23. Plany, marzenia i nadzieje

490 15 6
                                    


Kochani,

zapraszam Was serdecznie na kolejny rozdział tej historii.  I przepraszam za zwłokę, ale... Siadałam do pisania kilka razy i skrobałam dosłownie po zdaniu. Powstało coś takiego. Nieidealne, ale cóż. ;)

Miłej lektury!


- Mogę cię o coś zapytać? - Wilczewski niepewnie spojrzał na Hanię, podpalającą znicz.

- Pytaj. Najwyżej nie odpowiem. - kobieta odwróciła się w jego stronę.

- Wybaczyłaś jej już? - po pytaniu Michała zapadła cisza. Milcząca Hania nie należała do częstych widoków. Zawsze miała wiele do powiedzenia. Na każdy temat. Była taka od dziecka, o czym często opowiadają Zbyszek i Janina. Są jednak tematy, które wymagają od niej refleksji, ostrożności, zebrania myśli. Wilczewski doskonale wiedział, że wchodzi na bardzo grząski grunt. Mimo to postanowił spróbować poruszyć kwestię Lucyny, o której Hania rzadko chciała rozmawiać. Sama nie do końca rozumiała, czy wynika to ze strachu przed bólem i przeżywaniem wszystkiego na nowo, czy z chęci stopniowego akceptowania tej trudnej przeszłości. Nie odezwała się słowem przez całą drogę powrotną do domu. Michał zauważył, że jest nieobecna. Przestraszył się nawet, że zranił ją tym pytaniem. A to było ostatnie, czego chciał.

- Tak. Wydaje mi się, że wybaczyłam mamie. Bez tego ta cała terapia chyba by nie miała większego sensu. Mam do niej żal i pewnie już zawsze będę miała, ale staram się jakoś to sobie ułożyć. Może ona nie umiała inaczej, może nie umiała mnie, nas kochać... No nie wiem... - pierwszy raz mu to powiedziała. Pierwszy raz przekroczyła tę cienką granicę. Poczuła ulgę i taki dziwny spokój.

- Nie każda kobieta powinna mieć dzieci, ale też nic nie dzieje się bez powodu. Wszystko jest po coś.

- Przeszłości i tak nie zmienimy. Musimy nauczyć się z nią żyć. - Sikorka wysiadła z samochodu. Od razu skierowała się do domu. Michała zatrzymał telefon. Na wyświetlaczu: Katarzyna Smuda. W pierwszej chwili pomyślał, że dzwoni w jego sprawie, ale ponowna konsultacja z psychiatrą miała się odbyć następnego dnia...

- Słucham? - zapytał pełen obaw.

- Cześć. Chciałam tylko zapytać, jak się trzymacie. Potrzebujecie czegoś?

- Tak, potrzebujemy. Żeby to się skończyło jak najszybciej. - odpowiedział bez zastanowienia.

- Michał, najpóźniej w przyszłym tygodniu wrócisz do pracy. Zobaczysz. Tą wariatkę wezmą do szpitala psychiatrycznego i cała sprawa rozejdzie się po kościach. Przecież wszyscy jesteśmy po twojej stronie.

- Wiem, wiem. I dziękuję.

- Dzwońcie, gdyby coś było potrzebne. A ja odezwę się jutro po rozmowie z psychiatrą. - powiedziała Smuda, po czym się rozłączyła.

- Chciałbym już wrócić do pracy. Jakoś uświadamiam sobie, że to wcale nie musi się tak dobrze skończyć. - stwierdził wieczorem Michał, siadając obok Hani.

- Matołku, to się skończy dobrze. Zaraz bez stresu będziemy wybierali zaproszenia na ślub. Ty się będziesz ze mną kłócił, a potem i tak przyznasz mi rację i się zgodzisz. - Sikorka brzmiała, jakby naprawdę wierzyła, że tak będzie. Scenariusz z zaproszeniami wydał się lekarzowi lekko abstrakcyjny, ale jednocześnie wysoce prawdopodobny.

- Ja się zgodzę? Tylko jeśli te zaproszenia naprawdę mi się spodobają. - uśmiechnął się Wilczewski.

- Spodobają, spodobają.

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz