Późnym popołudniem w dormitorium Gryffindoru dla chłopców, na parapecie siedział smętnie czarnowłosy chłopak. Wpatrywał się przez małe, ogrzane oddechem miejsce na szybie dzięki czemu było wolne od szronu. Na zewnątrz tańczyły płatki śniegu pchane powiewami wiatru tworząc dynamicznie zmieniające się wzory. Zahipnotyzowany Gryfon patrzył na to przedstawienie długi czas, ale myśli skupiły się na czymś innym, ważniejszym. Śnieg przypominał mu tylko, że niewiele czasu pozostało do przerwy świątecznej, a zarazem rozstania z przyjaciółmi. Jednak nie to było najbardziej dręczącą rzeczą ostatnimi czasy. Im bliżej odjazdu większości uczniów z Hogwartu tym bardziej naciskała na niego gryfońska ciekawość, każąca mu dowiedzieć się, co się dzieje z pewnym skrytym Ślizgonem. Miał już nawet opracowany plan, który z odrobiną szczęścia mógł się udać. Czekał tylko na odpowiedni moment, aby go zrealizować. Ten moment nadszedł już następnego dnia, zaraz po skończonych lekcjach.
Był to wtorek, a więc podwójne eliksiry jako ostatnie. Panowała senna atmosfera i wszyscy myśleli już o odpoczynku w Pokojach Wspólnych swoich domów. Harry stał mieszając ostrożnie miksturę według instrukcji z książki. Pod ciążącym spojrzeniem Malfoya, czuł się trochę jakby zdawał owutemy. Nie chciał go zawieść, bo ostatnio często to ćwiczyli. Zostały jeszcze tylko dwie kombinacje. Trzy obroty odwrotnie do ruchu wskazówek zegara i poderwanie osadu z dna kociołka. I udało się. W środku zawrzało i kolor substancji zmienił się z zielonego na granatowy. Harry odetchnął z ulgą i spojrzał na swojego mentora pałając dumą. Zdążył tylko zobaczyć, grymas na jego twarzy. Nie wiedział, że chwilę wcześniej pojawił się tam równie szeroki uśmiech jak jego teraz.
- W końcu coś ci wyszło, Potter. Nie będziesz nigdy tak dobry jak ja...- ściszył nieco głos, mówiąc bardziej do siebie. -... ale oby tak dalej.- I odwrócił głowę, szukając fiolki na eliksir, a jednocześnie znowu maskując uśmiech. W Harrym aż zawrzało od ciepła. Druga część zdania na pewno nie doszła do innych uczniów w klasie, ale do niego tak. Wiedział, że to była pochwała. Nie powinna była nic dla niego znaczyć, ale mimo wszystko cieszył się. Jego nauka przynosi efekty. Malfoy może był nieprzyjemny, ale kiedy chodziło o jego ulubiony przedmiot to potrafił świetnie wytłumaczyć każdy aspekt i pomóc Harremu. Dzięki temu dostali na tej lekcji wybitne, za wykonany eliksir i czas, w którym go zrobili.
Kiedy Snape zakończył lekcję, Harry specjalnie się ociągał z pakowaniem rzeczy. Malfoy zerknął na niego, bo ten zawsze wyrywał się z klasy jako jeden z pierwszych, ale po chwili sam wyszedł nie czekając. O to chodziło. Gryfon wychodząc z klasy jako ostatni, powędrował w stronę wejścia do zamku. Minęła go grupa pierwszoroczniaków z emblematami węża na szatach. Wracali z zielarstwa. Harry spojrzał przez ramię, aby zaobserwować kto zaczął szeptać albo się odwrócił. Zobaczył niskiego szatyna, który zaczął żywo obskakiwać swojego kolegę z pary szepcząc mu coś na ucho. Kiedy się odwrócił i zobaczył wzrok Harrego na sobie, spłonął rumieńcem jednocześnie przyspieszył kroku i dorównując do reszty klasy. Więc, fani Pottera byli również w Slitherinie, a tego było mu potrzeba. Cicho zagwizdał, a kiedy szatyn się odwrócił, skinął na niego głową. Chłopiec rozglądnął się dookoła wyraźnie nie dowierzając, że chodzi właśnie o niego. Harry twardo nie spuszczał wzroku, więc ten do niego podbiegł.
- Hej, słuchaj mały, chciałbyś może autograf? Widzę, że jesteś mocno zainteresowany moją osobą. - Chłopiec wyszczerzył zęby i żwawo pokiwał głową. Wyciągnął pióro i zwitek papieru, które wręczył Złotemu Chłopcu. Brzydził się tym co robi, ale cel uświęcał środki. Miał nadzieję, że nikt się o tym nie dowie. Zwracając kartkę chłopcu, pochylił się lekko i spytał.
- Mam do ciebie prośbę. Organizuję mojemu znajomemu niespodziankę na urodziny i potrzebuję hasło do waszego domu. Mógłbyś mi je zdradzić?- Mały ślizgon zawahał się chwilę marszcząc nos, ale po chwili twarz rozjaśnił mu uśmiech.
- Nasze hasło to Salazar wężousty, ale za niedługo mogą je zmienić. Mam nadzieję, że niespodzianka się uda. - Niemal zapiszczał. Harry uśmiechnął się szczerze.
- Dzięki mały i lepiej nikomu o tym nie mów, bo się wszystko wyda.- Mrugnął i pomachał szatynowi na pożegnanie. Kiedy przeszedł za róg korytarza, dał się unieść radości i mruknął do siebie "Jest!". Miał duże wątpliwości, czy w ogóle uda mu się znaleźć kogoś z domu węża, kto go lubi, a co dopiero przekonać go do wyjawienia hasła. Przyspieszył kroku w stronę wieży Gryffindoru. Czekało go przygotowanie do dalszej części planu.
W kieszeni mapa Huncwotów, różdżka i peleryna niewidka. Zaczekał, aż w pokoju gościnnym trochę się rozluźni, ale nie mógł zwlekać zbyt długo. Jeśli pójdzie teraz, Malfoy może być w swoim dormitorium, co zdecydowanie by mu przeszkodziło. Mapa mówiła jednak, że dalej jest w Pokoju Życzeń. Harry obserwował go już wcześniej i jasnowłosy zaczął wracać na noc do lochów, więc wszystko mogło pójść gładko jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Upewnił się, że ma dobrą wymówkę i wyruszył w stronę dziury w portrecie. Na szczęście wiedział gdzie jest wejście do pokoju wspólnego Slitherinu po przygodach z eliksirem wielosokowym. Po drodze wszedł do łazienki i założył pelerynę. Kiedy dotarł na miejsce wyszeptał hasło, a wejście otworzyło się. Wślizgnął się do środka.
Rozciągnął się przed nim na pierwszy rzut oka ponury widok, jednak kiedy oczy przyzwyczaiły mu się do ciemnego pomieszczenia, zauważył, że chłód pokoju kontrastuje z klasą i stylem. Komnaty Gryffindoru przepełniał raczej nieład i hałas, a to na co patrzył było przeciwieństwem, zupełnie jak czarny i biały. Panował tu spokój i cisza, ale też coś w rodzaju wyczuwalnego niepokoju. Przeważały oczywiście barwy zimne przechodzące od czarnego przez zielony po srebrny. Kwieciste zdobienia wypełniały filary i framugi. Malfoy pewnie stąd podpatrzył wystrój swojego Pokoju Życzeń. Ściana na lewo była przeszklona, a za nią było widać dno jeziora. Na przeciwko prezentował się zdobiony kominek. Jedynym źródłem światła oprócz kominka były osłonięte kinkiety na ścianach. Dawały ciepły, słaby blask. Ciemne meble z zielonymi akcentami dodawały charakteru. Przy ścianach stały otwarte biblioteczki i kilka stolików natomiast dookoła kominka stały fotele i sofa. Może gdyby był mieszkańcem tego miejsca, byłoby inaczej, ale czuł się jak na terytorium wroga. Nie był pewny czy bycie Gryfonem ma na to wpływ czy Krukon lub Puchon odniósłby takie samo wrażenie. Było tu tylko kilka osób siedzących na kanapach lub przy stolikach czytających książki. Harry musiał przyznać, że podobało mu się tutaj. Zdecydowanie wolał mieć czasem chwilę ciszy, co było niemożliwe przy hałaśliwych Gryfonach.
Stał tak chwilę oglądając pokój gościnny Slitherinu, po czym ocknął się i przypomniał po co tu przyszedł. Zaobserwował drzwi do dormitoriów, a potem jego uwagę przykuły inne drzwi, przez, które nikt nie wchodził. Powoli, po cichu ruszył w ich stronę. Ślizgoni nie bardzo przejmowali się tym co działo się poza książkami. Całkiem podobnie jak Hermiona. Nacisnął klamkę i wszedł do pogrążonego w ciemności dormitorium Prefektów. I tu pojawił się problem.
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...