IV SMOK

462 26 7
                                    

Dormitorium dla prefektów było dużo obszerniejsze od zwykłego. To w lochach Slitherinu dodatkowo stylowo ozdobione, przypominało pokój hotelowy. Spał w nim jasnowłosy chłopiec. Platynowe kosmyki włosów opadały mu na czoło. Przypadkowy obserwator z Hogwartu mógłby nie poznać, na co dzień wiecznie wykrzywionego złośliwym grymasem Dracona, teraz wyglądającego tak niewinnie i spokojnie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili wzmogło się, a ten ktoś najwyraźniej był niecierpliwy. Draco skrzywił się i powoli zaczął się budzić. Przez drzwi wpadła Pansy.

-Dracusiu śpisz jeszcze? Wstawaj szybko, zaraz zaczyna się śniadanie.- Była wyraźnie zadowolona, że go obudziła. -Kobieto, ile razy mam ci powtarzać żebyś tu nie wchodziła, naruszasz moją cholerną prywatność. Wynoś się, stąd!- warknął jeszcze zaspany, nie udało mu się zrobić wrażenia takiego jak zwykle. Pansy wyszła ze złośliwym uśmiechem i zamknęła drzwi. Czy ona nigdy mi nie da spokoju? Doceniam ją jako przyjaciółkę, ale ile można czyhać na czyjeś galeony? Tym tokiem myślenia dziwnie doszedł do wniosku, że na pewno Potter ze swoją sławą jest podobnie bogaty i niech ona się przyczepi do niego. Poczuł dziwne ukłucie w żołądku, ale nie przejął się i je zignorował. Poszedł do łazienki zebrać się i co najważniejsze uczesać.  

Podczas śniadania jego wzrok kilka razy padł na stół Gryfonów. Usprawiedliwiając się rozważaniem czy byłby odpowiedni dla Pansy, musiał przyznać że bliznowaty wyprzystojniał. Włosy widocznie przystrzyżone, choć rozczochrane jak zwykle. Wyostrzyły mu się rysy, między innymi wyraźnie zaznaczona szczęka i kości policzkowe. Nie było widać jego sylwetki pod szatą, ale pamiętał jak wyglądał w pociągu. Bardzo schudł, nie żeby wcześniej był przy sobie, ale teraz był widocznie chudy. To akurat nie był najlepszy aspekt. W pewnym momencie zorientował się, że wpatruje się prosto w zielone oczy. Cholera.

-Potter! Słyszałem, że twoi mugole cię nie karmią! To prawda? - Krzyknął z drugiego końca sali. Harry się zmieszał, ale widocznie starał się go ignorować. To jakaś nowa strategia. O nie, Potter, nie będzie tak łatwo, pomyślał. -Co? Zabrakło ci języka w tej niewyparzonej gębie? A może mam rację?- uśmiechnął się złośliwie, teraz Potter musiał coś powiedzieć. Harry tylko westchnął i wyszedł z sali, nie oglądając się na wołających go przyjaciół. Malfoya zatkało. Zauważył kilka wścibskich spojrzeń w jego stronę. Cicho się zaśmiał niby z reakcji Pottera, po czym pospiesznie wrócił do jedzenia. W jego głowie kotłowało się od różnych pytań, ale najbardziej nie wiedzieć czemu, męczyło go jedno. Czy naprawdę głodzili Pottera? Przecież to niemożliwe. Musiał się kąpać w chwale od urodzenia. W końcu wszyscy go uwielbiali, ten święty Potter z tą jego blizną i miotłą...

Następnego dnia lekcje kończyły się podwójnymi eliksirami. Draco cieszyłby się z tego powodu, gdyby nie fakt, że Gryfoni mieli z nimi łączenie. Po przerwie na obiad i zauważonej absencji Pottera na posiłku, skierował się do lochów. Był dużo wcześniej, więc wybrał sobie miejsce z przodu, w samym rogu klasy i zaczął przygotowywać się do lekcji. Z upływem czasu uczniowie się zbierali i zajmowali miejsca. Nie wiedzieć czemu, ani Pansy ani Blaise się nie zjawiali. Kiedy Snape wszedł do klasy trzaskając drzwiami, Pottera również jeszcze nie było.

-Dzisiaj moi drodzy, wprowadzamy zmiany. Oczywiście dla lepszego komfortu pracy.- ton mistrza eliksirów ociekał sarkazmem. -Więc..- W tym momencie do klasy wparował Harry, a Snape zamiast się złościć, uśmiechnął się szeroko z groźnym błyskiem w oczach. -No, no Potter. Zaczniemy w takim razie od ciebie. Usiądź .. z Malfoyem.- Harry wytrzeszczył oczy, ale po chwili się opanował. Spuścił wzrok i zaciskając pięści powłóczył nogami do pierwszej ławki. Draco prychnął na niego gdy ten tylko usiadł.- Musiałeś się spóźniać? Gdyby nie ty, nie siedzielibyśmy razem. - bliznowaty tylko wzruszył ramionami. Co jest z tym Potterem? Kiedy cała klasa była już wymieszana z innymi domami, Snape zaczął zapisywać składniki kolejnej mikstury.

-Rusz się Potter, mam nadzieję, że przynajmniej rozróżniasz krew Reema od ropy czyrakobulwy. Wiedz, że nie dam ci zepsuć eliksiru, więc nic więcej nie będziesz robił.- Harry posłusznie poszedł po składniki. Kiedy wrócił zaczął gnieść skarabeusze w moździerzu. -Na brodę Merlina, Potter! Tylko mi nie mów, że zawsze tak to robiłeś!- Draco nie mógł wyjść z podziwu jak ten chłopak w ogóle przeszedł do następnej klasy. Tak więc, wyrwał mu tłuczek i pokazał jak się prawidłowo ugniata. Potter spojrzał na niego nieufnie. - Jak jesteś taki mądry to sam to zrób. -

-Chętnie idioto, ale nie wiem czy zauważyłeś, że Snape cały czas obserwuje czy robimy to razem, więc lepiej weź się w garść i zrób to porządnie.- Jak można być takim idiotą. Malfoy zirytowany zaczął wrzucać składniki do kociołka.

Pod koniec drugiej godziny eliksir był gotowy i o dziwo, według oceny Draco, był nienajgorszy. Tak więc wypełniał zlewkę próbką dla profesora, kiedy rozległ się odgłos tłuczonego szkła. Odwrócił się i zobaczył zdezorientowanego, zaspanego Pottera. Ten dureń musiał zacząć zasypiać kiedy, Draco mieszał eliksir i przypadkiem zrzucił różne składniki ze stołu.

-Minus dziecięć punktów dla Gryffindoru za spanie na lekcji i niszczenie cennych składników. Oboje zostajecie i to posprzątacie. - Snape zmierzył chłopców wzrokiem w poszukiwaniu sprzeciwu. Klasa wychodziła w towarzystwie licznych chichotów. Podczas gdy Malfoy gromił wzrokiem każdego kto odważył się coś powiedzieć, Harry zaczął sprzątać podłogę usianą kolorowymi płynami i proszkami. Snape wychodząc odwrócił się:

-Zamykam salę zaklęciem, drzwi otworzą się kiedy będzie tu idealnie czysto. Nie tylko przy waszej ławce. -Złośliwy grymas wykrzywił mu twarz, wprost emanował zadowoleniem. Ostatnia rzecz jaką Harry widział była nietoperzo podobna szata za zatrzaskującymi się drzwiami. Ogarnęła go rozpacz.

The PotionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz