Pogrążone w mroku dormitorium prefektów rozjaśnia smuga światła wpadająca przez drzwi. Rozbawiony Draco wchodzi do pokoju i zatrzaskuje za sobą drzwi, po czym rzuca się na łóżko. Przytula poduszkę do twarzy i uśmiecha się czując przyjemne zmęczenie po całym dniu. Zasnąłby gdyby nie jedna rzecz w jego pokoju. Kiedy otworzył oczy spojrzał prosto na zwitek papieru na jego biurku. Żołądek ścisnął stres i niepokój. Wszystkie problemy sprzed spotkania z Potterem wróciły ze zdwojoną siłą. Przez chwilę zapomniał o tym co miało się zdarzyć w czasie przerwy świątecznej. Łzy naciekły mu znowu do oczu. Nienawidził się za to jak ostatnio łatwo dawał się ponieść emocjom. Czuł się słaby, bo nie panował nad sytuacją, tak na prawdę po raz pierwszy w życiu. Wstał z łóżka i usiadł przy stoliku. Mocząc pióro w atramencie zastanawiał się nad odpowiedzią. Nie miał wyboru, naskrobał to co posłusznemu synowi przystało. Jutro odeśle list, dzisiaj nie miał już na to siły. Wziął szybki prysznic i położył się z powrotem do łóżka. Myślał, że będzie długo zasypiać, ale pogrążył się w szczęśliwych wspomnieniach i odpłynął w objęcia Morfeusza.
Obudził się mając sporo czasu do śniadania. Normalnie przygotowywałby się do lekcji, nie myśląc o posiłku, bo z nich zrezygnował. Unikał miejsc publicznych, gdzie mógłby dostać sowę, ale nie musiał się tym już przejmować. Tak, więc postanowił pójść wysłać list. Przebrał się i spędził trochę czasu w łazience. W pokoju gościnnym wiało pustkami, było wcześniej niż się spodziewał. Kiedy dotarł do sowiarni, przeszył go dreszcz zimna. Nie był pewny czy ze względu na chłód z dworu, czy na myśl o liście, który miał zaraz wysłać. Otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się widok tysięcy latających piór, kiedy sowy spłoszyły się przez gwałtowny hałas. Po opadnięciu białego, szarego i brązowego puchu, Draco spostrzegł chłopca. Siedział w kącie pomieszczenia na parapecie ze śnieżną sową na ramieniu. Słońce leniwie podświetlało jego sylwetkę i kilka piór latających wokoło. Od razu rozpoznał Pottera, a jego serce zabiło mocniej. Skarcił się w duchu. Może ostatnio zachowywał się dziwnie w pozytywnym znaczeniu i rozchmurzył go kilka razy, ale nadal był jego wrogiem. Ruszył więc w stronę miejsca gdzie siedział jego puszczyk, udając, że nic nie zauważył. Niestety, zawsze przyjazny Złoty Chłopiec go spostrzegł.- Hej, Malfoy.- Draco odburknął coś niewyraźnie w odpowiedzi. Harry chyba załapał, że ich relacje nie zdawały się w ogóle zmienić, więc po chwili dodał: - Wysyłamy od świtu raporty dla Czarnego Pana? - To nie był najlepszy moment na takie docinki, ale wścibski Gryfon nie mógł tego wiedzieć. Draco ścisnął się żołądek jeszcze bardziej.
-Nie, gdybyś chciał wiedzieć to nie wysyłam mu raportów i nigdy nie będę!- Zdziwiony i wystraszony własną utratą panowania nad sobą, posłał Potterowi najbardziej wyniosłe spojrzenie na jakie było go stać, aby naprawić sytuację, po czym pospiesznie ruszył do wyjścia. Będąc przy drzwiach, poczuł uścisk na nadgarstku. Stanął, nie odwracając się. Bał się, że jego oczy mogłyby zbyt dużo zdradzić.
-P-poczekaj, nie chciałem cię urazić. Poza tym chyba nie wysłałeś swojego listu.- Wskazał na ściśnięty papier w ręce Draco, kiedy ten wyszarpnął swoją rękę z uścisku. - Co wysyłasz?-
-Przecież raport dla Czarnego Pana, baranie.- Odetchnął i wrócił do swojej sowy. Gdyby Harry nie rozluźnił sytuacji, rzeczywiście, list nie zostałby wysłany, a takie zwlekanie z pewnością miałoby konsekwencje. Przymocował zwitek papieru do nóżki dostojnego zwierzęcia i powiedział mu tylko jedno słowo: Dom. Puszczyk odbił się od grzędy i wyfrunął przez okno. Draco odprowadził go wzrokiem póki nie zniknął, po czym odwrócił się do wyjścia.
-Do zobaczenia na śniadaniu.- Zielonooki krzyknął za nim. Dlaczego ten chłopak nie był mu już obojętny i tyle wystarczyło, aby przekonać Dracona do obecności na porannym posiłku? Nie chciał pozwolić omotać się Potterowemu urokowi. Koniec końców był to czarujący chłopiec i gdyby Draco nie zapierał się rękami i nogami to mógłby go polubić. Ale nie mogą zbliżyć się do siebie nawet od najbardziej zażartych wrogów do tylko wrogów albo obojętnych sobie. Przyjaźń oczekuje czegoś w zamian, chociażby szczerości i otwartości, a on nie mógł z nikim dzielić się tym co czuje. Miał od tego tylko dziennik. Pomijając to, że nie za bardzo potrafił, bo kiedyś tylko zwierzał się mamie jako malutkie dziecko, to nie chciał. Prawda mogła kogoś skrzywdzić. Chociaż nie musiał się tym przejmować, Potter nigdy nie chciałby się do niego zbliżyć na odległość miotły. Dumbledore pewnie kazał mu wyciągać informacje na temat planów Czarnego Pana i dlatego ostatnio dziwnie się zachowuje. Zamyślony o mało co nie wpadł na idących Rona i Hermionę. Nie zauważyli go, pochłonięci rozmową, więc cofnął się za róg ściany.
-...ostatnio zapomniał wyciszającego zaklęcia, ale na szczęście zdążył obudzić tylko mnie. Znowu trzymał się za bliznę, miotał się i płakał. Nie wiem czy nie powinniśmy komuś powiedzieć Herm. To trwa co najmniej od początku roku. On myśli, że o tym nie wiemy...- Dalszej części już nie dosłyszał, ale nie obchodziło go to, bo usłyszał wystarczająco. Czyli to była prawda, a Harry nie wciskał mu wymówek w Pokoju Życzeń. Wyjawił mu coś, czego nie powiedział innym. Draco nie cierpiał tego uczucia, ale teraz czuł się źle z faktem, że zataił coś przed nim, kiedy ten był wobec niego szczery. Tego właśnie chciał uniknąć, ale było już za późno. W głębi duszy wiedział, że potrzebuje osoby, której może się zwierzyć. Tym razem trzymał zbyt silne emocje w sobie i mogło się to źle skończyć, jednak z drugiej strony jakieś koszmary to nic w porównaniu z tym co go czeka. Dał sobie radę sam do teraz i dalej się to nie zmieni. Z takim postanowieniem wszedł do Wielkiej Sali.
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...