15. ,,Chyba tego potrzebowałam"

609 9 6
                                    

Kochani,

i tak właśnie kończą się rozdziały, których plan powstał w listopadzie. Sama widzę, jak wiele dialogów i sytuacji mi się sprawdziło. Żałuję, że nie wszystkie. W tej części przekonacie się, o co mi chodzi. ;)

Miłej lektury. :)

Wilczewski krzątał się po kuchni. Od czasu wyjazdu Hani ponownie zamieszkał u Barbary. Kobieta właśnie wróciła z nocnego dyżuru. Michał, zajęty dzwonieniem, nawet tego nie zauważył.

- Haniu, dlaczego nie odbierasz? Dzwonię i dzwonię. Daj znać, bo się martwię o ciebie. Nie mogę się z tobą skontaktować od kilku dni. Nie wiem, co się dzieje. Napisz przynajmniej jakiegoś maila, że wszystko ok. Pamiętasz o terapii? Jutro masz. Jadłaś coś? - Barbara wyjęła mu telefon z ręki. - Co ty robisz?!

- A ty? Słyszałeś się w ogóle? Michał, wydzwaniasz do niej co sekundę, wygadujesz jakieś brednie... Martwisz się, ale przesadzasz.

- Nie mam z nią kontaktu, nie odzywa się. Wiesz, w jakim była stanie. Mam zapomnieć o jej istnieniu, czy jak?

- Spałeś?

- Nie. Nie wiem. Chwilę tak. Może powinienem tam polecieć? - Michał usiadł przy stole i otworzył laptopa.

- Hania nie pojechała tam na wakacje, tylko na szkolenie. Będzie kontynuować terapię, więc o to się nie martw. Potrzebuje czasu, niedawno straciła matkę, wszystko jej się zawaliło. Michał, ona nie uciekła od ciebie. - lekarka starała się mówić spokojnie i rzeczowo.

- Dlatego nie odbiera telefonów?

- Pozwól jej pobyć samej ze sobą. Daj jej czas. I się nie nakręcaj, bo gdyby coś złego tam się wydarzyło, to już byśmy o tym wiedzieli.

- Ta bezsilność jest najgorsza. Nie mogę być blisko niej, nie mogę jej dotknąć, przytulić, zrobić śniadania... Nawet porozmawiać nie mogę. Jakbyśmy byli w jakimś więzieniu. Niby razem, ale tak bardzo osobno.

- Boisz się, że przedłuży wam wyrok? - Michał tylko uśmiechnął się na te słowa. Patrzył na matkę w milczeniu.

- Boję się, że nie wróci, że nie mam żadnej kontroli. Znowu mnie odsuwa, izoluje się. Mówi jedno, pewnie myśli coś innego. Ja jej nie zostawię, na pewno nie. Ale czasem już mam tak bardzo dość tych ucieczek, uników, zapewnień. I moich i jej.

- No tak... Ile można mówić, że się kocha, udowadniać to na każdym kroku i widzieć jak bardzo rzuca się grochem w ścianę. Albo mówi się jak do kogoś, kto niby cię słucha, ale jakby nie chciał usłyszeć... Bo jak jest dobrze, to za chwilę na pewno będzie źle, więc lepiej to uprzedzić, żeby mieć z głowy, żeby nie cierpieć. Nabieraj teraz cierpliwości, a nie marnujesz energię na wściekanie się. - uśmiechnęła się Wilczewska.

- Staram się. Mówić, udowadniać. Ona jest dla mnie najważniejsza, nie wyobrażam sobie życia bez niej. Wiem, ile przeszła, wiem, że ma prawo się bać, ale ja naprawdę robię wszystko, żeby miała stabilizację. Martwię się, że to się nigdy nie skończy, że ona nigdy mi tak naprawdę nie zaufa.

- Zaufa, zaufa. To dopiero początek terapii. Ty rób swoje, nawet jeśli wydaje ci się, że wbrew jej woli. Intuicja to najlepszy doradca. Jeśli ją kochasz, to będzie dobrze. Co do jej uczuć to ja akurat nie mam wątpliwości.

- Ja też nie. Może to dziwne, ale patrzeć na to, jak ona tak powolutku mi się otwiera, to piękne. I ta świadomość, że trochę to dzięki mnie...

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz