24. Głos podświadomości

423 15 4
                                    


Witajcie kochani po kolejnej dość długiej przerwie. :)

Trochę trudnych spraw nałożyło mi się w czasie i nie miałam za bardzo głowy do pisania. Ale w końcu jest rozdział. Pisałam już część w podobnej konwencji, dlatego wiem, że nie wyłączycie wattpada po kilku pierwszych zdaniach. :D

Miłej lektury. :)


Michał stał oparty o parapet. Słowa Hani nie do końca do niego docierały. Słyszał je, ale jakby nie rozumiał, co tak naprawdę oznaczają.

- Haniu, uspokój się. Porozmawiajmy. Przecież to nie może się tak skończyć. - podszedł do niej, próbując złapać ją za ramiona. Szybko mu się wyrwała.

- To już się skończyło. Michał, ja tak dłużej nie mogę. Potrzebuję spokoju. Rozumiesz? - w oczach Sikorki pojawiły się łzy.

- Ale co się dzieje? Przecież jest dobrze... Jesteśmy razem, planujemy ślub, dzieci, rodzinę. - Wilczewski nie rozumiał, dlaczego jego narzeczona tak nagle zmieniła zdanie.

- Tak, chcę mieć rodzinę. Chcę mieć męża, dzieci, dom z ogródkiem...

- Ja też tego chcę. Hanka! Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - spojrzał jej głęboko w oczy. Wiedziała, że mówi szczerze, że naprawdę tak jest, ale nie zamierzała zmieniać zdania. Chciała, żeby Wilczewski raz na zawsze zniknął z jej życia.

- Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze?! - krzyknęła niespodziewanie, próbując powstrzymać łzy. - Że ja zawsze będę gdzieś z boku. Że zawsze coś albo ktoś będzie nam przeszkadzał. Albo twoje byłe, albo twoja córka, albo milion innych przeszkód, które staną nam na drodze. Zawsze coś! - nie wytrzymała i rzuciła talerzem, który akurat znajdował się na blacie. Michał nie krył zdziwienia. Chyba nigdy nie widział Sikorki w takim stanie. Najgorsze było to, że tak naprawdę nie mógł nic zrobić... Bo co miał jej teraz powiedzieć? Co miał obiecać? Tak naprawdę nic nie zależy od niego. Popełnił wiele błędów i gdyby tylko mógł cofnąć czas... Na pewno nie skomplikowałby sobie życia w ten sposób. Wiedział, że Hania nie radzi sobie z tym wszystkim, co ostatnio jej zafundował. Ale nie potrafił zgodzić się na jej odejście. Chciał walczyć.

- Kochanie, to nie jest łatwe, ale...

- Co ty bredzisz?! - tym razem rzuciła szklanką tak, że drobne odłamki szkła rozleciały się po całej kuchni. - Nie jest łatwe? Czy ty pomyślałeś, jak ja się z tym czuję? Z twoimi wiecznymi problemami? Z tym że nigdy nie będziesz tylko mój? Że muszę się tobą dzielić? Że zaraz mnie zostawisz tak, jak zostawiłeś Justynę... Wiesz?

- Jesteś dla mnie najważniejsza. Dobrze o tym wiesz. I sorry Hanka, ale doskonale wiedziałaś, na co się piszesz. - zdawał sobie sprawę, że tę ostatnią kwestię mógł powiedzieć nieco innymi słowami.

- I właśnie się z tego wypisuję. Nie przekonasz mnie. Przepraszam cię. - powiedziała lekarka i z walizką w ręce opuściła dom.

Michał bezradnie patrzył na narzeczoną wsiadającą do taksówki. Zastanawiał się, czy jest sens jeszcze raz walczyć o tę miłość. Zrobił już tyle, a nadal jej nie przekonał. Może ona najlepiej wie, co jest dla niej dobre. Może życie bez niego będzie lepsze, szczęśliwsze... Na pewno jego świat już nigdy nie będzie taki sam. Czasem trzeba pozwolić odejść. Czasem jest to wyraz prawdziwej miłości. Ale czy tak jest teraz?

***

Michał siedział przy biurku pochłonięty wypełnianiem dokumentacji swoich pacjentów. Za chwilę miał kończyć dyżur. Był wyjątkowo zmęczony mijającym dniem. Jedyne czego teraz potrzebował to wygodna kanapa, kolacja i telewizor. Z miny wchodzącego do pokoju lekarskiego Falkowicza wywnioskował, że jego plany muszą poczekać.

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz