Kilka tygodni, które pozostały do przerwy świątecznej, okazały się prawdziwą udręką. Na początku Harry starał się, uzyskać jakąś uwagę, ale Malfoy całkowicie go unikał. Kiedy tylko dało się dostrzec gdzieś przebłysk platynowych włosów, po kilku minutach nie było po nich śladu. Wszelkie próby porozumienia spełzały na niczym. Z każdym dniem tracił nadzieję na odzyskanie tego co między nimi zaistniało. Porozumienie? Może nawet początek przyjaźni. Harry czuł, że swoją głupotą zaprzepaścił coś ważnego.
Draco zamknął się przed wszystkimi. Nawet Pansy nie potrafiła z nim porozmawiać. Obwiniał się za dnia i w nocy. Czuł się naiwny, kiedy zaczął się przed kimś otwierać, okazało się, że to wszystko podstęp. Wiedział, że to tylko jego wina. Jak mógł pomyśleć, że może zaufać Potterowi. Najgorsze było uczucie bezsilności i odkrycia. Dowiedział się o nim zbyt dużo z dziennika. Myśl o tym, że Harry jednak nie wykorzystał tej wiedzy, co jakiś czas dzwoniła mu z tyłu głowy, ale zostawiała tylko ciekawość, a nie nadzieję. Usprawiedliwiał się, że Ślizgoni nie wybaczają zdrady, ale tak naprawdę nie wierzył w siebie, czuł się coraz słabszy i bezsilny.
Nadszedł dzień wyjazdu. Wszyscy uczniowie nie zapisani na liście zostających, stali na dziedzińcu w wielkiej grupie. Trójka przyjaciół postanowiła wrócić na święta do swoich rodzin. Podobno Ciotka Petunia skontaktowała się jakoś z Dumbledorem i nie pozostawiła Harremu wyboru jak tylko wrócić na Privet Drive. Przybity przysłuchiwał się podnieconym rozmowom otaczających go osób. Wiedząc co go czeka nie potrafił podzielić ich entuzjazmu. Kiedy Mcgonagall sprawdziła obecność, ożywił się trochę i ruszył z Gryfonami w stronę Hogsmade.
Podróż pociągiem, jak na złość minęła w mgnieniu oka.- Harry! Kochany jesteś pewien, że nie chcesz spędzić tej przerwy świątecznej z nami?- Molly zdążyła złapać go za rękaw zanim odszedł po pożegnaniu się z przyjaciółmi. Serce miał ściśnięte odmawiając, bo wiedział, że oddałby wszystko żeby pojechać z nimi. Wiedział, co go czeka u wujostwa, ale z drugiej strony czuł, że na to zasługuje. Po odejściu dostrzegł znajomy kolor włosów znikający przez przejście na peron 9. Przyspieszył kroku. Przebiegł przez ścianę i o mało co nie wpadł na przechodzącego mugola. Rozglądnął się, ale po chwili zdał sobie sprawę, że nie było to najmądrzejsze posunięcie. Wuj Wernon już czekał na niego groźnie łypiąc spod krzaczastych brwi, a kilka metrów dalej stali Malfoyowie rozmawiający z jakimś czarodziejem. Harry wziął głęboki wdech i pospiesznie ruszył w kierunku wuja z opuszczonym wzrokiem. Jakoś nie chciał aby wszyscy zobaczyli jak nim pomiata więc przywitał się i nie odezwał więcej ani słowem kierując się na parking. Nie zwracał uwagi na nic oprócz swoich butów i odetchnął głęboko po wejściu do auta. To będą wesołe święta.
W świąteczny poranek kiedy zmywał naczynia po śniadaniu nagle rozległ się huk. Dochodził z pokoju Harrego u góry. Spoglądnął do salonu gdzie Dursleyowie oglądali telewizję na tyle głośno, że chyba nic nie usłyszeli. Wytarł pospiesznie ręce i prześlizgnął się w stronę schodów. Po otwarciu drzwi zobaczył na środku pokoju stojącego Zgredka ubranego w zabawny świąteczny strój. Na głowie zwisała mu czapka Świętego Mikołaja z dziurami na spiczaste uszy.
- Harry Potter sir! - Mały stworek przylgnął do jego nogi przytulając się. - Zgredek przeprasza, przypadkowo wywrócił szafkę!- spoglądnął za siebie ze skruszoną miną. Harry tylko potrząsnął głową.
- Co się stało? Czemu tu jesteś? Nie powinieneś pomagać w kuchni w Hogwarcie?-
-Nie, Harry Potter sir. Zgredek już skończył swoje zadania i chciał rozdać prezenty swoim przyjaciołom za pensje od profesora Dumbledora!- Wyszczerzył się szeroko lecz po chwili zmarszczył czoło w zamyśleniu. Jego ryjek rozjaśnił się po chwili.
- Ale ma też przesyłkę od młodego pana Malfoya. Dostał ją podczas odwiedzin u swojej poprzedniej rodziny.- Delikatnie skrzywił się na wspomnienie o tym wydarzeniu. Harremu mocniej zabiło serce na widok schludnie zapakowanego prezentu z kokardką, który skrzat wyciągnął zza szaty.
- Zgredku jesteś pewien, że to dla mnie? Nie sądzę, żeby Malfoy...- Urwał na widok swojego nazwiska na przyczepionej karteczce. Skrzat domowy tylko wpatrywał się w niego wyczekująco swoimi wielkimi oczami. Zaczął delikatnie odpakowywać każdy róg po kolei zanim spojrzał do środka. Jego oczom ukazała się mała książka. Mikstury. Pożyteczne wskazówki dla niedouczonych. Harry uśmiechnął się pod nosem. Po jej otworzeniu wyślizgnęła się koperta. Złoty chłopiec złapał ją w locie i szybko otworzył. Drobne, pochyłe i zgrabne pismo znaczyło kartkę.
Nie schlebiaj sobie Potter. Pomyślałem, że ci się przyda, skoro już ci nie pomagam. Wesołych Świąt.
D.M.
Uśmiechnął się pod nosem. Może nie brzmi za miło, ale sam fakt że Malfoy w końcu się do niego odezwał, jest wielkim postępem. Harry ucieszył się bardziej niż rozsądek by na to pozwalał. Czuł jak nieustający od kilku tygodni kamień w jego żołądku znika. Przytulił dostarczyciela listu z całej siły szczerząc się od ucha do ucha.
-Dziękuję Zgredku. Mógłbyś może przesłać moją odpowiedź? - Zapytał z głową w biurku poszukując już pióra i kawałku pergaminu. Delikatnie skonfundowany skrzat tylko kiwnął głową. Chłopiec naskrobał słowa podziękowania i złożył obietnicę dostarczenia swojego świątecznego prezentu dla Ślizgona jak tylko wrócą do Hogwartu. Nie chciał poruszać żadnego drażliwego tematu przez list, mógł mieć tylko nadzieję, że złotowłosy nie będzie go już tak unikał w szkole i uda mu się przeprosić. Wcisnął swoją kartkę do tej samej koperty i wręczył ją skrzatowi domowemu. Zabrzmiało ciche pyknięcie i został sam w pokoju. Sam, ale szczęśliwy. Opadł na łóżko z uśmiechem. Może jednak będzie miał szansę żeby naprawić swój błąd. Wtenczas nie mógł wyobrazić sobie lepszego prezentu na święta. Nadzieja, że wszystko wróci do normy prawdopodobnie utrzyma jego dobry humor aż do końca przerwy.
CZYTASZ
The Potion
Фанфик~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...