie odbiegającym od taktu melodii, spoglądając wzajemnie w oczy wyrażające swymi spojrzeniami tysiące emocji bez żadnej konkretnej na czele. Łapiąc nasz rytm, chłopak zaburzył jego spokój, nagłym, dynamicznym obrotem mnie wokół własnej osi, przez co nasza spontaniczna choreografia nabrała życia i żwawego tempa, powodując przy tym mój przeloty niepokój tą sytuacją szybko zmieniony w rozmiłowanie. Odczuwałam na sobie w tym momencie wzrok większości ludzi, lecz nie przejmowałam się tym, a jedynie pogrążyłam w stylu powolnej cha chy i walca angielskiego w naszym wykonaniu, przy czym położyłam głowę na jego ramieniu, znowu będąc w jego gorącym objęciu, odczuwając przy tym, jak nietaktowne bicie naszych serc staje się jednym, głuchym dźwiękiem. Czułam, jak moja zimna, pulchna dłoń zaczyna się pocić w jego uścisku, ale najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało w żadnym stopniu, gdyż nadal jej nie puścił. Mogłam stwierdzić, iż Aaron wprawił mnie w błogie uczucie bycia najszczęśliwszą księżniczką tańczącą z przystojnym księciem z sąsiedniego królestwa na balu. I gdy już mój układ nerwowy wrócił do stanu mediany, a me sztywne, jak dotąd przy jego dotyku, ciało uspokoiło się, mężczyzna w szybkim tempie objął mnie mocnej w talii, następnie spuszczając w dół jak w scenach filmowych i mocno trzymając mą dłoń, obdarzając mnie przy tym urzekającym uśmiechem, przez co moje serce biło trzy razy szybciej niż zwykle. Momentalnie przyciągnął mnie z powrotem do jego torsu tak blisko, by nasze nosy stykały się czubkami, a przyspieszone oddechy zrównały się w jeden głęboki wdech. Spoczęliśmy na moment, by zaczerpnąć tchu, a następnie ponownie fascynowaliśmy naszych obserwatorów pożądanym przez nas zbliżeniem podczas tańca Wymęczona aktywnością fizyczną z mym partnerem, wybrałam się porozmawiać z jego znajomymi, gdzie konwersacja się kleiła, lecz w pewnym momencie zauważyłam, że mojego udawanego chłopaka nie ma nigdzie na sali, więc stwierdziłam, iż pójdę go poszukać. Zastałam mężczyznę w szatni, kiedy toczył rozmowę z kolegami, lecz w pewnym momencie usłyszałam niesmaczny tekst jednego:
"Z tej twojej laski to fajna dupa jest. Trochę przy sobie, ale powiem ci, Aaron, że brałbym.". Na te słowa uniosłam brew na znak zdziwienia i już miałam podejść, by przywitać go z moją siłą w dłoniach, gdyż miałam niemiłosierną ochotę, by uderzyć tego pajaca w twarz, lecz chłopak nawet nie zdążył dokończyć swojej fascynującej wypowiedzi, ponieważ nim się obejrzałam, Aaron spuścił mu łomot w nos, na co ten niemal stracił równowagę, a wokół nich rozległo się popularne odgłosy publiki podczas walki. Szatyn po agresywnym występie dodał tylko "Nigdy więcej nie nazywaj w taki przedmiotowy sposób Oli.", po czym szybkim krokiem ulotnił się z lokalu. Zostałam zszokowana jego reakcją, niemal wstrząśnięta, więc ubrałam płaszcz i poszłam zdecydowanym krokiem za chłopakiem, którego znalazłam go w ogródku restauracji przesiadującego na drewnianej ławce, gdzie siedział pochylony w dół, jedynie opierając się na łokciach. Spoczęłam koło niego, próbując uspokoić me koziołki w podbrzuszu, następnie popatrzyłam na jego skupioną na punkcie w oddali twarz. Nie zwrócił uwagi na moje przyjście:
-Dlaczego tak zareagowałeś? Przecież wiesz, że jest pod wpływem alkoholu i nie panuje nad tym, co mówi. - zaczęłam spokojnie rozmowę, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy, oraz obejmując jego skostniałą dłoń w mojej.
-No to już wytrzeźwiał. Nikt nie powinien tak traktować dam. Nazwał cię niezłą dupą, a tak nie można przezywać kobiet... Szczególnie ciebie.
-Mnie? - zdziwiłam się jego odpowiedzią. - Dlaczego mnie?
-Przecież jesteś moją dziewczyną.- oburzony odparł na moje bezsensowne pytanie.
-Udawaną.
-No i co z tego. Udawana czy nie i tak nie ma prawa ciebie tak traktować. Uznajmy, że jesteś dla mnie ważną osobą, którą darzę większą sympatią niż pozostałość. Przyzwyczaiłem się do twojej obecności. Jesteś taką jakby moją własną ostoją. Potrafisz nade mną zapanować bardziej niż ktokolwiek inny i nie wiem, dlaczego. Nie będę pozwalał nikomu cię przezywać.
-Och, Aaron. - objęłam chłopaka siedzącego obok mnie na ławce. To, co powiedział, było tkliwe. Zastanawiam się czy jest pewny tego, co mówi, czy to po prostu przypływ emocji. Jedyne, co teraz przychodzi mi na myśl, to ostanie słowa Izy, potwierdzające, iż dziewczyna ma w takim razie rację, że chłopak jest zauroczony. Nie stwierdzę, że zakochany. Położył głowę na moim ramieniu.
