Epilog

507 14 13
                                    


Kochani,

Sama w to nie wierzę, ale naprawdę oddaję w Wasze ręce ostatnie słowa tej historii. Po prostu miłej lektury i... Doczytajcie do końca. ;)


Hania siedziała na kanapie w pokoju lekarskim. Lubiła tu przebywać, patrzeć na znajdujące się przy oknie akwarium z rybkami i dyskutować o najcięższych przypadkach. Miesiąc temu podeszła do egzaminu specjalizacyjnego. I mimo że był to już drugi tego rodzaju egzamin w jej zawodowym życiu, denerwowała się tak samo. To kolejny etap przybliżający ją do zawodowego sukcesu. Druga specjalizacja i zaraz potem doktorat. Ostatnio jednak nieco zmodyfikowała swoje plany i karierę naukową odłożyła na przyszłość. Wyszła za Michała. Oboje zgodnie uznali, że teraz jest najlepszy moment na powiększenie rodziny. Marzyli o dziecku, choć niczego sobie nie narzucali. Będzie, co ma być.

- Pani doktor, dobrze, że pani jest. - powiedział z uśmiechem dyrektor Konica, przekraczając próg pokoju lekarskiego. Zaraz za nim weszły Barbara i Janina.

- Co się stało? - zapytała Hania, momentalnie podnosząc się z kanapy.

- Mam coś dla pani. - Rafał podał lekarce białą kopertę. - I jeszcze raz serdecznie pani gratuluję.

Hania zaczęła czytać dokument, który oficjalnie potwierdzał, że zdała egzamin specjalizacyjny.

- Dziękuję. Za wszystko. Mieliście trochę zamieszania przez tą moją specjalizację.

- Raczej przez moją chorobę. Ale pan dyrektor dał sobie radę. Nawet dyrektorem dzięki nam został. - przypomniała Wilczewska.

- I jestem wam za to dozgonnie wdzięczny. Witamy na pokładzie kolejnego ortopedę. Bo zostaje pani u nas, prawda?

- Na razie tak. - uśmiechnęła się tajemniczo.

Po chwili lekarka została z Barbarą i Janiną.

- Tak się cieszę, że ci się udało. Zawsze wiedziałam, że dasz sobie radę. Nawet, jak byłam na ciebie zła, kiedy mnie prześladowałaś. - przypomniała z uśmiechem Barbara.

- Może bez tego, by cię tu w ogóle nie było. Mamo. - Hania zaakcentowała ostatnie słowo. Dobrze wiedziała, że nie tylko Cezary był przekonany o jej szybkim dołączeniu do ich rodziny.

- Aaa, to o to chodziło. - Wilczewska mocno przytuliła swoją podopieczną. - Wiesz, że lepszej synowej nie mogłam sobie wymarzyć. Michał miał cholerne szczęście. Janka, co ty się tak ciągle wzruszasz? - Barbara od razu zauważyła łzy w oczach Kostrzewy.

- Bo chyba niedługo zostaniemy babciami, nie?

- Nie zapeszajmy pani Janko. Okaże się.

Kolejne godziny kobiety spędziły w restauracji, świętując sukces Hani. W drodze powrotnej Barbara i Janina kupiły jej wielki bukiet kwiatów.

- Mam być zazdrosny? - Michał od razu zwrócił uwagę na kosz róż stojący niemal na środku salonu.

- Dostałam od twojej mamy i pani Janiny. Wiesz, nie sądziłam, że one tak bardzo przeżywały ten mój egzamin.

- Mama dwie noce nie spała z nerwów. - zaśmiał się Wilczewski.

- Może niedługo znowu będzie miała powód do nieprzespanych nocy? - uśmiechnęła się, opierając głowę na ramieniu męża.

- Sikora, czy ja o czymś nie wiem?

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz