2. Dylematy i decyzje część 1

968 23 6
                                    

Wbrew temu, co myślała, Hania wcale nie usłyszała głosu Michała. Choć w tej sytuacji naprawdę wolałaby, by tak było. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jest naiwna i za bardzo ufa ludziom, ale tym razem wierzyła, że będzie inaczej. Niestety znów dała się oszukać. Znów poczuła, jak świat wali jej się na głowę. Bardzo kruchy świat...

- Haniu, Haniu nie rozłączaj się. Proszę. - głos Lucyny brzmiał, jakby nigdy nic się nie stało, jakby wczoraj widziała się z córką i wszystko było normalnie

- Prosiłam, żebyś zostawiła mnie w spokoju. Miałaś zniknąć z naszego życia. Czego nie zrozumiałaś? Czy ty w ogóle wiesz, co mogło się stać? Ja mogłam przez ciebie stracić prawo wykonywania zawodu. Nie mówiąc o więzieniu i o moim dzieciństwie! - Hania mówiła z prędkością karabinu maszynowego, nie potrafiła powstrzymać łez, które coraz bardziej dawały o sobie znać

- Haniu, córeczko. Ja wiem, że popełniłam sporo błędów, ale zaufaj mi. Chcę to wszystko naprawić - Lucyna nie ustępowała, grała dalej w grę, której zasady znała tylko ona

- Który już raz chcesz wracać i naprawiać? Znowu narobisz nadziei i znikniesz po paru dniach? Tylko wiesz, ja nie mam już pieniędzy!

- Haniu...

- Nie dzwoń do mnie więcej.

Młoda lekarka rozłączyła się i szybkim krokiem wróciła do pokoju lekarskiego Zajęła miejsce przy jednym z biurek. Łzy napływały do jej oczu, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Na nowo odezwały się wspomnienia z dzieciństwa i te całkiem świeże związane z ostatnimi pobytami Lucyny w Leśnej Górze. Najpierw ukradła jej odłożone na przyszłość pieniądze, a potem wyłudziła łapówkę i być może nieświadomie wrobiła w nią Hanię. Kobieta znów czuła się bezradna, porzucona i wykorzystana.

***

Michał wrócił do domu. Cezary i Barbara czekali na niego z posiłkiem, który przypominał każdy element dziennego menu. Wiedział, że mama i dziadek strasznie się o niego martwili. On zresztą też bał się o nich. Niemal od razu przy wejściu rzucili mu się na szyję.

- Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby... Bardzo cię kocham synku - Barbara nawet nie walczyła ze łzami

- Mamo spokojnie. Ty się nie powinnaś denerwować, a mi nic nie jest. Ja tylko parę dni na dyżurze byłem i nic mi nie dolegało - Michał starał się pocieszyć matkę. Jednak wiedział, że miała za duże doświadczenie, żeby nie zdawała sobie sprawy z ryzyka

- Ale nam stracha napędziłeś. Najpierw Baśka, teraz ty... Dzieci, ja jestem przecież no starszym panem, jakby nie było, a wy mi tu co chwilę jakieś atrakcje urządzacie. Zlitujcie się. - Cezary uścisnął wnuka, a po chwili wzruszających powitań cała rodzina zasiadła do stołu.

- Wracam do pracy - nagle zakomunikowała Barbara ku zdziwieniu syna i ojca

- Chyba oszalałaś. Przed chwilą ledwo uszłaś z życiem...

- I dlatego postanowiłam cieszyć się życiem, a moją radością jest praca. Poza tym ja nie pytam cię o zgodę, SYNKU - Wilczewski wiedział, że matka już zdecydowała i nie zdoła przemówić jej do rozumu. Spojrzał jeszcze na Cezarego jak na ostatnią deskę ratunku, jednak zanim senior zdążył się odezwać, Barbara dokończyła - Ty się tu na dziadka nie patrz, bo on ma do powiedzenia tyle, co ty. Michał no... Konica jest dyrektorem, ja na zwolnieniu, Jędras tylko konsultuje, a na oddziale jest JEDNA lekarka w trakcie specjalizacji. Chociaż akurat ona sobie da radę, ale pilnować jej trzeba. Poza tym chyba nie chcesz, żeby pracowała bez przerwy? Co z ciebie za przyjaciel?

- Nie zamydlaj mi oczu Sikorką. Jędras i Konica, zwłaszcza Konica nie pozwolą jej pracować non stop.

- No tak. Nie wiem, na co ten Konica czeka. Gapi się na nią jak lis na kurę i nie rusza do ataku. - Barbara bardzo kibicowała Hani. Nie tylko na polu zawodowym, ale i prywatnie chciała, by Sikorka była szczęśliwa

- A to powinien, albo może po prostu mu się podoba i tyle. W każdym razie Pani doktor zasługuje na wszystko, co najlepsze, a jak INNI nie chcą to, co ma się dziewczyna zastanawiać - Cezary od pierwszego spotkania z Sikorką nie ukrywał swojej sympatii do lekarki. Po cichu ciągle miał nadzieję, że może jednak zostanie jego wnuczką

- INNI niech lepiej nie mieszają jej w życiu, bo tylko ją skrzywdzą - szybko wtrąciła się Wilczewska. Ona też chętnie widziałaby Hanię w swojej rodzinie, ale niestety dysponowała tylko jednym synem, który dla jej podopiecznej nie był wymarzonym kandydatem na męża.

- INNI tu są, jak byście nie zauważyli. Zmęczony jestem, idę się położyć - młody lekarz bez zbędnych tłumaczeń odszedł w stronę swojego pokoju. Ale... jeśli Barbara ma rację?

***

Kolejny dzień minął Zbyszkowi na poszukiwaniach pracy i gotowaniu. Od kiedy Hania pamiętała, to tata zawsze gotował obiady, robił najlepsze kanapki na śniadanie i piekł wyśmienite ciasta. Zawsze go to relaksowało, było największą pasją. Tą miłością zaraził też Hanię. Już jako dziecko pomagała mu w kuchni. Potem gdy została sama, nauczyła się gotować z jego przepisów. Sam Zbyszek po powrocie z więzienia przyznał, że jego córka go przewyższyła. Tym razem ojciec przygotował Hani pulpeciki w sosie koperkowym z kopytkami. Zapachy tych pyszności witały mieszkańców hotelu rezydentów od progu.

- Czyżby pulpety? - zapytała Sikorka, siląc się na uśmiech po wejściu do kuchni

- Tak, siadaj córciu - Zbyszek od razu zajął się nakładaniem jedzenia na talerze.

- Szukałeś pracy? Nadal nic? - Hania strasznie martwiła się o tatę, za długo siedział bezczynnie

- Niestety. Widzisz Haniu, ja tu nie mogę znaleźć pracy, więc myślę, że powinienem wrócić do nas, do Zgierza - lekarka była zaskoczona pomysłem ojca i od razu zaprotestowała

- Nie możesz znaleźć pracy tutaj, a myślisz, że czeka na ciebie tam? Tato...

- Nie mogę ci dłużej siedzieć na głowie. Wyjadę.

- Nie ma mowy. Przecież to jest bez sensu. Ty będziesz tam sam, ja sama tutaj. Tato, nie rób mi tego.

- To chociaż się wyprowadzę. Znalazłem tanie mieszkanie, ja nie mam wielkich potrzeb. Z emerytury mi starczy. - Hania od razu się rozpłakała - O co chodzi?

- Mama dziś dzwoniła. Po tym wszystkim po prostu zadzwoniła. Nawet nie przeprosiła. Nigdy za nic nie przeprosiła. Ona w ogóle nie widzi problemu, zostawiała nas, znikała sobie, kiedy chciała, obiecywała, że wróci, że nie odejdzie, a za kilka dni znowu. Dlaczego ona mnie nie chciała? Co jest ze mną nie tak - pierwszy raz Sikorka rozsypała się na małe kawałeczki, jak zaszczute zranione zwierzę. Nie przestała płakać, nie mogła się uspokoić. Nigdy o tym nie mówiła, zawsze była twarda i silna, ale tym razem było za dużo nawet dla niej. Wiedziała jak wielki wpływ na jej życie, ma to co robiła jej matka. Poza ojcem nie potrafiła zaufać nikomu, ciężko jest uwierzyć komukolwiek, kiedy nawet matka co chwilę znikała z życia własnego dziecka, która tak naprawdę nigdy nie kochała

- Córcia, ja zawsze będę przy tobie. Ale może powinnaś o tym z kimś porozmawiać. Ze specjalistą jakimś. Ktoś, kto się na tym zna, na pewno pomoże. Proszę. Zrób to dla siebie i dla mnie.

Hania długo zastanawiała się nad tym, co powiedział Zbyszek. Ale czy była w stanie opowiedzieć o tym wszystkim komuś obcemu? Jedno było pewne. Dłużej tak nie mogła. Miała w sobie dużo żalu, strachu, pretensji i tęsknoty. Za tym, czego nigdy nie miała naprawdę...

Znów uwierzyć || Na dobre i na złeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz