,, Obiecaj mi... "

274 22 5
                                    


" - Oh, Kate... od tamtego wypadku cały czas ty i wszyscy na około zrzucają na ciebie winę za to co się wtedy stało, ale... prawda jest inna. To nie przez ciebie Kate...

- Do czego zmierzasz? - zadaję pytanie, tym razem już nieco spokojniejszym tonem. Boję się odpowiedzi.

- To ja zabiłam twojego ojca... "

***

- O czym ty mówisz?! - pytam zaniepokojona odpowiedzią dziewczyny. Czuję jak po moim ciele przechodzi dreszcz, a ręka, w której trzymam sztylet, zaczyna się trząść. Nie wiem czy zdołam na tyle mocno trzymać przedmiot, by nie wypadł mi z dłoni, a co dopiero zadać nim cios.

Słyszę ironiczny śmiech Emily. No jasne, teraz to ona przejęła pałeczkę. Może i ja mam obecnie nad nią panowanie, ale fizyczne, a ona ma broń wiele mocniejszą i o stokroć skuteczniejszą - moją psychikę. Wiadomo przecież jak bezsilny i wrażliwy potrafi być ludzki umysł, kiedy dochodzi do konfrontacji z bolesną przeszłością. Jestem pewna, że gdyby dziewczyna teraz zaczęła wspominać mojego świętej pamięci ojca, dałabym się ponieść emocjom i rozkleiłabym się bez reszty. A chyba nie muszę wspominać, iż gdy to nastąpi, nie będę w stanie wykrzesać z siebie jakiejkolwiek formy agresji lub może bardziej siły, by się zdobyć na zadanie ostatecznego ciosu.

Emily nie może powstrzymać się od złośliwego, zwycięskiego chichotu  mimo, że jest na przegranej pozycji. Dźwięk ten, w tamtym momencie jest wyjątkowo nieznośny dla mojego ucha.

- Oj, biedna Kate. - zaczyna nagle, gdy jej dobry humor powoli ustępuje. - Zawsze miałaś takie idealne życie. Zero zmartwień, wszystko podstawione pod sam nos. Dom, pieniądze, a co najważniejsze rodziców. - Tu, Emily poważnieje. Uśmiech znika z jej twarzy,  a zastępuje go grymas złości wykrzywiający jej opalone na lekki brąz oblicze. - Odkąd się tu przeprowadziłaś, nie mogłam pogodzić się z faktem, że tak dobrze Ci się powodzi. Zawsze miałaś przy sobie ludzi, którzy cię wspierali, stali za tobą murem w każdej sytuacji, nie obgadywali, pomagali, wybaczali, nigdy się nie odwracali w trudnych dla ciebie chwilach, a przede wszystkim bardzo cię kochali. Nie mam pojęcia z jakiego powodu zostałam tak pokarana przez los, ale nie chciałam patrzeć jak dobrze dogadujesz się z rodzicami. Zazdrość zrzerała mnie od środka i wgryzała się w moje wnętrze niczym rdza pożerająca metal wystawiony na bezpośredni i długotrwały kontakt z wodą. Uznałam, że jest to niesprawiedliwe, iż ja nie wchodziłam w posiadanie tego, czego tak bardzo pragnęłam, a ty miałaś to na codzień. Skoro ja nie miałam tego co ty, to ty też nie mogłaś. Postanowiłam, iż zostałaś zbyt hojnie obdarowana przez los, więc pomogę ci pozbyć się tego, co moim skromnym zdaniem, było zbyteczne.

Patrzę na nią w osłupieniu. Przez pewien czas nie jestem w stanie nic powiedzieć ze zdziwienia lecz po chwili złość bierze górę i postanawiam zapytać dziewczynę jak udało jej się wprowadzić swój podły plan w życie. Przecież to ja prowadziłam samochód i to ja nie wyhamowałam. Na samo wspomnienie do oczu cisną mi się łzy, a w gardle czuję wielką gulę, której nie mogę przełknąć. Jednak nie mogę teraz się rozkleić, muszę być twarda. A co jeśli ona tylko tak mówi, żeby mnie wtrącić z równowagi, chociaż jaki miałaby cel w denerwowaniu mnie? Pewnie bałaby się, że ją zabiję. Choć z drugiej strony Emily to twarda sztuka. Wolałby mnie raczej wkurzyć i umrzeć godnie niż popłakać się i błagać o litość. To nie w jej stylu.

Przygryzam wargi i staram się nie okazywać tego, iż skrywam w sobie obecnie mieszane uczucia i emocje które lada moment mogą eksplodować. Nie ma szans bym przy niej zalała się łzami. To da jej niebywałą satysfakcję, a na to nie mogę pozwolić. Uspokajam się wewnętrznie i silę na spokojny, ale ostry ton głosu.

,, Do zobaczenia w piekle, kochanie... // Jeff The Killer " ✔️ ZAKOŃCZONE  cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz