Wtorek (28 dni PRZED)

7.5K 352 15
                                    

Pierwszy dzień szkoły zawsze wydawał mi się być tym najlepszym. Na lekcjach właściwie nic nie robiliśmy, no może z wyjątkiem tych zasad BHP, do których i tak nikt się nie stosował. Siedząc w klasie chemicznej, odliczałam minuty do cudownego dźwięku dzwonka i przerwy na lunch, patrząc pustym wzrokiem na zegar. Nie mogłam się za bardzo skupić przez chłopaka, który siedział za mną i chrapał dosyć głośno. Dziwne, że nauczycielka jeszcze na niego nie nawrzeszczała. Nazywa się Colin i jak można się domyślić: kujonem to on nie jest.

-O czym tak myślisz, Lee? -Zapytała dziewczyna, z którą siedziałam w ławce. Grace jest jedną z tych normalnych osób, a jednocześnie nienormalnych, bo zadaje się ze mną i z Adamem. Tylko ona nazywa mnie „Lee". Teraz patrzyła na mnie kątem oka, ale nadal szkicowała coś w zeszycie.

-Colin chyba się nie wyspał - stwierdziłam. -Ale mógłby kupić sobie takie coś na chrapanie, nie sądzisz?

Dziewczyna zaśmiała się. -No w sumie racja.

Nagle rozbrzmiał ten cudowny dźwięk zwiastujący przerwę na lunch, na której miałam spotkać się z Adamem przy jego szafce, bo miał mi coś pokazać. Już się boję. Ostatnim razem kiedy powiedział mi, że musi mi coś pokazać, byliśmy w czwartej klasie podstawówki i tym czymś okazała się być zdechła i rozkładająca się już żaba. W moim worku na buty.

Spakowałam podręcznik i zeszyt do torby, a następnie odwróciłam się do wciąż śpiącego chłopaka.

-Colin, - powiedziałam, dotykając jego ramienia. Ani drgnął. -COLIN, PRZERWA NA LUNCH. TERAZ!

Krzyk chyba podziałał na niego pokrzepiająco, bo zerwał się z miejsca i przetarł zaspane oczy. -Lunch? Jak miło. Dzięki Lily. - I wyszedł z klasy. Super.

Razem z Grace szłyśmy w stronę stołówki, ale ja miałam jeszcze spotkać się z tym typem, który zwie się moim najlepszym przyjacielem.

-To ty idź, a ja zajmę jakiś stolik dla nas. -Powiedziała i poszła dalej korytarzem. Grace jest strasznie wysoka i szczupła. Moim zdaniem mogłaby dorabiać jako modelka czy coś. Zazdrościłam jej wzrostu, bo chyba nikt nie chciałby być takim skrzatem jakim niestety jestem ja.

Skręciłam w prawo, tam gdzie znajdują się wszystkie szafki dla uczniów. Adam stał i wyraźnie kogoś szukał. Kiedy mnie zobaczył zaczął dawać mi znaki, żebym przyspieszyła.

-No to co tam masz? -Spytałam stając przy nim.

Adam uśmiechnął się tajemniczo i otworzył szafkę. Na jej drzwiach wisiało nasze zdjęcie wielkości kartki A4. Dotknęłam palcami naszych postaci i uśmiechnęłam się.

-Fajne, co? Wczoraj przy drukowaniu tego zdjęcia pomyliły mi się opcje w drukarce i tak wyszło. Stwierdziłem, że moja szafka jest pusta, nie ma w niej życia i w ogóle panuje poczucie beznadziei, dlatego postanowiłem je tu wstawić. Sądząc po twojej minie podoba ci się. -Powiedział. Zamknął szafkę, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę stołówki, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. -Jeśli masz zamiar mi tu płakać ze wzruszenia, to błagam, najpierw chodźmy coś zjeść, bo umieram z głodu. A jak umrę to kto cię będzie pocieszał?

-Co? Zresztą nieważne. To był naprawdę świetny pomysł. Podziękujmy twojemu brakowi talentu, jeśli chodzi o nowinki techniczne. Ja swojego jeszcze nie wywołałam. Moja mama powiedziała, że może to za mnie zrobić.

-Wiesz, zawsze mogę zrobić dla ciebie zdjęcie mnie bez koszulki. -Na jego twarzy pojawiło się przerażenie.- Chociaż nie. To by było niebezpieczne, gdybyś tak miała to zdjęcie w szafce i jakieś stado napalonych dziewczyn by je zobaczyło. Stratowały by cię! Boże, nie! Nie będzie półnagich zdjęć. -Spojrzałam na niego unosząc wysoko brwi, ale powstrzymałam się przed ciętą uwagą.

It's complicated... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz