XIV KONFRONTACJA

244 19 0
                                    

Dzisiaj znowu spałem w Pokoju Życzeń. Omijam posiłki i wszystkie miejsca publiczne, w których mogę dostać sowę. Snape o wszystkim wie i chyba pozwala mi być w takim stanie. Prawdopodobnie kryje mnie przed niektórymi nauczycielami, ale ze znajomymi muszę poradzić sobie sam. Pansy zaczyna być naprawdę irytująca. 

Ad. Muszę wziąć się w garść. Postawić się. Nie chcę pójść w ślady ojca, ale gdyby było to takie proste. Mogę skończyć jak Lacerta. Moja biedna Lacerta... Nigdy mu tego nie wybaczę. Moje życie byłoby teraz zupełnie inne z nią u boku. Żyła tak krótko, ale za to tak często przywoływała uśmiech na mojej twarzy. Tylko śmierciożerca byłby w stanie zrobić coś tak strasznego. Nigdy nie będę taki jak on.

Tylko jedna osoba była w dormitorium chłopców w wieży Gryffindoru. Harry znowu zaczytał się w sekrety Draco mimo, że obiecał sobie już tego nie robić i oddać dziennik jak najszybciej. Oczywiście tak, aby właściciel o tym nie wiedział. Chciał się pozbyć tych głupich uczuć wobec Malfoya. To było niedorzeczne, dlaczego w ogóle zaczął się nim interesować? Ze skupienia wyrwały go uniesione głosy dochodzące z pokoju wspólnego. Chwilę się przysłuchiwał po czym schował książkę do kufra i zszedł na dół, aby zobaczyć co się dzieje. Przy wejściu zgromadził się niewielki tłum uczniów. Podszedł bliżej i zorientował się, że ktoś dobija się do portretu Grubej Damy. Musiał być to uczeń z innego domu. Ron obserwował zdarzenie z daleka siedząc na kanapie. Harry ruszył w jego stronę, aby się dowiedzieć co się dzieje, ale przez krzyki dobiegł do niego czyjś wyróżniający się głos. 

-Potter! Wiem, że tam jesteś! Chodź tu w tej chwili! Zawołajcie tego błazna!- Harry zatrzymał się wpół kroku. Przebiegł mu dreszcz po plecach, ale przełknął ślinę i powoli ruszył w stronę przejścia. Ignorował wszystkie głowy, które momentalnie odwróciły się do niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzach. Zastanawiał się czy nie załatwić tego publicznie, żeby nie stawać z Malfoyem twarzą w twarz, ale to może okazać się jeszcze gorsze. Harry w głębi duszy miał nadzieję, że wcale nie chodzi o dziennik, tylko jakąś inną błahostkę. Z ciężkim sercem przeszedł przez portret i został natychmiast przygwożdżony do ściany. Zduszone okrzyki złych Gryfonów zbył machnięciem i pokazał, żeby dali im spokój. Draco zwiększył nacisk na szyję Wybrańca, wyraźnie rozjuszony. Unikał kontaktu wzrokowego jak mógł, czując piekące stalowe spojrzenie na swoich oczach.

- Gdzie. Jest. Mój. Zeszyt. Potter.- Wycedził przez zęby. 

-Jaki zeszyt, Malfoy? Mógłbyś się uspokoić i powiedzieć czemu do cholery robisz takie zamieszanie?- Nie był w stanie się przyznać, choć poczucie winy piekło go w gardle.

-Doskonale wiem, że go wziąłeś. Tylko ty o nim wiedziałeś i twoje wścibstwo nie pozwoliło ci się powstrzymać nawet przed kradzieżą, prawda?! Ja cię znam, Potter. Lepiej oddaj co moje, zanim wszyscy twoi Gryfoni się dowiedzą.- Wykrzywił go grymas satysfakcji. Wiedział gdzie uderzyć, aby zabolało. Harry zerknął w stronę wejścia i westchnął. Nie miał wyboru, Malfoy i tak wiedział, że to on i nie uda się go oszukać.

-Puść mnie.- W końcu spojrzał mu w oczy. Czas jakby na chwilę się zatrzymał. Harry zobaczył dziką iskierkę szaleństwa w szarych przekrwionych oczach. Rozczochrane włosy były na skroniach mokre od potu. Ślady łez były widoczne na workach pod oczami. Straszny widok, biorąc pod uwagę obraz dawnego Malfoya. Czy on do tego doprowadził? Przecież nie chciał, aby tak się to rozwinęło, chciał tylko pomóc. Serce mu się krajało. W jednej chwili postanowił wszystko naprawić. Odwrócił wzrok otrząsając się z myśli.

-Idź do wieży Astronomicznej. Dogonię cię.- Coś w jego głosie, mówiło Draco, że nie musi się upewniać czy Gryfon rzeczywiście przyjdzie. Kiwnął głową. Stał jeszcze chwilę odprowadzając go wzrokiem do wejścia. Wściekłość stopniowo opadała w drodze na umówione miejsce. Kiedy dotarł, pozostało mu tylko czekać. Nie wiedział co myśleć. Wcześniej modlił się, aby Potter zaprzeczył, aby wściekał się i krzyczał, a nie spokojnie się przyznał. Szczerze mówiąc nie spodziewał się takiego zachowania po świętym Potterze, pomijając, że czuł się trochę zdradzony. W głębi duszy miał nadzieję, że coś się między nimi zmieniło, ale był tylko naiwny. Jak mógł w to uwierzyć? Usiadł na ławce w kącie sali i podciągnął nogi pod brodę. Po chwili oparł głowę o kolana i czekał w ciszy, powstrzymując szloch zbierający się w jego przełyku.

Harry od początku zamierzał przyjść, ale w drodze zaczął tego żałować. Widział jak zranił Draco i nie chciał więcej patrzeć na to co z niego zostało. Mimo wszystko wiedział, że musi zmierzyć się z konsekwencjami. Po uspokojeniu Gryfonów, wyruszył w pelerynie do wieży. Peleryna przeszkadzała w szybkim poruszaniu się, tak więc zeszło mu to dłużej niż można by się tego spodziewać. Ciemne korytarze zdawały się wydłużać, a na każdym zakręcie czekał patrolujący prefekt lub profesor. Kiedy dotarł na miejsce, zatrzymał się. Jak zamierza się wytłumaczyć? Najlepiej chyba będzie powiedzieć prawdę i liczyć, że Draco zrozumie. Odetchnął głęboko po czym kontynuował wspinaczkę w górę schodów.

Sala była pusta i ciemna. Na pierwszy rzut oka nie było nikogo i zwątpił czy Malfoy tu trafił, ale kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, spostrzegł wątłą postać w rogu klasy. Podszedł parę kroków zanim zdjął Pelerynę Niewidkę. 

-Ekhm.- Książę Slitherinu aż podskoczył.

-Możesz się tak nie skradać?- Wykrztusił. - Co ci tak długo zajęło? Wyrzuty sumienia? Nie sądzę.-

-Możesz uważać co chcesz, Malfoy, ale chciałem tylko pomóc.- Zaczął prosto z mostu. W danej sytuacji zabrzmiało to bardzo głupio. Chłopak tylko zaśmiał się gorzko. Po chwili zerwał się na równe nogi i w oka mgnieniu dopadł do Harrego chwytając go za kołnierz. Jego różdżka spoczywała na gardle ciemnowłosego. 

-Oddaj mi to i gadaj co przeczytałeś. Albo nie, nie mów mi, ale trzymaj gębę na kłódkę. Zrozumiałeś?- Tętno miał przyspieszone, ale tym razem panował nad sobą.

-Posłuchaj mnie naj...- 

-Oddaj! - Potrząsnął za jego szaty.

- Jak tylko mnie wysłuchasz.- Harry nie stawiał, żadnego oporu. Wiedział, że tylko zdenerwuje bardziej Dracona. - Proszę. - Dodał twardo spoglądając mu w oczy. Drugi chłopak uniósł wysoko brew, po czym westchnął i puścił kołnierz.

- Czego dusza zapragnie. Nie mam już nic do stracenia.- odparł sarkastycznie. Wziął głęboki oddech i zaczął.

-Widzę, że jest ci ciężko i będę z tobą szczery, więc łaskawie mi nie przerywaj. Nie chciałem zrobić nic złego zabierając dziennik. Nie zachowujesz się normalnie, a tak się złożyło, że go zauważyłem i nie wiem co mnie podkusiło, żeby go wziąć. Przeczytałem, że masz zostać śmierciożercą, zamiast swojego taty. - Draco spiął się momentalnie, ale Harry tylko kontynuował, nie dając mu dojść do słowa.

-Dumbledore o nic mnie nie prosił, sam zauważyłem, że coś jest nie tak. Tamtej nocy w łazience...- Draco ze świstem wciągnął powietrze.

-A więc to też, byłeś ty...

-Tak, tak, ale posłuchaj. Chcę ci tylko pomóc, możemy porozmawiać, jeśli potrzebujesz. Wydaje mi się, że jesteśmy trochę podobni...-

-Jeśli kiedykolwiek miałbym ci zaufać to właśnie bezpowrotnie zaprzepaściłeś swoją szansę. Jesteś żałosny, Potter. Nie odzywaj się do mnie nigdy więcej.- Każdy wyraz ociekał nienawiścią. Łzy mimowolnie napłynęły mu do oczu, czuł się wykorzystany. Wyrwał mu dziennik z ręki i odepchnął mocno Gryfona na bok. W ułamku sekundy znajdował się już na schodach. Harry stał jak sparaliżowany, nigdy nie słyszał takiego tonu od Malfoya. Zdążył krzyknąć "przepraszam", ale Ślizgon chyba już tego nie dosłyszał. Czuł jak jego żołądek zapada się w sobie. Nie tak to miało wyjść! 

The PotionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz