-Harry! Stary, późno wróciłeś do dormitorium? Poszedłem ostatni spać, ale jeszcze cię nie było.- Burza rudych włosów, wpadła na Harrego kiedy wychodził z łazienki. Miał nadzieję, że inni zignorują fakt, że nie wrócił na noc.
- Ta, trochę się zasiedziałem i musiałem uważać na Filcha wracając z biblioteki. Idziemy na śniadanie?- Musiał zerwać z okłamywaniem swoich najbliższych przyjaciół. I pomyśleć, że to wszystko przez Malfoya. Jak do tego doszło?
Kiedy wszedł do Wielkiej Sali, wyróżniające się, platynowe włosy, były już przy stole Ślizgonów. Ruszył z Ronem do swojego stołu. Hermiona im machała i uśmiechała się przyjaźnie przegryzając kanapkę. W chwili gdy siadali, przez okna wleciały sowy rozdające pocztę. Hedwigi nigdzie nie było, więc wzrok Harrego mimochodem padł na Malfoya. Jasnowłosy chłopiec zerkał nerwowo na sowy. Kiedy przestały wlatywać widocznie się odprężył i wrócił do jedzenia. Musiał czekać na jakąś konkretną sowę. Z przemyśleń wyrwało go dziobnięcie w ucho. Hedwiga jednak przyleciała, ale bez żadnej poczty. Musiała się stęsknić, bo Harry nie wysyłał żadnych listów od dawna, ani nie odwiedzał sowiarni. Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Wziął serwetkę ze stołu, pożyczył pióro od Hermiony i zaczął skrobać:
Dzisiaj o 16, w tym samym miejscu.
H.P.
Przywiązał serwetkę do nóżki swojej sowy i szepnął jej na ucho imię adresata. Pokazał jej aby jednak najpierw wyleciała z sali i wróciła po chwili. Hedwiga odleciała, a Harry zaczął wstawać.
-Herm, możemy pogadać? W cztery oczy.- Hermiona skinęła głową i ruszyła za nim. Wyszli z Wielkiej Sali i skierowali się do pustej klasy w pobliżu. W środku zobaczyli, że musiała być dawno nieużywana. Z sufitu w niektórych miejscach zwisały cieniutkie, skurzone pajęczyny, a wszystkie krzesła zostały pozakładane na stoliki. Dziewczyna spojrzała na niego wyczekująco, ale nie ponaglała. Znała Harrego i wiedziała, że ten moment nadejdzie. Widziała, że coś go ostatnio trapi.
Harry opowiedział jej o swoich ostatnich snach z Malfoyem. Potrzebował jej opinii na temat prawdopodobieństwa posiadania przez Draco znaku. Wszyscy wiedzieli do jakiej należy rodziny i że jego ojciec był śmierciożercą, ale Harry nigdy nie myślał o chłopcu w ten sposób. Siebie postrzegał jako dziecko, a czym się od niego różnił Malfoy? Ale to przecież było prawdopodobne. Nie chciał aby to była prawda. Nie chciał żeby jego koszmar okazał się prawdziwy. Hermiona na szczęście rozumiała jego obawy, a w dodatku miała bardziej trzeźwe spojrzenie.
-Przecież on jeszcze jest za młody, żeby otrzymać znak, prawda? Poza tym Harry nie przejmuj się snami, nie wygląda jakby były od Sam-Wiesz-Kogo, więc nie powinny być prorocze.- Pocieszyła go. Harry nawet nie wiedział, że potrzebował takiego zapewnienia, ale poczuł jak węzeł w jego żołądku się rozluźnia. Nie było się czym przejmować. Przypadkowo wygadał się o swoich korepetycjach. Hermiona na tą wiadomość tylko uśmiechnęła się pod nosem, jakby jej przypuszczenia się sprawdziły. Nie wiedział czy to dobrze czy źle, ale cieszył się, że przyjaciółka nie ma mu nic za złe. Poprosił tylko żeby nie wspominała o tej sprawie Ronowi, wciąż się bał jak zareaguje. Oczywiście musiał obiecać, że sam mu wkrótce o tym powie. Po skończeniu pierwszej od dawna szczerej rozmowy, rozeszli się w swoje strony.
Przed kolejnym spotkaniem, Harrego znowu zżerał stres, mimo, że pierwsze poszło nawet gładko. Tylko, że tym razem miał coś innego w planach niż eliksiry. Niedługo przed umówioną godziną, przebrał się w strój treningowy do Quidditcha i zabrał ze sobą miotłę. Ruszył do Pokoju Życzeń ignorując wścibskie spojrzenia. Kiedy wszedł, Malfoya aktualnie nie było w środku. Poczuł ulgę, bo mógł spokojnie ułożyć w głowie jak w ogóle zamierza przekonać swojego odwiecznego wroga, aby poszli razem na trening. Wiedział, że ten uwielbia grać tak samo jak Harry i miał nadzieję, że to wystarczy żeby go skusić. Rozsiadł się na kanapie i w zamyśleniu wpatrywał się w płomienie. Czekał i czekał. Było już 15 minut po szesnastej kiedy zaczął się martwić. Czyżby nie dostał listu? Niemożliwe, Hedwiga była niezawodną i inteligentną sową. Może Harry popełnił ostatnio jakąś straszną gafę o, której nie miał pojęcia i teraz Malfoy nie chce się z nim spotkać. Na pewno się nie spóźniał, Książę Slitherinu tak nie postępuje. Chociaż ostatnio często odbiegał od reguły i swoich zasad.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem uderzając o ścianę. Draco szybko zatrzasnął je za sobą. Kątem oka zauważył Pottera, więc starał się opanować mimo, że był roztrzęsiony.
-Wielce przepraszam szanownego pana, że musiał pan czekać, ale nie spodziewałem się punktualności z pana strony.- Drżenie jego głosu doskonale dało się wyczuć mimo, że kładł nacisk na każde "panie". Harrego zamurował jego widok. Znowu zmierzwione włosy i przekrwione oczy. Płakał? Wiedział, że nie jest osobą, której Malfoy chciałby się teraz zwierzać, więc nawet nie próbował pytać co się stało. Za to postanowił zrealizować swój plan.
- Eee przebieraj się, idziemy na boisko. Będę czekać na błoniach. - serce mu łomotało w piersi, kiedy szybko przechodził przez pokój, mijając Malfoya. Chciał wyjść zanim go odmuruje i usłyszy głos sprzeciwu. Minął drzwi i słyszał jak chłopak za nim woła. Wrócił się jednak, wychylając się przez framugę i szczerząc zęby:
-Niech szanowny pan nie zapomni miotły. - Mrugnął do zdezorientowanego Ślizgona i już widział jak przez jego oblicze przechodzą różne emocje- od zdziwienia, do wściekłości, kiedy Harry już zdążył schować głowę i umknąć w stronę szatni.
Po kolejnych piętnastu minutach Malfoy przecinał boisko mozolnym krokiem. Nie szedł wyprostowany, ciągnął miotłę za sobą. Harrego na wspomienie ich wszystkich meczy i Malfoyowskiej dumy przed lotem, zakłuło serce. Wyszedł mu na przeciw.
- Potter jeśli to ma być jakiś głupi żart to nie mam na to ochoty. Wolałbym-
-Nie przebrałbyś się i nie przeszedł tu z miotłą gdybyś naprawdę myślał, że to żart. Z resztą spójrz.- Harry wyciągnął z kieszeni złotą, błyszczącą kuleczkę. Spojrzał w szare oczy i wyszczerzył się na widok iskierki zachwycenia, która jak szybko się pojawiła tak szybko została zamaskowana. Podrzucił Znicza do góry i dał mu odlecieć.
-Jeśli ty złapiesz, wracamy się uczyć, ale jeśli ja wygram to zaczynamy od nowa.- To mówiąc odbił się i poszybował w górę w kierunku Złotego Znicza. Malfoy zrobił pokazowo zniecierpliwioną minę, ale szybko ruszył za ciemnowłosym chłopcem.
Latali jeszcze trzy godziny, bynajmniej dlatego, że Draco nie złapał Znicza. Złapał i to podobną ilość razy do Harrego. Często wybuchali śmiechem, kiedy orientowali się że, za bardzo ich wciągnęło w rozgrywkę i rywalizują ze sobą jak na prawdziwym meczu. Mimo chłodu nadchodzącej zimy, chłopcy świetnie się bawili i wrócili do zamku z wypiekami na twarzy.
CZYTASZ
The Potion
Fanfiction~~~ - Dlaczego akurat ja? - jasnowłosy ślizgon stał, na przeciwko lustra, wpatrując się w swoje odbicie. Nie wiedział już, kim jest. Podkrążone, czerwone od płaczu oczy, straciły swój dawny błysk. Zatracony w swych myślach, zapomniał o spotkaniu. O...