17. Spojrzenie serca

671 15 2
                                    


Zapraszam Was na kolejny przełomowy rozdział. Nie wiem, czy tylko ja pisząc go, miałam wrażenie, że powolutku zbliżamy się do końca tej historii...

Miłej lektury. ;)


Sikorka opuszczała szpital, w którym odbywało się szkolenie. Zaskakująco dobrze się tam czuła. Spotkała nie tylko znanych specjalistów z całego świata, młodych i głodnych wiedzy europejskich lekarzy, ale także kilkoro swoich znajomych, którzy porozjeżdżali się w różne miejsca po zakończeniu studiów, czy stażu. Czas upływał jej więc nie tylko na nauce. Często spotykała się z dawnymi kolegami, by powspominać stare dzieje. Nazwisko profesor Kostrzewy dość często przewijało się w ich rozmowach. Dla nich była nie tylko uznanym autorytetem, ale przede wszystkim ciepłą i miłą kobietą, która wskazywała im drogę, wysłuchiwała ich problemów i stawiała do pionu, kiedy za bardzo gwiazdorzyli. Zostawiła ich z przekonaniem, że zawsze mogą na nią liczyć. Niejednokrotnie z tego korzystali.

- Pani Janka wróciła ze Stanów i tak gadaliśmy, czy by sobie jakiegoś spotkanka grupowego nie zrobić. - powiedział Adam, otwierając kolejną puszkę piwa.

- Żebyś mógł pogwiazdorzyć? - zapytała zaczepnie Karolina.

- Rudzielcu, nie wyzłośliwiaj się. - szybko rzucił w kobietę poduszką i uchylił się, by uniknąć rewanżu. - Ale co myślicie? Hanka, promyczku ty nasz jedyny?

- Promyczek jest za! - zaśmiała się Sikorka. Portierzy, pielęgniarki, salowi, pacjenci, z czasem koledzy i sam dyrektor tak o niej mówili. Zawsze, gdy się pojawiała, wraz z nią przychodził uśmiech. Wnosiła tyle optymizmu, ciepła i radości. Jej siłę podziwiali przede wszystkim ci, którzy wiedzieli, jak dużo przeżyła. Na każdym etapie swojego życia spotykała ludzi, przed którymi mogła się otworzyć, ale najważniejszą osobą była właśnie jej sąsiadka.

- To trzeba ściągnąć wszystkich i jakoś się zgrać. Fajnie będzie tak powspominać z panią Janką. Na początku nie wierzyłem, jak Hanka opowiadała, że to anioł, nie kobieta. - wspominał Marcin.

- Ja też nie. Strasznie surowa się wydawała na tych wykładach. Ale w szpitalu to już całkiem inna babka. - dodała Olga.

- No właśnie, bo wy dwie u niej zostałyście po stażu... - przypomniał sobie Adam.

- No tylko później i nasze drogi się rozeszły. Ja po chirurgii ogólnej poszłam na ginekologię, a Hanka na ortopedię.

- Trochę się wahałam, ale teraz wiem, że dobrze zrobiłam. Zwłaszcza że wciąż mało kobiet wybiera ortopedię. - powiedziała wywołana Sikorka. Była bardzo wdzięczna profesorowi Falkowiczowi, że wskazał jej tę drogę w chwili, gdy jeszcze miała wątpliwości, gdzie ostatecznie chciałaby się spełniać.

- Sikorka nową Kostrzewą albo Wilczewską, bo to chyba najbardziej cenione nazwiska, jeśli chodzi o kobiety w tej dziedzinie, nie? - Hania uśmiechnęła się na słowa kolegi. Dla niej miały one nie tylko służbowy wymiar. Kryło się za nimi coś więcej... Może marzenie, może całkiem realna wizja przyszłości?

- No zwłaszcza nową Wilczewską...

- Wydaje się w porządku. Mój kumpel robił u niej specjalizację i był zadowolony. Ty wiesz, że ona i Kostrzewa razem studiowały i do dziś się bardzo przyjaźnią? Trzeba mieć twojego farta, żeby trafić na obie.

- Miałam farta. Tylko szkoda, że tej specjalizacji u niej nie robię, ale i tak daje mi dużo więcej niż mój opiekun. - odpowiedziała Hania.

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz