Prolog

2K 24 11
                                    


- Haniu, prosiłaś żeby cię obudzić. Jest 13. Nie masz dzisiaj dyżuru, więc może powinnaś jeszcze odpocząć - głos ojca dźwięczał w jej głowie. Nie potrafiła się skupić na tym co do niej mówił. Miała ochotę krzyczeć z bólu i... własnej głupoty. Dobrze wiedziała jak słabą ma głowę. Alkohol tak, ale w małych ilościach, a o wczorajszym weselu nie mogła tego powiedzieć. Toasty z parą młodą, z ich rodzicami, z nowym i starym dyrektorem Leśnej Góry, z przyjaciółmi, znajomymi i kompletnie nieznanymi ludźmi. Przesadziła i niestety niewiele pamiętała. W jej umyśle kłębiły się skrawki różnych obrazów z tego szczególnego dnia, jednak nie potrafiła złożyć ich w całość. A może tylko bała się, że prawda nie będzie dla niej wygodna? Nagle przypomniała sobie o obecności Zbyszka w drzwiach jej pokoju.

- Tato, zaraz wstanę. Mógłbyś podać mi coś przeciwbólowego? - powiedziała lekko otwierając oczy. Światło słoneczne było w tym momencie jej największym wrogiem...

***

- Pani Julka podobno powiedziała, że lepszej świadkowej nie mogła sobie wymarzyć. I że już nie może doczekać się rewanżu - ojciec Hani nie ukrywał, że sam nie może się już doczekać ślubu córki. Hania do tej pory nie miała szczęścia do mężczyzn, trafiała na tych z gatunku ,,dupków". Mieli tylko siebie. Bardzo chciał, by córka wreszcie była spokojna i szczęśliwa.

- Julka chce się zrewanżować czy TY chcesz żeby tak było? A poza tym kto mnie przywiózł? Julka z Arturem, tak? - nie pamiętała nawet jak dotarła do domu, ale nieprawdopodobne wydawało jej się, że para młoda osobiście odwozi swoich gości.

- Nie, pan Michał. - odpowiedział Zbigniew podaąc córce śniadanie

- Michał mnie odwiózł? To on był trzeźwy?

- Tak. Przywiózł cię, był trzeźwy, bo dzień spędza z Matyldką i to on mówił o tym rewanżu. Że pani młoda tak powiedziała. Jeśli już skończyłaś mnie przesłuchiwać to jedz, a ja cię o coś zapytam. Mogę?

- Oczywiście.

- Wyjeżdżacie gdzieś?

- My czyli kto?

- Wy czyli ty i pan Michał. Powiedziałaś mu, że porozmawiacie o przekraczaniu granic, więc pomyślałem, że planujecie jakieś wakacje autostopem czy coś takiego. Bo przecież upierasz się, że nic was nie łączy, więc o ,,tych" granicach nawet nie myślę.

- Bo nie łączy. Tato, skup się! Co ja dokładnie mu powiedziałam? I co on odpowiedzial?

- Powiedziałaś ,,Matołku, musimy pogadać o przekraczaniu granic". A on na to, że jak wytrzeźwiejesz. I że ci przypomni wszystko. No i poszedł. Możesz jeść?

- Nie, nie jestem głodna.

***

Ten moment wesela pamiętała aż za dobrze. Wiedziała, że przekroczyli granicę łączącej ich przyjaźni. Na początku uznała, że ten pocałunek jest wynikiem nadmiaru wypitego przez Michała alkoholu i ogólnej atmosfery tego wyjątkowego dnia. Teraz już wie, że tak nie było. Wykorzystał to, że była pijana? Dla zabawy? Udowodnienia komuś czegoś? Ostatnim razem, kiedy to on był nietrzeźwy, nie pozwoliła mu się pocałować. Wczoraj jednak uległa...

- Co było na weselu, na weselu zostaje. Zapomnijmy o tym, Matołku. - napisała i przycisnęła Wyślij.

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz