Zaczynam się wiercić i usiłuję zepchnąć tego kogoś z siebie. Jednak ten ktoś łapie moje ręce w nadgarstkach i przytrzymuje je jedną ręką nad moją głową. Dopiero, gdy się nachyla jestem w stanie dostrzec jego twarz. Chociaż trudno to nazwać twarzą. Jest to niebieska maska z czarnymi ,, oczami ", z których kapią jakby czarne łzy.
Zamieram. I postanawiam się odezwać.
- Czego chcesz? - pytam gniewnie. Statam się, by w moim głosie nie było słychać strachu jaki odczuwam, ale średnio mi to wychodzi. Sprawca drugą, wolną ręką odchyla maskę lekko na bok, ale nic nie mówi. Udaje mi się zauważyć równe, białe zęby i głęboką szarość jego skóry. Domyślam się, że jest to osobnik płci męskiej i jak chwilę później się okazuje, mam rację. Chłopak uśmiecha się i mówi:
- Witaj, jestem Eyeless Jack i przyszedłem tu tylko w jednej sprawie. - milczę i wtedy w mojej głowie zapala się czerwona lampka. ,, Chwila... Eyeless Jack? To nie o nim mówiła mi Emily? ", myślę. Między nami jeszcze chwilę panuje cisza, którą chwilę później przerywa chłopak. - Ale za nim przejdę do rzeczy, czy jest w domu ktoś jeszcze? - kiwam głową na nie. - Aha to fajnie, a teraz wybacz, ale obowiązki wzywają. - gdy to mówi zauważam, że sięga do kieszeni, a po chwili wyciąga z niej małą strzykawkę z niebieskim płynem. Kiedy przybliża rękę do mojej szyji, udaje mi się odzyskać głos.
- Nie czekaj! - wołam - Ja... znam twojego kolegę! - jestem zdziwiona tym co właśnie powiedziałam, Jack widocznie też.
- Oooo, chodzi ci o Jeff'a? Kolejna fangirl? - Znowu się uśmiecha. Postanawiam pominąć drugie pytanie i skupiam się na pierwszym.
- Yyy tak właśnie o niego mi chodzi, booo ja go oosobiście znam i on jest moim przyyyjacielem. - mówię, przy okazji się jąkając. Kłamanie nigdy nie było moją mocną stroną. Jednocześnie jestem tak zdziwiona tym co powiedziałam, że mój mózg sam się mnie pyta ,, Co ty najlepszego powiedziałaś dziewczyno?! Przecież to kłamstwo, a jak on się o tym dowie to twoja sytuacja na pewno nie ulegnie poprawie!!! ". Załamuję się, ale chłopak wygląda na bardzo zdziwonego i jednocześnie rozbawionego zaistniałą sytuacją. Puszcza moje ręce i schodzi ze mnie. Momentalnie się podnoszę i zrywam z łóżka, przyciskając się do ściany obok. Zastanawiam się jak uciec, ale Jack jest sprytniejszy. Stoi pomiędzy mną, drzwiami i oknem. Nie mam szans na ucieczkę.
- No dobra skoro tak to myślę, że chętnie się z nim spotkasz. Tak się składa, że właśnie penetruje dolne piętro. - mówi, a uśmiech nie schodzi z jego twarzy. - Jeff, pozwól tu na chwilę! - krzyczy odwracając głowę w stronę drzwi. Ja natomiast czuję, że w tym momencie jestem bledsza od trupa, jeśli to jest wogóle możliwe. Po chwili daje się słyszeć odgłos kroków na schodach. Jest coraz głośniejszy...
Po sekundzie drzwi do pokoju otwierają się, a w progu staje chłopak, który idealnie pokrywa się z opisem napastnika mojej mamy. Podchodzi do Eyelessa i staje obok niego nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdy staje w świetle księżyca, które wpada do pokoju przez odsłonięte okno, na jego twarzy dostrzegam wielki, krwawy, wycięty uśmiech. Myślę, że zaraz zemdleję, kiedy dostrzegam jego mocno niebieskie oczy. Teraz dopiero czuję ten świdrujący wzrok i już wiem, że uczucie, które wywoływało we mnie lęk przez ostatnie miesiące nie było spowodowane lekami...- Co jest? - pyta Jeff - Nie możesz sobie z nią poradzić?- w jego głosie czuć sarkazm. Jack jednak nie daje się wtrącić z równowagi.
- Nie, tylko kiedy miałem ją zabić to powiedziała, że cię zna i to mało powiedziane. Ponoć jesteście przyjaciółmi. - chłopak, słysząc to wybucha głośnym, radosnym, psychopatycznym śmiechem, ale nagle poważnieje.
- Ja nie mam przyjaciół. Skoro ty nie możesz sobie z nią dać rady to ja to zrobię. - z kieszeni swojej bluzy wyjmuje nóż i idzie w moją stronę. Spoglądam na Jack'a, ale ten tylko stoi spokojnie i przygląda się całej sytuacji.
Chłopak stoi tuż przede mną i wpatruje się we mnie. Czuję to. Ja natomiast patrzę w podłogę, zastanawiam się czemu nie robi żadnego ruchu, więc podnoszę głowę i patrzę mu w oczy.To jest mój błąd. Chłopak tylko na to czeka. Szybko popycha mnie na ścianę, przyciska do niej całym ciężarem swojego ciała i przykłada nóż do mojego gardła. Lekko odchylam głowę w tył, ale i tak czuję na szyi chłód metalu. Jeff przybliża swoją twarz do mojej i wpatruje się w moje oczy. Ja robię to samo. W końcu chłopak pochyla się i szepcze mi do ucha.- Niezła jesteś, obserwowałem cię, ale z bliska wyglądasz jeszcze lepiej, a z tym strachem w oczach ci do twarzy. - uśmiecha się i cicho śmieje. Przyglądam mu się bardziej i stwierdzam, że skąś znam to spojrzenie, te oczy...
Zaczynam oglądać uważnie całą twarz chłopaka. Biała cera, duży uśmiech, mocno niebieskie oczy, świdrujące spojrzenie, czarne powieki ( tak tu Jeff ma powieki 😉 ) i czarne włosy... Nagle czuję dziwne uczucie. Coś jakby... ciągnęło mnie do niego... Mam ochotę... go przytulić, ale nie wiem czemu... przecież to morderca! Chciał zabić mi matkę! Czuję, że nienawidzę tego chłopaka...- Co się tak gapisz?! - pyta po chwili lekko poddenerwowany tym, że się go nie boję.
- Bo mam oczy. - odpowiadam szorstko.
- Zaraz możesz ich nie mieć. - cedzi przez zęby już wyraźnie zły. - Chcesz skończyć jak Jack? - znów się uśmiecha.
- W sensie...? - pytam nie rozumiejąc o co mu chodzi. Spoglądam Jeff' owi przez ramię i widzę jak drugi chłopak ściąga maskę. Gdy zauważam jego puste oczodoły robi mi się nie dobrze. - Wolałabym nie. - dodaję patrząc z powrotem na chłopaka, który jest teraz uśmiechnięty od ucha do ucha, dosłownie heh.
- Powiedz mi słoneczko, jak się nazywasz? - ,, słoneczko?", myślę, skąd ja to znam? W tym momencie przed oczami przelatuje mi całe moje życie..., moje dzieciństwo... Nagle wszystko staje się jasne. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?! Jak mogłam być taka głupia?!!! To on... to na pewno on.
- K-Kate... - odpowiadam. Przez jego twarz przebiega dziwny grymas, którego nie umiem rozpoznać, ale jak się pojawia tak również szybko znika. ,, Chyba mnie nie poznał ", myślę z żalem. Postanawiam, że sama się mu przypomnę, chociażby po to, by nie umrzeć. - A ty jesteś Je... - nie zdążam odpowiedzieć, bo mi przerwa.
- Jeff the Killer, we własnej osobie.
- Tak, ale... ty jesteś Jeff..., Jeffrey..., Jeffrey Woods... - czuję coś ciepłego, płynącego po mojej szyji i spływajacego pod bluzkę. Domyślam się, że to krew. Mimo to nie spuszczam oczu z twarzy chłopaka. Jeff nadal patrzy mi się w oczy. Czuję coraz większy ból w gardle. Boję się, że zaraz mnie zabije! - Jeff, to ja Kate, Kate Rob...
- Wiem kim jesteś. - przerywa mi. Po moim policzku płynie łza. Chłopak odrywa nóż od mojego gardła. Tym razem trzyma go w ręce pionowo i przykłada mi go do policzka. Rysuje końcem kształt uśmiechu idąc od prawego kącika ust w górę twarzy.
- Jeff wszystko w porządku? - dobiega nas głos Eyeless'a. Chłopak nie odpowiada i dalej na mnie patrzy. Tym razem w jego oczach jest coś... innego. Nie umiem powiedzieć co, ale takie same spojrzenie miał, gdy odjeżdżałam z rodzicami, samochodem z pod bloku 10 lat temu... Z moich oczy łzy płyną już cienkimi strumieniami, a na mojej twarzy pojawia się mały, nieśmiały, ale szczery i radosny uśmiech. Jeff końcem noża zaczyna ocierać łzy z moich policzków. Robi to delikatnie. Widać, że bardzo umiejętnie i zwinnie posługuje się swoim nożem. Cały czas milczymy. Po chwili podchodzi do nas Jack i kładzie chłopakowi rękę na ramieniu. Wtedy Jeff odwraca się w jego stronę i dopiero się odzywa.
- Stary, możesz nas zostawić na sekundę?
- Jasne. - odwraca się i wychodzi przez uchylone okno w pokoju.
Jeff odsuwa się ode mnie i wreszcie czuję ulgę, mogę swobodnie oddychać.-------
Jak myślicie czy Kate przeżyje spotkanie z Jeff'em? 😉
Dowiecie się za 3 dni w następnym rozdziale. Do zobaczenia! 😘😙😚😍
CZYTASZ
,, Do zobaczenia w piekle, kochanie... // Jeff The Killer " ✔️ ZAKOŃCZONE cz. I
FanfictionPoznałam go jako zwykłego chłopaka... Przeprowadzka pokrzyżowała nam plany... Już zdążyłam zapomnieć... Potem wróciłeś, ale już nie ten sam... Do zobaczenia w piekle, kochanie! Co się stanie kiedy dwójka najbliższych sobie osób zostanie rozdzielona...