,, Przyjaciel czy wróg? "

375 27 9
                                    

POV.: Kate

Uchylam powieki i pierwsze co udaje mi się dostrzec to rozmazany zarys czerwonych plam na białym tle. Wodzę po nich oczami, a następnie obracam głowę w prawo. Widzę brązowe meble. Obraz coraz bardziej staje się przejrzysty, by ostatecznie oczy złapały ostrość, trę je rękami złożonymi w pięści. Ponownie spoglądam w przestrzeń przed sobą i orientuję się, że to na co patrzyłam na początku, było białym, ubrudzonym bordowymi plamami, zapewne krwi, sufitem.

Po chwili czuję, iż leżę na czymś miękkim i... już kiedyś czułam ten zapach...

Zrywam się na równe nogi, po chwili do reszty przytomniejąc i orientując się co miało miejsce oraz kto mnie tu przyniósł, krzyczę:

- Nie no, zajebię gnoja!!!

- Nie wątpię, ale obawiam się, że po pierwsze nie masz czym, po drugie raczej nie dasz rady, a po trzecie... nie chciałbym, by zabito mi przyjaciela. - sztywnieję, gdy słyszę znajomy głos za swoimi plecami.

Odwracam się i zauważam osobę, którą w tym momencie, chciałabym spotkać ostatnią.

- Jeff...?! - mówię bojaźliwym, zdumiony tonem, który jednocześnie skutecznie maskuję gniewem. Po chwili kontynuuję niewzruszona - Gdzie jest Jack?! - to zdanie wypowiadam sycząc przez zaciśnięte zęby niczym wąż.

Chłopak jednak nie wydaje się tym przejęty i dalej siedzi wyraźnie znudzony, na fotelu stojącym pod oknem, u dołu łóżka, wycierając jakąś brudną, szarą szmatką ostrze ociekające, świeżą szkarłatną cieczą. Aż dziwię się w sobie, że wcześniej nie zauważyłam, iż ktoś jest w pokoju.

- Nie ma go. Wyszedł. - odpowiada Woods krótko, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.

- Czemu wogóle mnie przyniósł do tej waszej ... - urywam nie wiedząc jak nazwać ich posiadłość.

- Willi, rezydencji? - podpowiada chłopak.

- Tak, dokładnie i czemu ja... jestem w twoim pokoju? - pytam zdziwiona tym nagłym odkryciem.

- Jack cię tu przyniósł. Sam nie wiem po co. Wszedł z tobą na rękach, położył cię na MOIM łóżku i powiedział, że musi wyjść. Nim zdążyłem coś odpowiedzieć, już go nie było. - na słowo ,, moje " kładzie największy nacisk. Wkurza mnie to jego egoistyczne podejście. Z resztą czego się można po nim spodziewać?

- I może mam cię jeszcze za to przeprosić?! - pytam bardziej zadziornie niż przez złość.

- No przydałoby się. - wstaje z miejsca, spoglądając na mnie.

- Pff, chciałbyś. - prycham z uśmiechem.

Jeff nic nie mówi, tylko wpatruje się we mnie tym przeszywającym wzrokiem. Ja również patrzę w jego bezkresne, błękitne oczy.

- No to może skoro już tu jesteś to wyjaśnimy sobie parę spraw? - proponuje chłopak.

- No ja chyba nie mam ci nic do wyjaśniania. - odpowiadam pewnie.

- Oj masz, i to dużo.

- Na przykład? - nie rozumiem o co mu chodzi...

- Może opowiesz mi co się wydarzyło wtedy w szpitalu? - uśmiecha się pod nosem.

- A może ty raczysz mi powiedzieć co ci odpierdala od pewnego czasu?!

- Ależ ty się agresywna zrobiłaś. Kiedy widziałem cię ostatni raz 10 lat temu, byłaś małą niewinną, strachliwą dziewczynką, a teraz?

- Jeff nie zmieniaj tematu i odpowiedz wreszcie na moje pytanie.

Mina chłopaka przeradza się w grymas smutku.

,, Do zobaczenia w piekle, kochanie... // Jeff The Killer " ✔️ ZAKOŃCZONE  cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz