Sobota (10 dni PRZED)

4.1K 326 28
                                    

Przyjaciel. Niby takie zwykłe słowo, a ma wielką wartość. Osoba, która nią jest zawsze jest z tobą, wspiera cię. Po prostu jest.

A teraz mój przyjaciel sobie poszedł. Zostawił mnie z moją wścibską rodzinką, która zawsze wie o moim życiu więcej ode mnie. Ciekawe, nieprawdaż?

Siedzę przy stole w restauracji, gdzie odbywa się uroczysta kolacja dla najbliższej rodziny i przyjaciół z okazji zaślubin mojej cioci i jej męża. Kiedy zaczęto mnie wypytywać o szczegóły z mojego życia, Adam się ulotnił do łazienki. Świetnie, pomyślałam. Gdy tylko wyszedł babcia Megan zaczęła strzelać we mnie pytaniami i sugestiami jak z karabinu maszynowego.

-Jest bardzo przystojny -powiedziała, nalewając sobie do szklanki wody.

Zmarszczyłam brwi. -O kogo ci chodzi, babciu?

Staruszka uśmiechnęła się. -Ten chłopiec, który tu z tobą przyszedł. To twój chłopak, Lily? Czemu nic o nim nie wiem.

Jasna cholera.

-Ym. Adam nie jest moim chłopakiem, babciu. To mój najlepszy przyjaciel. Nic poza tym.

Kobieta uniosła wysoko brew. -A czy on też tak uważa? Cały czas nie spuszcza z ciebie wzroku. -Ujęła delikatnie moją dłoń. -Kochanie, wystarczająco długo żyję na tym świecie, by wiedzieć niektóre rzeczy. Powinnaś z nim porozmawiać. Bo jeśli jest tak jak myślę, że jest to lepiej powiedz mu od razu co czujesz, a czego nie. Jest młody, przystojny i inteligentny. Szkoda by było gdyby czekał na coś czego nigdy nie dostanie.

Zatkało mnie. Autentycznie mnie zatkało. Nawet nie wiem już gdzie jestem i po co. Słyszę tylko walenie własnego serca i pulsowanie w głowie. Gwałtownie odwróciłam się do stołu, złapałam kieliszek wypełniony czerwonym winem i wychyliłam całą jego zawartość. Trochę alkoholu skapnęło na moją sukienkę. Zaklęłam i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu serwetek. Dopiero teraz dostrzegłam, że przy stole nikogo już nie było. Wszyscy tańczyli na parkiecie albo stali przy barze i rozmawiali od czasu do czasu śmiejąc się z czegoś. Wszyscy roześmiani, szczęśliwi, a ja czuję się tak, jakby mój świat zaczął się trząść i zaraz miał eksplodować niszcząc dosłownie wszystko. Jeśli moja babcia ma rację to... O mój Boże...

Przyłożyłam dłoń do czoła, bo głowa zabolała mnie jeszcze bardziej. Spojrzałam w dół na plamę widniącą na mojej nowej sukience. Poderwałam się z krzesła i ruszyłam szybkim krokiem do łazienki. Położyłam czarną kopertówkę na zlewie koło lustra i zastanawiałam się co dalej. Wyciągnęłam z pojemnika trochę papieru toaletowego, ale to chyba nie najlepszy pomysł, żeby go zmoczyć w wodzie i przetrzeć plamę.

-Cholera! -Powiedziałam głośno, jednocześnie wyrzucając papier do kosza obok drzwi.

Oparłam się plecami o białą ścianę. Jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak bezradna co teraz. Zamknęłam oczy i zaczęłam analizować zachowanie mojego przyjaciela przez ostatni tydzień. Może jestem jakaś dziwna albo po prostu ślepa, ale ja naprawdę nic szczególnego nie widzę w jego zachowaniu. Coś się zmieniło - to na pewno. Ale żeby od razu wielka miłość?

Ktoś otworzył drzwi łazienki.

-Lion, jesteś tu? -Usłyszałam głos Adama. Boże, pomocy, pomyślałam w duchu i się wyprostowałam.

-Tak. Właśnie nieudolnie próbuję wymyślić sposób na tymczasowe zakrycie plamy z wina -powiedziałam, mając nadzieję, że nie zauważy mojego dziwnego zachowania.

Chłopak wszedł do pomieszczenia i zlustrował moją twarz uważnym spojrzeniem ciemnych jak noc oczu. -Zobaczyłaś ducha? Jesteś biała jak ściana za tobą -powiedział. -Wszystko w porządku, Lily?

It's complicated... ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz