-Ty naprawdę myślałaś, że Cię kocham? Że brałem ten związek na poważnie? I jeszcze się zakochałaś? Ale jesteś głupia i łatwowierna! -Aaron zaśmiał mi się prosto w mokrą od łez, praktycznie przykrytą przez moje niedbale ułożone włosy, twarz.
-To czemu mnie tak traktowałeś? Po co to wszystko zaplanowałeś?
-Chciałem się tylko zabawić. Nic do ciebie nie czuję, Alex.
-Zabawić? Mną? Jak mogłeś!
-Mam ten urok. Między nami i udawanym związkiem koniec. Nara.
Wyszedł z pomieszczenia, a ja jeszcze bardziej zalałam się łzami.
Nagle wybudził mnie ze snu alarm, więc gwałtownie wstałam cała mokra od potu. Bolała mnie głowa. Koło mnie leżał zeszyt na moje szkice, otwarty w tym momencie był na szczegółowym rysunku motyla. Spojrzałam na zegarek: 7:13, to już była druga drzemka, za dwadzieścia minut mam ostatni autobus do szkoły, przez co jest opcja, że się spóźnię. W zasadzie to mi nie zależy, ponieważ pierwszą lekcją jest wf jednak i tak wstałam, przyszykowałam się do szkoły i wyszłam. W autobusie spotkałam wiele znajomych już mi twarzy. Stojąc tak, przypomniałam sobie mój dzisiejszy sen, który zdawał się nadzwyczaj realistyczny. Praktycznie zawsze mam mary wiążące się z moim życiem, ale ta była zbyt prawdziwa. Pewnie psychika chce mi dać do świadomości informację, że źle robię i będę czegoś żałować,lecz nawet nie mam zamiaru sprawdzać znaczenia tego snu w senniku, ponieważ jak ostatnio to zrobiłam, to wyszło, że muszę szykować się na swoją nagłą śmierć. Bzdura.
Dzień w szkole mijał bardzo spokojnie, a pod koniec lekcji wybrałam się na próbę, gdzie potańczyłam i pośpiewałam razem z moją teatralną rodzinką. Przyznam, że poznałam ich miesiąc temu, a odczuwam, jakbym znała ich wszystkich całe życie. Nasze próby są niezwykle, bardzo dobrze się na nich bawię, mimo iż wyciąga to ze mnie prawie całą energię, to i tak wracam z nich uradowana i przepełniona pozytywnym nastawieniem. Inne osoby ćwiczą na przykład na siłowni albo biegają, by osiągnąć taki stan, a mi wystarczy dobra zabawa i praca na scenie. Dzisiaj miałam zostać jeszcze godzinę sama z Aaronem, by ustalić pewne szczegóły. Wszyscy już sobie poszli, więc zostałam tylko ja i onieśmielający mnie on, przez co wzięliśmy się do pracy i szło nam to nawet sprawnie, lecz w pewnym momencie chłopak chyba już nie wytrzymał mojej oficjalnego nastawienia przy nim i wydusił z siebie:
*Romeo całuje Julię *
-Aaron, tego tu nie ma. Jest
*Romeo prowadzi Julię za rękę*.
-Dobrze, poprowadzi ją za rękę. - zrobił to, co powiedział. - A potem? Wiesz, zawsze możemy negocjować.- uśmiechnął się do mnie szeroko, ukazując szereg białych zębów.
-A potem pokazuje jej piękną Veronę... -on próbuje sobie przypomnieć tą scenę, przez co zerka w ksero.
- Halo, halo! Tego też tutaj nie ma.
-Możemy przecież negocjować. - uśmiechnął się po raz kolejny. Nie wiem dlaczego, ale podobał mi się ten uśmiech. Zbliżył się, ale nie tak blisko.
- Hmm... Czyli popierasz rokowanie. Cudownie. Zapamiętam. - wykonał teatralny gest rękami.
-Najpierw zapamiętaj rolę, którą mówisz. -westchnęłam i delikatnie się zaśmiałam. Objął mnie ręką w talii i przyciągnął bardziej do siebie, powodując u mnie atak paniki w klatce piersiowej.
- Ale dała Ci pocisk. - do sali weszła pani Ania,przez co odsunęłam się od niego.
- Romeo bierzę ją za rękę i prowadzi ku ławce. Dziewczyna wtula się w jego bark i poprawia sukienkę. Zerkają przed siebie. Toczą rozmowę [...]-dodała nauczycielka. Zerkamy obaj w ksero.
-Tego też tutaj nie ma. - razem z chłopakiem dodajemy od siebie, a Pani Ania parsknęła śmiechem.
-To teraz już będzie. - zrobiliśmy to.
Mijały kolejne minuty, a nasza praca już była bardziej zgrana, ale nadal męcząca,przy czym towarzyszył mi pulsujący ból głowy. To pewnie wina skaczącego ciśnienia i wiejącego z 50km/h wiatru. Po dwudziestu minutach byłam już wolna i w spokoju mogłam pójść do domu i napić się gorącej herbaty z cytryną, na którą mam ochotę od rana, więc pożegnałam się z wszystkimi i poszłam. Wyszłam na zewnątrz, rozpuściłam włosy z kucyka oraz ubrałam jesienną czapkę, by mnie nie przewiało w taką pogodę. Idąc dziedzińcem w stronę wyjścia, zetknęłam się ze wzrokiem wysokiego blondyna o brązowych oczach ubranego w czarną, skórzaną kurtkę. Jego włosy sterczały w niedbale. Wiem o nim tylko tyle, że jest on z równoległej klasy i głównie to kojarzę go z porannego autobusu, ponieważ zawsze siedzi na samym tyle z ołówkiem i zeszytem w ręku i teraz też trzymał te przedmioty. Uśmiechnęłam się do niego z uprzejmości i założyłam słuchawki. Po ok. trzydziestu minutach byłam już w domu, gdzie zabrałam się za naukę, aż nagle dostałam SMS:
" Czemu poszłaś tak szybko? Chciałem cię zabrać na lody :("
" Na lody? Jest październik! Poza tym... Jestem strasznie zmęczona, w dodatku boli mnie głowa. Napiszę potem. Buziak :*"
" OK, zdrowiej :*"
Wzięłam ketonal i wróciłam do odrabiania zadania domowego z języka niemieckiego. Nie ma tragedii. Lepszy niemiecki niż taka matematyka. Nie wiem, kiedy mi się zasnęło, ale obudziły mnie wibracje telefonu leżącego koło mojej głowy. SMS od mamy" Jesteś poza zasięgiem! Postaw wodę na ziemniaki.".Kilka dni później.
Otwierając swoją szafkę, wypadła z niej twardsza kartka w formacie A6 lekko zagięta na pół. Na wierzchu było napisane moje imię, więc podniosłam ją i otworzyłam, a w środku ukazał się piękny szkic, zrobiony ołówkiem o bardzo ciemnym graficie, starego, dużego placu przypominającego nasz szkolny dziedziniec. Na środku rysunku stała ostro wyszkicowana dziewczyna w czarnym płaszczu do kolan i czapce, pod którą znajdowały się rozczochrane, jasne włosy. Domyślam się, że to byłam ja. Cudowny obrazek. Widać, że zrobiony w pośpiechu, ruchu, ale jak mam być szczera, to takie szkice lubię najbardziej. Z drugiej strony kartki było napisane:
"Ładnie się uśmiechasz. Polepszyłaś mi humor, miłego dnia! F.K."
Mimo, że nie znam nikogo o takich inicjałach i ładnym piśmie, domyślam się, kim ta osoba jest.Hej! Odczuwam chory niedosyt po tym rozdziale. Niestety, ale nie miałam weny i chęci, by go napisać. Jednak jakimś cudem mamy 888 słów (?). Przynajmniej wkracza do Nas nowa, tajemnicza postać. Ile może namieszać w spokojnym życiu Aleksandry? Działam dziś jak Polsat.
CZYTASZ
Pojutrze [ZAWIESZONE]
Romance~Wraz z pójściem do liceum mamy dla siebie mniej czasu i widujemy się jedynie na korytarzu bądź w ławce, co nie przeszkadza mi w dużej mierze, bo nadal się bardzo dobrze dogadujemy, tylko teraz, w świetle upragnionej już przez nas szesnastki, tak ja...