XII DZIENNIK

280 19 6
                                    

Nie, nie, nie. Gdzie on może być? Harry od pół godziny przeszukiwał panicznie dormitorium Prefektów. W pewnym momencie przestał przejmować się, tym, że Malfoy pozna czyjąś obecność w swoim pokoju. Wszędzie leżały pergaminy i ubrania wyrzucone z szafy. Postanowił posprzątać różdżką kiedy skończy. Ale nie było widać końca! Przeszukał każdą szafkę i stolik, łazienkę, a nawet łóżko. Nigdzie go nie było. W pewnym momencie Harrego aż zmroziło. Jak mógł nie wpaść na to, że Malfoy nosi coś tak osobistego ze sobą? Szybko rzucił zaklęcie i zaczął doprowadzać pomieszczenie do porządku. Wcześniej starał się zapamiętać położenie przedmiotów, ale teraz nie był już taki pewny. W końcu uzyskał efekt, który był zadowalający. Co teraz? Zaczęło do niego dochodzić co on właściwie robi. Narusza czyjąś prywatność, aby znaleźć prawdopodobnie najbardziej osobistą rzecz jaką może posiadać nastolatek. W euforii układania się planu, nawet się nad tym nie zastanawiał. Zachowywał się godnie Ślizgona. Co w niego wstąpiło, że tak bardzo mu zależało na głupim Malfoyu? Bo to był główny cel, dowiedzieć się co się dzieje z tym chłopakiem. Ale zaszedł w ten idiotyzm już za daleko, aby teraz wyjść z pustymi rękami.

Zerknął na mapę i z przerażeniem stwierdził, że właściciel pokoju jest już w lochach i zaraz wejdzie do domu. Nie było już wyjścia. Owinął się szczelniej peleryną i zastygł bez ruchu w kącie za drzwiami do łazienki. Czekał. Usłyszał szczęknięcie klamki i skrzypienie drzwi. W progu stanął Draco Malfoy. Zapalił światło i nie rozglądając się nawet runął na łóżko. Harremu ścisnęło się serce. Jeśli miał wcześniej jakieś wątpliwości to teraz z pewnością był zdeterminowany pomóc swojemu wrogowi. Podszedł cichutko do torby, która została rzucona pod szafę z ubraniami. Jest. Mała czarna książka, w środku podpisana imieniem i nazwiskiem Księcia Slitherinu.

Siedząc na łóżku w dormitorium Gryffindoru, dalej nie mógł uwierzyć ile miał szczęścia. Nikt go nie złapał, ani nie zauważył jego nieobecności. Ron grał na dole w szachy, Neville pewnie siedział w bibliotece z Hermioną, a Seamus i Dean gdzieś poszli. Wiedział, że powinien poczekać, aż będzie wystarczająco bezpiecznie, aby otworzyć dziennik, ale nie potrafił się powstrzymać. Chwycił za zasłony i owinął szczelnie wokół łóżka. Da mu to kilka dodatkowych sekund gdyby ktoś niespodziewanie wszedł. Ręce delikatnie mu się trzęsły, kiedy trzymał książkę w rękach. Co jeśli zobaczy tam coś, czego nie chciałby zobaczyć? Coś tak nieodpowiedniego, że pożałuje zabrania dziennika? Mieszał się w nim niepokój z ciekawością i zrobiło mu się ciepło czego nawet nie zauważył. W końcu zdecydował, że skoro już ukradł, to słowo go przytłoczyło, dziennik to było za późno na takie rozterki. Powoli przewrócił okładkę, delikatnie spoconą ręką. Ze zdziwieniem przyglądał się pustym stronicom. Po co Malfoy trzymałby tą pustą książkę? Po chwili uderzył się otwartą dłonią w czoło. Przecież to pamiętnik! Musi być zabezpieczony zaklęciem lub czymś w rodzaju niewidzialnego atramentu. Zastanowił się chwilę. Pamiętał jeszcze zaklęcia, których uczył się aby przeczytać dziennik Riddla. Wypróbował kilka z nich i po chwili wszystkie tajemnice Draco stanęły przed nim otworem.

Data pierwszego wpisu była zaraz na początku roku szkolnego. Harry zauważył swoje nazwisko, więc przeczytał kawałek. Był to opis dziwnej reakcji, na zaczepki Malfoya. Zauważył coś takiego od samego początku, kiedy Harry postanowił go ignorować? Sama data wskazywała na to, że jasnowłosy albo dopiero zaczął pisać w pamiętniczku albo wymienia je co roku. Zaśmiał się cicho do siebie, wiedział, która wersja była bardziej prawdopodobna. Przewertował następne strony w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Głównie przypominało to oficjalne raporty z tego co działo się danego dnia. Były krótkie i przejrzyste. Czasem dodawał adnotacje ze swoimi krótkimi przemyśleniami. Jego uwagę przykuła jedna strona. Była napisana niedawno i znajdowało się na niej znacznie więcej tekstu. Serce zabiło mu mocniej kiedy zauważył zaschnięte ślady łez, widocznie desperacko ścierane, kiedy tylko upadły na kartkę. Zaczął lustrować tekst i aż zachłysnął się powietrzem.

Snape dał mi zezwolenie na odwiedziny domu. Matka przekazała mi, że Czarny Pan będzie chciał mnie wcielić w szeregi śmierciożerców na miejsce mego ojca. Przyśle mi sowę kiedy dowie się, kiedy ma to dokładnie nastąpić. Pozwoliłem sobie na chwilę słabości i od razu tego pożałowałem...

Ad. Dlaczego akurat ja? Czemu ojciec do tego dopuścił? Jestem za młody na naznaczenie. Ja nie chcę, dlaczego mi to robią? Nigdy nie chciałem, wiem, że to nie w porządku. Nie przepadam za szlamami, ale dlaczego zabijać niewinnych mugoli? To wszystko jest straszne. Nie mam żadnego wyboru. Nigdy nie miałem wyboru. Wychowali mnie w nienawiści i teraz nie wiem co robić. Nie mam co zrobić. Nie mam żadnego wyboru. Ktoś mnie widział i teraz jeszcze wszyscy się dowiedzą, że płaczę po nocach w łazience. Chcę zniknąć. Nie mam co zrobić. Dlaczego? Dlaczego mi to robią? W dodatku te zielone oczy mnie wykańczają.

Harry przełknął ślinę. Policzki go paliły od rumieńców. To była prawda, ale Malfoy chyba jeszcze nie miał znaku. Ten chłopak tak wiele przeżywał w środku. Harry nigdy by nie pomyślał, że młody Malfoy ma wątpliwości co do tego jak żyje jego rodzina albo że nie chce zostać śmierciożercą. Poczuł nadzieję. Zielone oczy? Ktoś mu się podobał? Przerzucił następne strony. Kolejna zapłakana kartka.

Dzisiaj przyleciała sowa. Przerwa świąteczna ponoć będzie najlepszym momentem. Głupie chwile słabości. Spóźniłem się na spotkanie z Potterem. To tylko korepetycje. Nie byłem w stanie z nim dyskutować, kiedy zmusił mnie do treningu. Po lataniu odpisałem na list Matki.

Ad. Właściwie gdyby nie Potter i jego durne pomysły to nie wiem czy znowu bym sobie czegoś nie zrobił. Rany już się zabliźniły. Potter. Dlaczego się tak zachowuje? Proponowanie, a raczej wymuszanie, na mnie wspólnego treningu? Co do cholery? W zasadzie było... bardzo przyjemnie. Może być tylko jedna racjonalna odpowiedź; Dumbledore. Na pewno kazał temu Gryfogłupkowi wyciągnąć ze mnie informacje. Ha, nic mi nigdy nie mówią. Nikt nie interesowałby się mną nie widząc za tym korzyści. Już na pewno nie Harry... W moich snach.

Myśli kłębiły się jak szalone. Dumbledore? Łał. Cała Malfoyowska duma jest udawana? Tak naprawdę miał mocno zaniżoną samoocenę i okropne zdanie o sobie. I czy on się okaleczał? Owszem, był ostatnio w strasznym stanie, ale od środka wyglądało to jeszcze gorzej niż Harry myślał. Naprawdę trzeba było mu pomóc. Nie miało znaczenia jak się zachowywał wcześniej. Jego wzrok trafił ponownie na koniec tekstu i aż się zakrztusił. Czemu Malfoy pisał o nim po imieniu? Uderzyła go fala zimna. Od początku chciał się zaprzyjaźnić, a Harry go odrzucił. Dalej gdzieś głęboko tego pragnął? Niemożliwe. Nie, Malfoy. Po prostu nie zachowuje się normalnie przez to co przechodzi.

Czytał jeszcze pobieżnie inne wpisy. Znalazł kilka wzmianek o zielonych oczach, głupocie i czarnych włosach, które były mocno wyrwane z kontekstu. Kimś się interesował. Zanotował w pamięci aby przyjrzeć się jaki kolor oczu ma Pansy. Opisy pasowały do jej wyglądu. Kilka innych stron miało ślady łez. Harry dalej dziwnie się czuł z myślą, że należą do Malfoya. Niedawno mógł się założyć, że ten zadufany dupek nigdy nie zapłakał. Teraz wiedział, że był nawet do niego podobny. Kruchy i rozdarty w środku, ukrywający uczucia w sobie. Zaczął się zastanawiać, jak wyglądało jego dzieciństwo. Wychował się w luksusie i zawsze musiał mieć co chciał, ale to co pisał, sprawiało inne wrażenie.

Drzwi dormitorium otworzyły się z hukiem i śmiechem. Harry aż podskoczył i schował szybko dziennik pod poduszkę. Po odsłonięciu kotary ujrzał Rona z Deanem i Seamusem. Wesoło o czymś rozmawiali. Poczuł ukłucie w sercu na ich widok. Byli beztroscy, kiedy tak wiele się działo. Nie mogli o tym wiedzieć, ale nieracjonalne uczucie narastało w piersi.

-Hej, Harry. Ty już w łóżku? - Ron uśmiechnął się na widok przyjaciela, ostatnio nie widywali się zbyt często. Zdziwił się słysząc w odpowiedzi tylko zgrzyt zasuwających się zasłon. Wzruszył tylko ramionami do reszty i zaczął zbierać się do snu. Harry nie odezwał się ani słowem, dopóki nie zasnęli. Wtedy cicho schował dziennik głęboko w swoim kufrze, po czym wrócił do rozmyślań. Ta noc okazała się długa.

The PotionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz