Harry w szybkim tempie pokonywał schody prowadzące na 7 piętro. W torbie miał książki do eliksirów na wszelki wypadek. Nie był pewien czy ślizgonowi chodziło o spotkanie związane z nauką, czy chciał z nim porozmawiać. Z drugiej strony dlaczego miałoby to dotyczyć czegoś innego niż nauka. Prawda?
Tak rozważając nie zauważył nawet, kiedy minął drzwi do Pokoju Życzeń. Na końcu korytarza przystanął, rozglądnął się i potrząsnął głową ze złości na swoje roztargnienie. Zawrócił i wziął głęboki oddech stojąc przed właściwym miejscem. Tym sposobem znowu znalazł się w sytuacji, kiedy był przed umówionym czasem. Nacisnął klamkę. Jego oczom ukazał się z pozoru ten sam pokój co zawsze. Po chwili zauważył kilka różnic. Przede wszystkim na stole leżały stosy pożółkłych zwoi. W pomieszczeniu przybyło też kilka drewnianych szafek i komód. Jedna z nich zawierała tylko i wyłącznie przybory do pisania; gęsie pióra, flakoniki z atramentem, więcej zwoi, linijki. Reszta była pełna grubych, starych ksiąg.
Zza papierów na stole nagle wychynęła blond czupryna.- Mogłem się spodziewać, że znowu zapomnisz o manierach. - westchnął Draco i zaczął składać swoje notatki. Harremu zapłonęły uszy na czerwono, ale nic nie powiedział. Zamiast tego położył swoją torbę na krześle i zaczął przyglądać się zwojom, które szybko znikały ze stołu. Draco wyprostował się i spytał nie patrząc na swojego rozmówcę.
- Jak się czujesz? - jego ręka mimowolnie powędrowała do miejsca, w którym znajdował się znak. Zaczął się coraz częściej na tym łapać i doszedł do wniosku, że weszło mu to w nawyk jako nerwowy odruch. Spojrzał na Harrego, którym wstrząsnęło to pytanie. Studiował jego postawę i ciało w poszukiwaniu jakichś oznak bólu lub zmian skórnych.
- W porządku. Eee, a ty? - wyraźnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie taki był cel Draco, ale dziecinne zakłopotanie Gryfona go rozbawiło. Jednak wciąż pamiętał w jakim celu go tu ściągnął. Przywrócił swoje poważne oblicze i kazał mu usiąść po czym sam wstał i zaszedł krzesło Harrego od tyłu.
- Ściągnij bluzkę. - rozkazał.-Słucham? - Harry gwałtownie obrócił się w krześle.
- Jesteś głuchy czy tępy, Potter? Chcę coś sprawdzić. - Draco niecierpliwie założył ręce.
- Co masz na myśli, chcesz coś sprawdzić? Nie ściągnę przed tobą bluzki bez powodu. -
- No widzisz, ale jest powód, po prostu ją na chwilę ściągnij Potter, to nie boli.- Chwycił się u nasady nosa zamykając oczy z irytacji na irracjonalność chłopaka.
- Co nie boli?? Nie ściągnę nic dopóki mi nie wyjaśnisz o co ci chodzi. - Harry założył ręce jak małe dziecko.
- Dobrze, jak wolisz. Poradzę sobie bez tego.- Draco wrócił na swoje miejsce.
Objawy Harrego były by wyznacznikiem jak szybko postępuje choroba. Szare przebarwienie w miejscu zetknięcia mikstury ze skórą powinno się wkrótce pojawić. Mimo, że jest to istotna informacja, równie dobrze się bez niej obejdzie. W przyszłości może podejść go podstępem jeśli będzie potrzeba. Wolał zachować w tajemnicy swoją pracę nad antidotum. Usprawiedliwiał się przed sobą tym, że nie był pewny czy miał rację co do swoich podejrzeń. Po drugie nie chciał straszyć Gryfona, ale tak naprawdę nie lubił faktu, że w ogóle pamiętał o jego wężoustości. Bo z tym właśnie było sprzężone Serpentendium. W większości było bezpieczne do przyrządzenia, ale wyjątek stanowiły osoby z umiejętnością porozumienia się z wężami. Draco nie umiał tylko rozgryźć dlaczego Snape by nie pomyślał, że eliksir może zagrażać Harremu. Doszedł do wniosku że po prostu zapomniał, ale skoro nawet profesor nie pamiętał to dlaczego on miałby? I właśnie to był moment w rozmyślaniach, kiedy postanowił nikomu nic nie mówić. Przynajmniej na razie.
Powracając do rzeczywistości napotkał oczekujący wzrok Gryfona. Chyba o coś pytał.
- Hm? Mówiłeś coś? -- Pytałem czy tylko po to kazałeś mi przyjść.- wyglądał na lekko zirytowanego, ale głównie zdziwionego całą sytuacją.
- Tak. Chyba, że nie zrobiłeś jeszcze wypracowania z eliksirów.- uniósł brew do góry bo doskonale wiedział, że Harry zostawił to na ostatnią chwilę. Dlatego z resztą przyniósł książki. Chłopak tylko kiwnął głową i sięgnął po swoją torbę.
Po skończeniu pracy siedzieli w kojącej ciszy, każdy pisząc coś na papierze. Harry tylko skrobał niezgrabne wzory resztką atramentu w piórze. Był zmęczony i nie chciało mu się wstawać. Komfortowa cisza aktualnie bardziej mu pasowała niż socjalizowanie się z resztą gryfonów. Chciał się wyciągnąć, ale przeszkodziło mu ostre szarpnięcie mięśni pleców. Było to tak niespodziewane, że aż syknął z bólu. Draco poderwał głowę.
- Nic mi nie jest. To tylko skurcz. - Harry wzruszył ramionami.
- Pleców? Nie słyszałem o skurczu pleców. - mimo zaczepnego wydźwięku jego słów, wyglądał całkiem poważnie. - Może Ci rozmasować? - ponownie dziwna próba zobaczenia jego pleców. Co w Malfoya wstąpiło? Wystarczyłoby, że by wyjaśnił o co mu chodzi, a Harry prawdopodobnie nie miałby nic przeciwko.
- Nie dzięki, Malfoy. Znajdź sobie dziewczynę. - Harry udał zniesmaczoną minę, mimo, że ledwo przeszło mu to przez gardło i aż zrobiło mu się ciepło na samą myśl. Tekst był prawdopodobnie poniżej pasa, ale może prędzej czy później zmusi go do gadania. Malfoy zaniemówił, co wyraźnie świadczyło, że został zbity z tropu. Harry uznał, że to czas najwyższy na usunięcie się z niebezpiecznego terytorium i zaczął się pakować. Wyszczerzył zęby, jakby w przepraszającym geście i zostawił w pokoju próbującego się bronić ślizgona. Po zamknięciu drzwi oparł się o ścianę i dopiero poczuł jak mu płoną policzki. Właśnie sprawił, że ich relacja będzie ekstremalnie skomplikowana i niezręczna, jeszcze bardziej niż dotąd. Uderzył tyłem głowy w ścianę. Naprawdę powinien zacząć się zastanawiać zanim coś powie.
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...