4. ,,Całkiem poważna obietnica..."

989 22 20
                                    

Michał nie krył zaskoczenia obecnością Hani, ale cieszył się z takiego obrotu sprawy. Może w końcu będą mogli na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Chociaż Hania zapewne uważała, że zamknęła temat swoim SMS-em, który nawet nie dotarł do adresata...

- Ale fajnie, że sobie wszyscy razem odpoczniemy. Należy nam się po tych ostatnich akcjach. - Sikorka cieszyła się na ten spontaniczny wypad, mimo że wiedziała, co może ją tam czekać.

- O tak. Ledwo z życiem uszliśmy. - Malicki spojrzał na przyjaciół, a po sekundzie usłyszał klakson nadjeżdżającego samochodu.

- Wygląda na to, że MY jeszcze jesteśmy zagrożeni. - Michał był lekko rozbawiony nierozważnym zachowaniem kolegi, które na szczęście nie doprowadziło do tragedii.

- Nie przesadzajcie. Mam prawo jazdy od zawsze. Samochód to mój dom.

- Malik, my naprawdę chcemy dotrzeć i wrócić w jednym kawałku. - wtrąciła się Hania.

- Właśnie. Dziadek już mi zapowiedział, że kolejnego numeru nie przetrzyma. Miej to na uwadze.

- Ja was w ogóle nie słyszę. - Rafał roześmiał się głośno. Wydawało się, że nic nie będzie w stanie popsuć mu dobrego humoru...

***

Po dotarciu na miejsce i dość długiej podróży na paczkę przyjaciół czekała niespodzianka. Niestety nieprzyjemna.

Malik, czy oni w ogóle wiedzieli, że przyjedziemy? - Michał podszedł do Rafała i bezskutecznie chwycił za klamkę jego domu rodzinnego.

- Oczywiście, że wiedzieli. Serio myślicie, że bym was tu ciągnął bez ich zgody? Zawsze byli jak się z nimi umawiałem. - Malicki usiłował załagodzić sytuację, ale też był mocno zdenerwowany.

- A ty nie masz kluczy od własnego domu? Albo nie wiesz, gdzie rodzice trzymają zapasowe? Albo... - Sikorka nie zdążyła dokończyć, bo drzwi otworzyły się, a starsza kobieta zaprosiła gości do środka. Hania tylko pokiwała głową. - Żeby dwóch chłopów drzwi nie potrafiło otworzyć... Jeszcze w dodatku otwartych?!

- Bo tacy są teraz faceci droga pani. - szybko podłapała temat pani Malicka.

Państwo Maliccy mieli bardzo duży dom, dlatego każdy z trójki przyjaciół mógł mieć własny pokój. Hania, Rafał i Michał poszli się rozpakowywać.

***

Hania po obiedzie udała się na przechadzkę do pięknego sadu państwa Malickich. Uwielbiała polską wieś, ciszę, spokój, możliwość przyjrzenia się życiu z dystansu. Żar lejący się z nieba dawał się we znaki nawet przez krótką i zwiewną sukienkę. W sumie może to nie była najlepsza pogoda na takie wypady ale niby, kiedy lekarze mają się opalić? Przecież nie na ciągłych dyżurach... Młoda lekarka szybko wróciła myślami do swoich problemów. Przypomniało jej się dzieciństwo spędzone na wsi - z dziadkami i tatą. Wspomnienia długich, szczęśliwych dni były oczywiście przerywane pojawianiem się i znikaniem Lucyny. Zaskakujące, że zazwyczaj przypominała sobie o rodzinie w wakacje. Chyba tylko po to, by jeszcze bardziej ranić swoją córkę. Dać nadzieję, a później zabrać ją bez mrugnięcia okiem i choćby pozoru wyrzutu sumienia. Zupełnie jak...

- Michał? - zapytała zaskoczona kobieta na widok przyjaciela stojącego przy stawie.

- No... Ty widzę też chciałaś pomysleć o życiu na łonie natury. - uśmiechnął się.

- Tak i zamierzam dokonać radykalnych zmian w moim życiu. A ty Matołku co?

- W sumie chciałbym tego samego...

Stali obok siebie, wpatrując się we własne odbicia...

***

Rafał jako samozwańczy kierownik wycieczki zapowiedział rozpalenie prawdziwego ,cokolwiek to znaczy, ogniska. Ze śpiewem, piwem, pysznym jedzeniem i tańcem. Malicki wszystkim się zajmował. Hania i Michał przyszli w zasadzie na gotowe. Nie kryli swojego zaskoczenia nowymi umiejętnościami przyjaciela.

- Nie znałem cię od tej strony. Szacuneczek przyjacielu! - Wilczewski poklepał Rafała po plecach.

- Będziesz idealnym mężem... A właśnie, kiedy poznamy tę twoją dziewczynę? Bo niestety zwlekasz i grabisz sobie. - Hania nie ukrywała, że opowieści przyjaciela są dla niej lekko niewiarygodne.

- Wszystko w swoim czasie. Obiecuję, że pierwsza ją poznasz. Nawet przed rodzicami.

- I ona tak nie ma nic przeciwko, że jeszcze ich nie poznała? Przecież dość długo się spotykacie? - Sikorka najwyraźniej uparła się, żeby wydobyć prawdę z przyjaciela.

- Ona, moja Zuzanna jest bardzo nowoczesną kobietą. Nie przeszkadza jej moja tajemniczość. - bronił się lekarz.

- Ja bym rzuciła, gdyby facet nie był na tyle poważny, aby przedstawić mnie rodzinie.

- Taa. I żeby na pierwszą randkę z pierścionkiem przyszedł, a następnego dnia poprosił twojego tatusia o zgodę.

- Malik, a ona w ogóle istnieje? Ta twoja Zuzanna? - Michał przerwał tą dość ciekawą, z jego punktu widzenia, wymianę zdań.

- Ach, jeszcze się zdziwicie! - Malicki pogroził przyjaciołom palcem.

Tego wieczora wspólnym śmiechom i zabawom nie było końca. Rafał faktycznie był królem, no może księciem udanych imprez.

***

Po ognisku Michał zaproponował Hani spacer. Zgodziła się, bo w końcu sądziła, że sytuacja między nimi jest jasna. Wilczewski szybko wyprowadził lekarkę z błędu.

- Haniu... Ty wiesz, że mi na tobie zależy i wiesz, że... - Sikorka otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Michał kontynuował. - Poczekaj. Wiem, że się boisz, ale jestem pewny... - tym razem Sikorka nie pozwoliła się zatrzymać.

- Michał, ja nie jestem gotowa na żaden związek. A już na pewno nie z tobą. Sam wiesz, że za dużo się wydarzyło. Nie teraz...

- Będę czekał, aż będziesz gotowa. Ile będzie trzeba. Nie zrezygnuję tak łatwo.

- Ty lepiej nic nie obiecuj, bo nie najlepiej się to u ciebie kończy.

- To jest całkiem poważna obietnica... Zobaczysz. - delikatnie pogładził dłonią policzek Hani i pocałował ją.

Spacerowali jeszcze jakiś czas. W milczeniu. Wsłuchani w odgłosy natury...

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz