*55*

3.2K 200 13
                                    

Miałam dzisiaj wyjątkowo lepszy dzień i stwierdziłam, że trochę was rozpieszczę i wrzucę tem rozdział teraz, a nie jutro lub później. Buziaki!

*Draco*

Nie spodziewałem się, że ten dzień może być tak okropny i to od samego rana. A jednak jak widać wszystko jest możliwe.

- Ciebie już raczej nie tak miło widzieć, Umbridge - wysyczałem to z wyczuwalnym jadem. Jak ja jej nienawidzę. Dłoń Harrego mocniej chwyciła moją i lekko drgała. Nie byłem pewny czy w magiczny sposób jego rana bardziej dawała o sobie znać, czy się jej boi. W końcu nie znam tej historii, a Harry był bardzo blady.

Ropucha popatrzyła na mnie gniewnie po czym przeniosła wzrok na nasze połączone dłonie. Uśmiechnęła się kpiąco.

- Harry, mógłbyś łaskawie pouczyć swojego tymczasowego chłopaka jak się przyzwoicie przywitać - wypowiadała powoli i dokładnie kładąc nacisk na słowo tymczasowy. Co to miało niby znaczyć?
- Przepraszam, on tak ma - zatkało mnie, gdy Harry wypowiedział te słowa po czym puścił moja rękę i lekko szturchnął mnie w ramię. Czy ona rzuciła na niego jakieś niewerbalne zaklęcie?
- Panie dyrektorze, czemu tu jesteśmy?
- Otóż widzisz doszło mnie doniesienie o wybrykach twoich i Dracona - Umbridge wcięła się szybko w słowo dyrektorowi, lecz on nie sprzeciwił się. Ta sprawa śmierdziała na kilometr.
- Nie chciałbym cię urazić, ale to wszystko sprawa twojego syna - różowa landryna była już mocno wkurzona, bardzo łatwo można było ją zdenerwować. Przeniosła swój wzrok na Harrego, a on jęknął i zgiął się z bólu. Z jego ręki leciała już krew, ale bolało go coś jeszcze, tylko nie wiem co.
- Jeśli nie chcesz, żeby twój kochaś źle skończył, bądź grzeczny i przestań opowiadać kłamstwa - uśmiechnęła się szyderczo.
- Pani Dolores, po co ta agresja. Rozwiążmy sprawę pokojowo - dyrektor próbował załagodzić sytuacje, ale niezbyt mu to wychodziło.
- Oh zamknij się starcze! Dla własnego dobra lepiej się nie odzywaj. A teraz do rzeczy. Jakim prawem atakujesz mojego syna i zabierasz należną mu osobę!? - wlepiała we mnie małe, wściekłe ślepia, a ja zacząłem odczuwać strach. Wiem, że jest okropna, ale nie mam pojęcia do czego jest w stanie się posunąć. I dlaczego dyrektor pozwalał na to wszystko.
- Synek mamusi nie potrafi załatwić swoich spraw sam - zadrwiłem, ale szybko tego pożałowałem, gdy poczułem pulsujący ból głowy, a Harry znowu syknął. Odwróciłem się do niego i chwile potem niemal rzuciłem na ropuchę.
- Harry do nikogo nie należy i twój synalek nie ma prawa uważać go za przedmiot, którym może się rządzić! Poza tym gdzie był przez ten cały czas, gdy nagle zniknął, a Harry układał sobie życie, które on zniszczył?! Przestań znęcać się nad nim, inaczej się nie dogadamy - była wściekła, ale trochę odpuściła. Głowa przestała mnie boleć i poczułem ciepłą dłoń na ramieniu.
- Umbridge, nie wiem czego chcecie z Louisem, ale odpuście. To nie ma najmniejszego sensu. Chciałbym omówić sytuacje dyrektora, w cztery oczy - popatrzył na nią ostro, a jej mina zrzedła.
- Draco wyjdź.
- Potter, nawet o tym nie myśl, nie zostawię cię tutaj!
- Malfoy, powiedziałem do jasnej cholery wyjdź stąd! I idź do Łapy lub kogoś.

Jak on mógł mnie wyprosić i zostać tam z nią. Dyrektor nie pozwoli mu umrzeć, ale ona może go skrzywdzić, a nawet już to zrobiła. Jego ręka była cała czerwona. I jeszcze to zdanie „idź do Łapy lub kogoś". Przynajmniej Louis wyszedł zaraz po mnie. Popatrzyłem na jego ze wzgardą lecz on nie spojrzał mi w oczy, ani nic nie powiedział, tylko odszedł. Nie rozumiem co tu się dzieje. Harry napewno nie przypadkowo wspomniał o Łapie. Postanowiłem jak najszybciej się tam udać.

Zostań ze mną... Drarry  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz