O godzinie za dziesięć jedenasta Ekspres Hogwart już niecierpliwie gwizdał na spóźnialskich młodych czarodziejów. Cały peron spowity gęstą jak chmurki parą sprawiał niemal pocieszające wrażenie. Zapewniał, że ten rok szkolny się ułoży. Czarnowłosy chłopiec tylko westchnął i powoli ruszył w stronę drzwi do czerwonego wagonu. Żołądek ściskał go od rana tak, że nie śmiał ruszyć śniadania. W zasadzie mało kiedy brał się za jedzenie i wrócił do stanu powakacyjnego. Mieszane uczucia uderzały go od kilku dni; z jednej strony wracał do najbardziej bezpiecznego miejsca jakie znał, a z drugiej jego życie ostatnio się mocno skomplikowało. Nie był pewny swoich własnych myśli i intencji. Pewien Ślizgon porządnie namieszał mu w głowie i chwilowy wyjazd nie pomógł mu ustatkować swoich emocji na co miał nadzieję. Nie wiedział jaki stosunek miał teraz do niego ten drugi, ale był zdeterminowany sprawdzić swoje podejrzenia, a ewentualnie naprawić szkody jakie wyrządził. Jak bardzo nie chciał tego przyznać, tak zależało mu na Malfoyu od kiedy odkrył, że chłopiec jednak nie jest zepsuty do szpiku kości. Wręcz odwrotnie, potrzebuje tylko aby delikatnie zepchnąć go na właściwszą ścieżkę. Ale myślenie o tym od rana nie pomoże w rozluźnieniu kamienia tkwiącego w jego brzuchu. Ocknął się z zamyślenia w pustym przedziale. Ron i Hermiona. Tym razem zamierzał nie zachowywać się jak tchórz i poszedł poszukać swoich przyjaciół. Po 5 minutach wpadła na niego roztrzepana, ruda czupryna. Niestety, bynajmniej Rona.
-Au! Ginny? Hej. Co u ciebie? Widziałaś może Rona?- Powiedział rozcierając sobie ramię. Dziewczynka spłoszyła się nieco, ale po chwili odzyskała mowę.
-Hej H-Harry. Widziałam, siedzi w przedziale z Hermioną i Nevillem. O tam!- Wskazała za siebie na rudzielca wychylającego się przez rozsuwane drzwi. Na widok swojego przyjaciela rozpromienił się i pomachał nagląco. Harry ruszył w jego stronę i rzucił krótkie "dzięki" przez ramię nie zauważając na jej jąkania się. Kiedy dotarł na miejsce okazało się, że siedziało tam jeszcze kilku Gryfonów. Rozsiadł się między Ronem, a Seamusem zaczynając nadrabiać zaległości i zapominając o problemach.
Po kilku godzinach jazdy, pod pretekstem pójścia do toalety, wyszedł zaczerpnąć trochę powietrza. Gryfoni byli czasem zbyt hałaśliwi i entuzjastyczni. Niecałkowicie odgrodzona przestrzeń między przedziałami, a przejściem do następnego wagonu wyglądała kusząco. Oparł się łokciami o krawędź okna i zamknął oczy w przyjemnym powiewie wiatru na jego twarzy. Po chwili usłyszał cichy trzask. Gwałtownie otworzył oczy i wyciągnął różdżkę w trakcie odwracania się w kierunku dźwięku.
- Woah, spokojnie Potter. Zachowujesz się jakbyś miał, Czarnego Pana na karku.-Uniósł ręce na wysokość klatki piersiowej wychodząc z toalety. Złośliwy grymas wstąpił na twarz Ślizgona. Miał rację, Harry nie był rzeczywiście tak rozluźniony jak myślał, że jest.
-Wybacz. -Harry nieco zmieszał się swoją reakcją i zamilkł opuszczając rękę. Nastała niezręczna cisza. Po chwili myśli chłopca rozjaśniły się i raptownie podniósł wzrok. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe pudełeczko obwiązane zieloną wstążką. Wepchnął je w ręce zdziwionego Malfoya.
-Chyba nie myślałeś, że zapomniałem. Spóźnionych wesołych świąt, Malfoy.- Uśmiechnął się nieśmiało.
-Zaskakujesz, Potter. Kto by pomyślał, że nie kupiłbyś czegoś na pierwszej wizycie w Hogsmade.- Zaszydził, ale zaczął rozpakowywać prezent. Wpatrywał się chwilę na zawartość pudełeczka, starając się nie spojrzeć na Gryfona. Po jego wnętrznościach mimowolnie rozlało się ciepło. Delikatnie wziął do ręki malutką srebrną kuleczkę. Dwa skrzydełka leniwie rozwinęły się i rozpostarły wolno trzepocząc. Złoty Znicz. Tylko, że... srebrny. Dalej milczał i niemo wpatrywał się w połyskującą kulkę.
-Umm, możesz powiedzieć jeśli ci się nie podoba. Na treningu widziałem, że eee byłeś zaskoczony, że sam posiadam Znicza i pomyślałem...- Zaczął się jąkać, rozczarowany. Myślał, że tym razem przeszedł samego siebie, bo nigdy nie był dobry w robieniu prezentów. Malfoy ocknął się jak z transu na ton jego głosu.
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...