-Nie jest ci zimno? - zerknął na mnie spod brwi oraz dotknął mej drugiej dłoni.
- Nie, mam gruby płaszcz.- skłamałam, gdyż cała marzłam.
-I tak wiem, że nie mówisz teraz prawdy.
-No, może i nie, ale to chyba bardziej jest tobie chłodno, jesteś w samym garniturze, przez co pewnie będziesz przeziębiony.
- Niewykluczone. W sumie to tobie zawsze jest zimno. - delikatnie się zaśmiał. Patrzyłam na oddalone od nas oświetlone miasto, gdzie niebo było już różowawe. - Na co tak patrzysz? - spytał. Gwałtownie wstałam i oparłam się rękami o barierkę.
-Czyż wieczorne niebo nie jest piękne? Takie relaksujące? Tajemnicze...? Uwielbiam takie widoki. - odwróciłam się uśmiechnięta w stronę chłopaka, wnet usłyszałam migawkę aparatu. - O ty!
-Bardzo ładnie wyszłaś. - pokazał mi zdjęcie. - Odpowiadając na twoje pytanie... Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, ale jakbym pomyślał, to masz rację, jest to fascynujący widok. - stanął koło mnie i splótł nasze dłonie. - Nie chcę ci zabierać tego relaksu, ale mogą nas szukać, wiesz?
-Postójmy jeszcze chwilę i zaczerpnijmy tego chłodnego powietrza, zanim wejdziemy ponownie do tej duchoty i po raz kolejny wymęczysz mnie na oświetlonym parkiecie. - na jego twarzy uwidocznił się chłopięcy uśmiech spowodowany moimi słowami. Aaron zbliżył się ku mnie i ponownie zaczął kołysać do nieznanego nam rytmu wytworzonego osobiście w naszych głowach, podczas gdy ponownie znajdowałam się w objęciach szatyna opierającego brodę o mą głowę, po czym wróciliśmy na salę, gdzie wszyscy się bawili, no, prawie wszyscy. Następnie porozmawiałam sobie jeszcze z jego znajomymi, ktorzy wydali się bardzo sympatyczni, a także zajadałam wystawionym na stole jedzeniem, popijając go bezalkoholowym szampanem bądź sokiem pomarańczowym postawionym w wysokim wazonie na wodę koło mnie.
Impreza dobiegła końca, więc goście zaczęli się już zbierać do domu, a ja w ich przeciwieństwie pomogłam posprzątać. Gdy skończyliśmy, Aaron zaproponował mi podwózkę, na co oczywiście, zgodziłam się, gdyż nie miałam zamiaru iść pieszo do domu po 22:00. Przyznam, że byłam już bardzo zmęczona, nogi odmawiały mi posłuszeństwa i marzyłam, by zdjąć buty i przejść się boso po zimnym parkiecie bądź położyć się i pogrążyć we śnie. Gdy ubierałam płaszcz, podeszła do mnie ciemnowłosa matka Aarona przykrywająca swe ramiona zdobioną, ciemnawą hustą:
-Bardzo cieszę się, że mogłam cię poznać. - spojrzała na mnie, podając synowi kluczyki, które pewnie przechowywała na czas przyjęcia.
-Ja również jestem uradowana. - odpowiedziałam jej z delikatnym uśmiechem.
-Koniecznie musisz nas odwiedzać. Co ty na to, byś przyszła na obiad za tydzień?
-Bardzo dziękuję za zaproszenie, lecz nie wiem czy będę w stanie przyjść. Dam jeszcze Pani znać poprzez Aarona.
-Mamo, w sobotę idziesz na premierę filmu, zapomniałaś? - szatyn dodał od siebie, poprawiając mi kołnierz płaszcza.
-Ach, na śmierć bym zapomniała. W takim razie kiedy indziej się spotkamy, Olu. Miłego wieczoru.
-Dziękuję i wzajemnie. Do widzenia!
Kobieta odpowiedziała mi, po czym wyszłam. Wsiadłam do auta i pojechaliśmy pod mój dom:
-Nie musisz być taka miła dla mojej mamy, Alex. - zaśmiał się.
-O co ci chodzi? Zwyczajnie z nią rozmawiałam.
-O nic, o nic... - zaśmiał się. Po dwudziestu minutach byłam pod mieszkaniem. Gdy chciałam już wysiąść, chłopak zaczepił mnie. - Dziękuję, że przyszłaś i mi wiernie towarzyszyłaś. - dostał za to dużego całusa w policzek. - Nie tu mam usta, wiesz? - przewróciłam oczami i złożyłam pocałunek na jego ustach. - Tak lepiej.
-Dzięki za dzisiaj, dobranoc!
Chłopak odpowiedział, a ja wyszłam z auta w stronę drzwi. Weszłam do domu oraz ubrałam się w piżamę. Nie mam ochoty i sił, by zmyć makijaż, tym bardziej zrobić wpis do pamiętnika. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

Hejka! Jak się Wam podobał rozdział? Taka ciekawostka- pomysł na tą część był pierwszym, który zapoczątkował "Pojutrze". Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że mogłam go w końcu udostępnić! Piosenka u góry, bardzo długo mi towarzyszy i wyobrażam sobie, że główni bohaterowie właśnie do niej tańczą. Tak samo jak do "I Mean it" G-Eazy. Nie przedłużam, miłego dnia/wieczoru!

*tekst pochodzi z piosenki "Kid Wonder" autorstwa Allie X

Pojutrze [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz