,, Na życie i śmierć... "

361 27 4
                                    


POV.: Jeff

- Ona nie może tu zostać. - powiedział stanowczo.

-Ale... - usiłuję bronić swojego zdania.

- Nie, Jeff. Tu na ma żadnych ,, ale ". - przerywa mi, już po raz kolejny, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Jestem na skraju wytrzymałości. Nie dam sobą tak pomiatać! Nikt nie będzie mi przerwał!

Energicznie wstaję, wyciągam nóż i wbijam go w biurko, stojące na przeciwko.

- Teraz mnie posłuchasz! - wykrzykuję na maksa wkurwiony - Nie było Cię, gdy prawie zajebała tamtą pielęgniarkę, nie widziałeś jak ją tu przeprowadziłem po tym, gdy śmiała się jak opentana. Nie znasz jej i nawet nie dajesz szansy, dyskryminując ją na samym starcie!

Wpatruję się z oburzeniem w znajdującą się przede mną wysoką postać, która kompletnie nic nie robi sobie z mojego zachowania. Spoglądam w dół na blat mebla, w którym tkwi dopiero co wbite, przeze mnie, ostrze metalowego narzędzia. Jego rączka drga jeszcze lekko pod wpływem mocy mojego nacisku, przy wbijaniu go w powierzchnię drewna.

Mężczyzna, wciąż ze stoickim spokojem, siedzi w fotelu na przeciwko. Po chwili wyciąga jedną z macek i oplata nią uchwyt noża, wyrywa go z biurka, a następnie oddaje mi moją własność. Szybko wkładam broń do głębokiej kieszeni, na przodzie mojej bluzy.

- Jeff, po pierwsze nie tym tonem, a po drugie, wiem więcej niż ci się wydaje, ale zrozum ona nie może tu przychodzić. To stanowi dla nas ogromnie niebezpieczeństwo. Wystarczy, że ktoś będzie coś podejrzewał, śledził ją, a jak odkryje prawdę to wyśle tu oddziały policji. To będzie koniec.  Nie możemy uciekać w nieskończoność i ich zabijać. Było tego wystarczająco dużo, a myślę, że już znowu prawie nas namierzyli.

Rozważam chwilę jego słowa w milczeniu. Świta mi w głowie pewnien pomysł.

- No nie wiem Jeff... - słyszę znów głos wewnątrz mojej czaszki, ale postanawiam jednak bronić swojego stanowiska.

- Ale słuchaj, ona ma zdecydowanie temperament mordercy, tylko wystarczy jej małe szkolenie i voila* !

- Myślałem nad tym i muszę przyznać ci trochę racji. Jack opowiadał mi wczoraj o tym jak zamordowała jednego chłopaka. Mówił, że zabiła go właśnie w trosce o nasze bezpieczeństwo.

- Czekaj, czekaj, chcesz mi powiedzieć, że Kate już kogoś zabiła?! - jestem zdumiony.

- Owszem, chłopak nazywał się John.

- Coooo?! Przecież to jej chłopak!

Slenderman wzrusza tylko ramionami.

- Nie wiem, nie moja sprawa. - odpowiada krótko - Ale wracając do tematu, jest tylko jedna opcja, która umożliwia to, by z nami została...

POV.: Kate

             ,, Nie zdążam jednak nic więcej zrobić, ponieważ
     pod dom podjeżdża obcy mi samochód... "

Podbiegam do okna, by zobaczyć kto wysiada z pojazdu. Ku mojemu zdziwieniu to nikt inny jak... mama?

Mój mózg stara się ogarnąć wszelkie informacje właśnie zdobyte i poukładać je w logiczną całość.

Skoro matka dopiero przyjechała, to znaczy, że całą noc nie było jej w domu, czyli nie wie o tym, iż dopiero co wróciłam, a tak dom stał pusty. Muszę teraz tylko udawać niewiniątko i być wspaniałą aktorką, opisującą jak bardzo się martwiłam o moją rodzicielkę.

,, Do zobaczenia w piekle, kochanie... // Jeff The Killer " ✔️ ZAKOŃCZONE  cz. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz