Piątek (11 dni PRZED)

3.9K 306 15
                                    

-Mamy problem -oznajmił Adam, gdy zamykałam moją szafkę, wcześniej wyjmując z niej podręcznik do historii.

Spojrzałam na mojego przyjaciela, który teraz opierał się o szafki obok.

-Niby jaki? -Zapytałam. -Chyba wszystko już ustaliliśmy.

Chłopak westchnął odpychając się od szafek i stanął przy mnie.  -No tak, ale nie mam żadnego garnituru czy czegoś w czym przychodzi się na te wszystkie imprezy rodzinne i tak dalej.

Tym razem westchnęłam ja. -Wystarczy, że nie przyjdziesz w piżamie albo w dresie. Nie spinaj się tak, Ad. Będzie dobrze -uśmiechnęłam się i ruszyłam korytarzem do sali historycznej.

-Uch, dobra - wymamrotał Adam idąc za mną. -Wiesz, w tych wszystkich filmach dla nastolatek zawsze jest tak, że facet ma mieć ubranie pod kolor tego co nosi jego dziewczyna. Po prostu staram się unikać kłótni, Lily.

Zaśmiałam się i odwróciłam twarzą do niego. -Za dużo Disney Channel, kolego.

Adam posłał mi krzywy uśmiech. -Ha, ha. Bardzo śmieszne. No naprawdę. Nie moja wina, że Cassie często do mnie wpada i się nam czasem nudzi, więc zaczynamy oglądać te wszystkie bajki...

Cassie to młodsza kuzynka Adama. Czasem pomagam mu w opiece nad nią. Ma dziewięć lat i jest cudowna.

-Ona jest urocza.

Adam zmarszczył brwi. -Zupełnie tak jak ja, nie sądzisz?

                                       ***

Po zajęciach udaliśmy się do domu mojego przyjaciela w celu wybrania mu jakiegoś ubrania na jutrzejszą uroczystość. Na początku było w porządku. Wybraliśmy koszulę i spodnie. Gorzej było z krawatem. Adam uparł się, że pod żadnym pozorem go nie założy. Chwilę się o to kłóciliśmy, ale potem oboje uznaliśmy, że nie będzie on potrzebny. Potem w moją akcję o nazwie "Ubierz nastolatka, któremu nic nie pasuje", zaangażowała się mama Adama. Wyprasowała pogniecione ubrania, które wybraliśmy, a potem zmusiła syna, by pokazał się w tym przed nami.

Chłopak zamknął się w łazience, żeby założyć ubrania, a ja i pani Evans siedziałyśmy na łóżku w jego pokoju.

-Dziękuję za pomoc. Bez pani pewnie nadal bym się z nim kłóciła -powiedziałam do kobiety o włosach w kolorze ciemnego blondu. Zaśmiała się i uścisnęła moją dłoń.

-Nie ma sprawy, kochanie. Wiem jaki potrafi być mój syn jeśli chodzi o tego typu rzeczy. Niestety wdał się w ojca.

I właśnie w tym momencie do pokoju wszedł jakby odmieniony Adam. Wyglądał naprawdę dobrze w czarnych spodniach i białej koszuli. Na ramionach spoczywała rówież czarna marynarka. Klasycznie, ale za to jaki efekt.

-Wow, Ad! Wyglądasz... wyglądasz jak prawdziwy facet -myślę, że w jego przypadku to olbrzymi komplement.

Mój przyjaciel zmierzył mnie nienawistnym spojrzeniem. -Sugerujesz, że wcześniej nim nie byłem? -Zapytał, przepuszczając swoją mamę w drzwiach. Powiedziała, że musi uwiecznić moment, w którym jej syn wygląda tak elegancko. Zupełnie jak nie on.

Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Zaczęłam poprawiać kołnierzyk jego koszuli.

-A tak na serio to super wyglądasz, Ad -spojrzałam mu w oczy. -Tylko trochę jak nie mój Adam.

Po tych słowach patrzyliśmy na siebie w ciszy. Nadal trzymałam dłońmi kołnierzyk. To był... niezręczny moment, chociaż sama nie wiem dlaczego. Ostatnio czuję, że w moim życiu zaczęło się coś zmieniać. Pytanie brzmi, czy te zmiany mają coś wspólnego z moim najlepszym przyjacielem?

-No dobra dzieciaki, ustawiać się, bo robię zdjęcie! - Szybko odsunęliśmy się od siebie na głos pani Evans, która teraz stała w drzwiach z aparatem w ręku.

Spojrzałam w dół, włosami chcąc zasłonić zarumienione policzki.

Adam odchrząknął i spojrzał na rodzicielkę. -Mamo, czy to naprawdę konieczne?

-Tak! A teraz nie gadaj, tylko grzecznie obejmij Lily. -Popatrzyła na mnie. -Lily, złotko, chodź, proszę.

Nie chcąc się narażać stanęłam koło mojego przyjaciela, a ten niezdarnie objął mnie ramieniem w talii i przyciągnął do swego boku.

Błysk flesza i po wszystkim.

Dam sobie rękę uciąć, że wyglądamy jak skrzywdzone dzieci.

-Beth, nie męcz ich już -powiedział pan Evans stając obok żony. Zlustrował syna wzrokiem. -Adam, co one ci zrobiły? Czy to moja marynarka? Szukałem jej dzisiaj rano.

Mama Adama pokręciła głową z politowaniem. -Przyjdzie taki dzień, że wkońcu zapomnisz jak masz na imię, Robercie. A teraz chodź. -Pociągnęła męża za rękę w kierunku drzwi. I tak zostaliśmy sami.

Zaczęłam skubać rękaw mojego swetra.
-Wiesz, ja chyba będę się zbierać.

-Uch, okay. To do jutra. O dwunastej po ciebie będę -powiedział ściągając marynarkę i położył ją na krześle. Potem znowu skierował swój wzrok na mnie.

-Okay...

-Okay...

Zacisnęłam usta w cienką linię i poszłam na dół. Pożegnałam się, a potem wróciłam do domu. Przez cały czas nie mogłam pozbyć się natrętnego głosu w mojej głowie, który wciąż zadawał to samo pytanie: Kiedy zaczęłam uważać, że Adam jest mój?

________________________

Następny rozdział postaram się dodać w weekend x

It's complicated... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz