Wieczór minął bardzo szybko, ale zaskakująco przyjemnie. Obyło się bez wyzwisk czy naśmiewania się z niewiedzy Harrego z eliksirów, co samo w sobie go zaskoczyło. Po intensywnym powtarzaniu materiału z poprzedniej lekcji ogarnęło go zmęczenie. Nie dość, że był piątek to zrobiło się dosyć późno. Chciał tylko na chwilę przymknąć oczy i wrócić do czytania przepisu na eliksir pomniejszania, jednak kilka sekund wystarczyło aby zasnął na stole z głową opartą o przedramiona.
Malfoy przeglądał biblioteczkę w poszukiwaniu książki odpowiedniej dla Harrego do nauki w dormitorium. Miała być ciekawa, aby łączyć przyjemne z pożytecznym i ocieplić stosunki upartego chłopaka wobec eliksirów. Chodził tam i z powrotem przeglądając tytuły, a kiedy coś go zainteresowało, wertował pobieżnie stronice. Kiedy w końcu znalazł zadowalające dzieło, odwrócił się, aby wrócić do stołu. Kilka kroków przed, podniósł wzrok znad książki i zatrzymał się w miejscu. Czarnowłosy chłopiec, usnął na stercie książek. Szczerze mówiąc był to uroczy widok. Draco usiadł na przeciwko niego i zaczął studiować jego rysy. Miał otwarte usta, ale nie w ten śmieszny, lekko odrzucający sposób. Były tylko delikatnie rozwarte. Okulary mu się przekrzywiły na nosie i wyraźnie wbijały w policzek. Zanim zdążył się zastanowić co robi, Draco ostrożnie je zdjął i odłożył na bok. Po chwili doszło do niego co zrobił i popatrzył na swoją rękę jakby to ona była wszystkiemu winna. Uśmiechnął się na myśl o swojej głupocie i rozczulaniu się nad Potterem. Postanowił, że pozwoli mu się jeszcze zdrzemnąć. Z drugiej strony, kiedy się obudzi, będzie go wszystko bolało z powodu niewygodnej pozycji. Czy powinien go przenieść na kanapę? To chyba byłoby zbyt wiele. Może wyczaruje mu łóżko? Godzina swobodnego chodzenia po korytarzach dawno minęła i Filch mógłby się dowiedzieć, że Potter tu był. A co za tym idzie, był tu z Malfoyem. Bo ten idiota na pewno dałby się złapać, nawet gdyby był niewidzialny.
Po chwili Harry już cicho chrapał w łóżku. Draco siedział przy kominku na kanapie i odrabiał prace domowe chociaż nie było mu łatwo się skupić. Był zmęczony. Nie wysypiał się od wielu dni z powodu koszmarów, dręczących go myśli czy po prostu bezsenności. Nie chciał iść do pani Pomfrey po coś co pomoże mu zasnąć, bo ona zawsze zadawała za dużo pytań, a poza tym nie pozbędzie się snów, które i tak by go obudziły. Dodatkowo bał się chodzić na posiłki w obawie, że zobaczy sowę swojej matki. Nie pomogłoby mu to, nawet jeśli list by się pojawił, ale przynajmniej nie będzie wiedziała cała szkoła. Na szczęście miał Pansy, która przynosiła mu coś do jedzenia i łatwo dało się zbyć jej niepokoje. Starał się nie myśleć o tym co go czeka, kiedy wróci do domu. Czasami zastanawiał się nad jakimś planem ucieczki. Było to niedorzeczne, ale pozostawiało drobną nadzieję, chyba, dzięki której wstawał rano z łóżka. Dzisiaj uśmiechnął się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Przecież każdego mógłby rozbawić idiotyzm tego gryfogłupka. Ale było to miłe uczucie, czuł się trochę bardziej swobodnie niż przy innych. Cisza panująca kiedy się uczyli, była kojąca. Wydawało się, że Potter milcząco wszystko rozumie, mimo, że o niczym nie wie, jakby miał z tym doświadczenie. Albo sam przeżywał podobne emocje? Draco przypomniało się dziwne zachowanie Harrego na samym początku roku. Jakby za wszelką cenę, chciał uniknąć dodatkowych zmartwień, a cały czas chodził cichy i zamyślony. Dopiero po kilku tygodniach, zaczął zachowywać się mniej obojętnie. Czy to możliwe, że rzeczywiście mugole, do których wraca na wakacje źle go traktują? Na Merlina, rzeczywiście go głodzą?! Postanowił się jakoś dowiedzieć więcej na ten temat. Ale dlaczego? Nie powinien interesować się życiem Pottera bez żadnych złych zamiarów, a tym bardziej, że wręcz przeciwnie, przez... troskę?
-Mmm... nie...- Jego przemyślenia przerwało mamrotanie. Nie przejął się tym zbyt, w końcu jemu też zdarzyło się mówić przez sen w obecności Pottera. Nie sądził, że cokolwiek śniło mu się teraz było porównywalne do koszmaru, w którym Voldemort naznacza cię mrocznym znakiem.
-Malfoy?...- do jego uszu dobiegł słaby szept. Popatrzył w kierunku łóżka, ale Harry się nie ruszał. Powiedział to przez sen? Niemożliwe, może mu się przesłyszało. Postanowił jednak podejść do łóżka. Nagle Harry zaczął się wić i jęczeć jakby rozrywał go ból. Wystraszony Ślizgon potrząsnął jego ramionami.
-Potter. Potter! Obudź się!- Żadnej reakcji. - Potter, proszę. Przestań! - Ostatni krzyk Draco podziałał. Zielone spojrzenie powoli obiegło pomieszczenie.
- C-co się stało?- Harry wytarł pot z czoła i zorientował się co musiało się wydarzyć. - Ja...Nie chciałem, przepraszam. Miewam czasem koszmary. Nie ma czym się przejmować.- Podniósł się do pozycji siedzącej.
- Nie wyglądało to na coś, czym nie trzeba się przejmować. Co ci się śniło?- Nie umiał opanować konsternacji w swoim głosie.
- Czasem widzę śmierć wszystkich...- urwał- Nie twój interes, Malfoy. Co cię to nagle interesuje?- Zapytał podejrzliwie spoglądając nieufnie spod mokrych jeszcze włosów.
-Interesuje mnie, idioto, bo właśnie byłem tego świadkiem i uwierz mi, nie wyglądało jak nic. Powiesz mi czy nie? - Draco miał szczerą nadzieję, że uda mu się wyciągnąć prawdę, może ma to związek z mugolami. Harry zawahał się, spojrzał głęboko w szare oczy, jakby szukając ukrytego sarkazmu lub drwiny. Po chwili zaczął mówić.
- Czasem śnią mi się momenty śmierci, ludzi którzy przeze mnie zginęli. Cedrika, Syriusza, moich rodziców. -
-Tylko? Powiedziałeś moje imię przez sen, a przecież wciąż żyję.-
-Ymm... Ostatnio miewam nieco inny. To naprawdę nie twój interes. Właściwie czemu jestem w twoim łóżku?- Harry bardzo chciał zmienić temat, czuł jak oblewa go ciepło. Wolał nie mówić, że pod peleryną niewidką widział jak Malfoy płacze w łazience. Ani że w jego śnie jest śmierciożercą i pomaga Voldemortowi torturować. Czuł, że źle to świadczy o Harrym. Sny częściowo przekładają się na myśli.
- Zasnąłeś na stole. Musiałem cię przenieść bo byś narzekał, że cię wszystko boli i się nie uczył.-
-Czemu mnie po prostu nie obudziłeś? Mógłbym iść do swojego dormitorium.-
- Tak i wygadać się Filchowi gdzie byłeś? Było dawno po ciszy nocnej, Potter. - Na upartego dało się to racjonalnie wytłumaczyć. Jednak Draco myślał o innych rzeczach i nie zastanawiał się jak wyglądało jego zachowanie wtedy. Dlaczego Harry nie chce powiedzieć co on robił w jego śnie? Aż tak jest straszny? A może śni mu się, że umiera? Ale w takim razie, nie przejmowałby się tym, raczej cieszył. Poczuł gorycz i zawód. Jego myśli musiały odbić się na jego twarzy, bo Harry przerwał ciszę.
-Słuchaj, jest późno. Może pójdziemy spać i jeszcze pogadamy rano, jeśli oczywiście chcesz. Jestem zmęczony.-
- Jasne, zostań tu, ja pójdę na kanapę.- Pusty wzrok i obojętny głos uderzyły Gryfona. Co w niego wstąpiło? Książe Slitherinu zecydowanie ostatnio nie zachowywał się godnie swojego tytułu. Harry czuł, że musi mu to jakoś zrekompensować. Nie powie co mu się śniło, ale coś wymyśli. Draco wstał z łóżka i powoli podszedł do kominka, wpatrując się w płomienie. Po chwili położył się na kanapie, tyłem do Harrego, tak, że nie mógł widzieć jego twarzy. Harry nie liczył na kompletnie nic innego, a jednak ten gest go rozczarował.
-Dobranoc, Malfoy.-
-Dobranoc.-
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...