Minęło kilka dni i Malfoy powoli wrócił do zdrowia. Dzień, w którym pani Pomfrey zezwoliła mu na uczestniczenie w lekcjach wypadł niestety w piątek. Piątki kończyły się dwiema pod rząd lekcjami eliksirów. Harry, który przez przerwę świąteczną starał się, utrzymać poziom wiedzy na temat jego ulubionego przedmiotu, czuł się złudnie pewny siebie. Wiedział, że nie może się przygotować na pytania Snape'a jeśli ten będzie chciał mu wstawić Trolla, ale z drugiej strony liczył, że obecność Malfoya uratuje go od złośliwości nauczyciela. Jeszcze nie wiedział, że będzie to jego ostatnia troska tego dnia.
Już podczas drugiej lekcji, Macgonagall poinformowała ich, że Zielarstwo się nie odbędzie z powodu pewnych problemów technicznych. Harry usłyszał jak Seamus szepcze, że pierwszaki miały problemy z sadzeniem Mandragor i zrobił się niezły bałagan. Jego uwaga z powrotem przeszła na nauczycielkę transmutacji:
-...Tak więc, będziecie mieć 3 lekcje eliksirów. Jakieś pytania?- spojrzała srogo zza swoich okularów połówek, a po chwili ciszy wyszła z klasy.
-Świetnie, ja tego nie przeżyję. Snape odejmie nam wszystkie punkty jakie mamy.- Hermiona fuknęła z rezygnacją. Większość punktów była zdobyta przez nią, więc miała prawo do narzekania. Harry zamyślił się. Z tego co wiedział, Slitherin również miał Zielarstwo przed eliksirami. To znaczy, że spędzi 3 godziny sporządzając jakiś eliksir z Malfoyem. Postanowił, że nie będzie naciskał na rozmowę, w końcu Ślizgon będzie musiał się do niego odezwać. Poza tym wciąż był trochę zniecierpliwiony jego ostatnim zachowaniem.
Mimo wszystko różne możliwe scenariusze ich rozmowy kotłowały mu się w głowie, aż do Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Wyrwał go z zamyślenia, donośny głos Hagrida:
-Dzisiaj dzieciaki, powtórzymy sobie to co już było. Kto pamięta naszą pierwszą lekcje?- Ręka Hermiony wystrzeliła w górę. Opowiedziała pokrótce o Lunaballach i uzyskała 10 punktów dla swojego domu. Harry akurat doskonale pamiętał te stworzenia. Nie mógł zapomnieć dziwnego incydentu z udziałem niebieskiej żyrafy. Znowu jego myśli skierowały się na inny tor. Nie był pewny o co chodziło z tą więzią którą wykrywają. Zapewne chodziło o silną więź wzajemnej nienawiści. Chociaż nie był już taki pewny. Czasem nie potrafił wytłumaczyć swoich zachowań wobec Draco i przyprawiało go to o dreszcze. Gdyby dopuścił by do siebie inne myśli, znalazłby się w beznadziejnej sytuacji. Draco nie odwzajemniłby jego uczuć. Tak rozmyślał i rosła w nim stopniowo panika, dopóki nie zorientował się, że stoi przed wejściem do lochów. Ruszył w stronę klasy. Pod drzwiami zgromadzili się już uczniowie, w tym jego przyjaciele. Po chwili Snape powitał ich chłodnym spojrzeniem i wpuścił do środka. Harry usiadł na swoim miejscu i zaczął powoli wyciągać przybory z torby. Malfoy wciąż z opatrunkiem na tyle głowy, usiadł koło niego.
-Hej.- Harry spojrzał spod rozczochranych włosów. Początkowy grymas na twarzy Draco lekko zrzedł, a chłopak w ciszy usiadł na swoim miejscu. Nie miał czasu zastanowić się nad tematem do rozmowy, bo Snape od razu przeszedł do lekcji.
-Więc, jak wiecie muszę dzisiaj wytrzymać z wami całe trzy godziny. Na szczęście mam na to rozwiązanie. Ten czas idealnie wystarczy na sporządzenie zaawansowanego eliksiru, o którym wspominaliśmy jakiś czas temu. Potrzeba do niego wilczego korzenia. Ktoś się domyśla o czym mówię?- Spojrzał po klasie, ostentacyjnie ignorując wyrywającą się rękę Hermiony. Jego wzrok padł na pierwszą ławkę. Harremu węzeł zacisnął się w gardle, kiedy zdał sobie sprawę, że i tym razem nie zna odpowiedzi na pytanie, a Malfoy też nie odpowie, bo przecież był nieobecny. Zanim Snape zdążył zadać pytanie jasnowłosy odpowiedział:
-Tak, profesorze. Chodzi o Serpentendium.- Snape się skrzywił, ale nic nie powiedział, oprócz krótkiego "Dobrze". Podszedł do tablicy i zaczął rozpisywać składniki, a następnie tłumaczyć etapy tworzenia eliksiru. Harry sumiennie uczył się od początku tego roku, co zajmowało mu większość czasu i nie mógł uwierzyć, że ten ślizgon uczył się w łóżku szpitalnym, albo poświęcił całą wczorajszą noc na nadrobienie tego materiału. Czy on w ogóle uczył się do innych przedmiotów? Z niedowierzaniem syknął do chłopaka obok.
-Skąd wiedziałeś? Nie było cię przecież.- Malfoy tylko prychnął cicho.
-Mamy jeden zaawansowany eliksir z dodatkiem wilczego korzenia w programie nauczania tego roku.- Harremu zajęło chwilę zanim pozbierał szczękę z podłogi. Jak można pamiętać cały zakres materiału z roku, który się jeszcze dobrze nie zaczął. Pomijając to. Jak w ogóle można? Postanowił to przemilczeć. Jego reakcja wystarczyła żeby przyprawić Malfoya o drgawki wywołane zduszonym śmiechem.
-Poza tym, to bardzo ciekawy i wyjątkowy eliksir, już czytałem na jego temat.- Rzekł kiedy przywrócił się do porządku. Harry spojrzał w jego kierunku i zobaczył, że ten już przygotował wszystkie narzędzia i kociołek. Harry zmarszczył brwi. Wydawał się wyraźnie podekscytowany tym eliksirem. Ruszył więc po składniki, co było jego jedynym zadaniem w układzie, jaki stworzyli od kiedy siedzą razem.
Pierwsze dwie godziny minęły spokojnie i bezproblemowo. Wymieniali nawet uwagi i czasem żartowali. Malfoy wydawał się wyjątkowo pogodny i znośny, kiedy robił to co lubił. Lecz nadeszła trzecia lekcja. Wszyscy gorączkowo przygotowywali się do przelania swoich eliksirów do małych fiolek do oceny. Niektórzy, jak Neville na przykład, jeszcze pospiesznie mieszali w swoich kociołkach i starali się zdążyć na czas. W międzyczasie nasi chłopcy chyba zaszli najdalej z całej klasy. Malfoy właśnie wstał przyglądając się substancji przed chwilą przelanej do fiolki, kiedy nagle jego wzrok stłumiły mroczki, a jego nogi mimowolnie się ugięły. Oparł się szybko wolną ręką o blat stołu, zaciskając z bólu powieki. Druga ręka w której trzymał naczynie, bezwiednie zatoczyła koło i wylała jego zawartość.
Gryfon wyrwany z zaspania podskoczył z krzesła i chwycił za ramię drugiego chłopaka, żeby upewnić się, że nie upadnie. Kiedy Malfoy tylko potrząsnął głową wciąż trzymając się za nasadę nosa, Harry zauważył, że ma całą przemoczoną szatę na plecach. Nie było to teraz jego największym zmartwieniem. Szybkim ruchem różdżki posprzątał potłuczone szkło z podłogi i zwrócił się z powrotem do Dracona. Snape już kroczył w ich kierunku, a raczej w kierunku hałasu, który zakłócił mu pracę.
-Panie Malfoy, wszystko w porządku? - Ślizgon wyprostował się i kiwnął głową krzywiąc się lekko.
-Za pozwoleniem panie profesorze, zabiorę go do Pani Pomfrey. Prosiła mnie, żebym meldował, kiedy coś się będzie działo. - Wyszczerzył się bezradnie po czym chwycił ich torby, zanim Snape zdążył odpowiedzieć. Popchnął lekko Malfoya do przodu i pokiwał znacząco głową. Z jednej strony trzeba było zabrać go na przegląd, ale z drugiej strony spostrzegł idealną okazję, żeby w końcu zaczerpnąć świeżego powietrza i być z dala od przebiegłego nietoperza. Miał już serdecznie dosyć siedzenia w lochach. Ruszył więc rześkim krokiem w stronę zachodniej wieży ciągnąc za sobą Malfoya. Ten wciąż zamroczony nie protestował, ale po drodze wyciągnął jakąś książkę i zaczął ją wertować. Kiedy dotarli na miejsce, sprawę przejęła szkolna pielęgniarka. Harry czekał kilka łóżek dalej kiedy pani Pomfrey egzaminowała bladego Draco. Po chwili pogroziła mu palcem i odeszła zniecierpliwiona zostawiając go w łóżku. Wykorzystał tą chwilę i podszedł bliżej.
-Umm wszystko w porządku?- podrapał się nerwowo z tyłu głowy. Czuł ukłucie odpowiedzialności w żołądku.
-Już tak. Nie wziąłem ostatniej dawki leku i objawy się nasiliły. To nic takiego.- machnął ręką i odwrócił wzrok.
-W takim razie bierz leki regularnie, bo można pomyśleć, że chcesz ze mną dłużej siedzieć, niż nakazał Snape.- wyszczerzył się, zanim zdążył ugryźć się w język. Powinien być takim faktem zirytowany, a nie rozbawiony. Uniesiona brew Draco i zszokowane spojrzenie, dobrze mu to uświadomiły. Zaczął się jąkać próbując się wytłumaczyć, ale Ślizgon tylko pokręcił głową. Nie to teraz było ważne. Spojrzał uważnie na Harrego i chwycił go za przedramię, aby się przybliżyć. Gryfonowi dreszcze przebiegły po plecach i się zarumienił na nagły ruch.
- Obserwuj swoje samopoczucie w najbliższym czasie.- w tym momencie wkroczyła pani Pomfrey z dawką leków i wygoniła Gryfona. Rzucił ostatnie spojrzenie przez ramię zastanawiając się co się właśnie wydarzyło.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję za 1k odczytów! ✨🌼
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...