Rozdział 1

17.9K 724 311
                                    

– Alex jedz szybciej to śniadanie. Zaraz spóźnisz się do szkoły! – westchnąłem cicho i jeszcze bardziej spowolniłem swoje ruchy. Tak bardzo nie chciałem iść do tego miejsca. Przez nowe zarządzenie jestem zmuszony chodzić do szkoły z innymi wilkołakami, a nie z ludźmi.

Urodziłem się małą omegą. Mój nieszczęsny ojciec od samego początku mnie przez to gnębił. Nie mógł znieść myśli, że on wielki alfa spłodził takie, według niego, nic nie warte coś. Zaczął się wyżywać na mnie. Gdy mama próbowała mnie bronić, to oskarżył ją o zdradę i też pobił. Na szczęście udało nam się od niego uciec. Król pozwolił nam zamieszkać na obrzeżach watahy. A teraz mam trafić do szkoły pełnej alf. No chyba kogoś coś boli.

– Nigdzie nie idę! Chcę do starego liceum! – warknąłem, grzebiąc łyżką w owsiance.

– To nie koncert życzeń. A teraz nie dyskutuj, tylko bierz plecak i w drogę. Tylko traf do szkoły – mama zaklaskała w dłonie, poczochrała moje rude włosy i wyszła do pracy. Fuknąłem pod nosem i niechętnie wstałem od stołu. Może nie będzie tak źle?

Stanąłem przed lustrem i poprawiłem fryzurę, która ucierpiała przez huragan zwany moją mamą. Spojrzałem na swoje odbicie i uśmiechnąłem się. Gdy upewniłem się, że nie wyglądam jak rudy ziemniak, założyłem buty i pełen obaw ruszyłem do szkoły.

Po drodze miałem przyjemność przez chwilę porozmawiać z naszą sąsiadką z góry. Jest pielęgniarką i czasem, gdy przychodzi na kawę, to opowiada różne historie ze szpitala. Bardzo pozytywna kobieta. Spojrzałem na zegarek. Cholera zaraz się spóźnię. Przyspieszyłem kroku. Po drodze sprawdziłem plan lekcji. Wszedłem do wnętrza szkoły i szybko odnalazłem odpowiednią salę. Wcześniej byłem tu i razem z panią woźną poznałem rozmieszczenie klas, by nie musieć ciągle kogoś pytać o drogę. Spojrzałem na moich nowych kolegów z klasy. Dlaczego tu jest tak dużo alf? Nie ma opcji, bym tu dłużej został. Odwróciłem się, by znaleźć sobie jakiś kąt, w którym poczekałbym aż do dzwonka. Jednak jak to ze mną bywa musiałem na kogoś wpaść. Świecie poznaj Alexa-łamagę!

– Przepraszam, zagapiłem się – spuściłem wzrok. Oby to nie była alfa.

– Nic się nie stało. A powiesz mi czemu, tak szybko uciekałeś spod sali kolego? – to beta! Jestem uratowany.

– Za dużo tu alf. Poza tym jestem Alex – podniosłem wzrok i wyciągnąłem dłoń w stronę bruneta, który od razu ją uścisnął, mając na twarzy lekki uśmiech.

– Miło mi. Mam na imię Newt. Chcesz to możemy trzymać się razem. Pomogę ci w walce przeciwko tym burakom – już go lubię. Ale nadal chce do starego liceum.

– Będziesz moją betą obronną ? – zaśmiałem się, spoglądając na niego. Chłopak uśmiechnął się słodko. Jejku jaki on jest uroczy.

– Będę cię bronił najlepiej jak umiem – kiwnąłem głową z uśmiechem i razem z Newtem wszedłem do klasy. Na razie się do niego przyczepię, dopóki nie uda mi się znaleźć sposobu, by wrócić do przyjaciół. Kto wie, może i mój obrońca zostanie kiedyś moim przyjacielem. W sumie warto jest mieć kogoś ze swojej rasy obok siebie. Zająłem miejsce w ławce, oczywiście siadając z Newtem. Teraz już się mnie tak łatwo nie pozbędzie. Wyjąłem z plecaka zeszyt i rozpocząłem wielkie poszukiwania długopisu. Po paru przekleństwach znalazłem wreszcie ten mały przedmiot. Sprawdziłem, czy pisze. Tak! Działa! Widocznie los mnie kocha. Dzwonek wreszcie zadzwonił i oznajmił początek zajęć. Oby jak najszybciej się one skończyły. Otworzyłem zeszyt i zacząłem rysować różne wzroki w środku. Mam nadzieję, że nie będę musiał mówić o sobie przez całe czterdzieści pięć minut. Oby nauczycielce wystarczyło parę zdań. I tak najpotrzebniejsze informacje ma zapisane w dzienniku. Nie trzeba było długo czekać, by w sali pojawiła się pani profesor. Od razu znalazła mnie wśród innych uczniów.

– Jak pewnie zauważyliście mamy w klasie nowego ucznia Alexandrze wstań, podejdź tu i powiedz o sobie kilka zdań – westchnąłem i posłusznie wstałem. Ruszyłem pod tablicę stanąłem pod nią. Teraz tylko szybko się przedstawić, zaliczyć ten dzień i mogę wrócić do łóżeczka.

– Cześć! Jestem Alexander Trenton, ale mówcie na mnie Alex. Wcześniej chodziłem do liceum razem ze zwykłymi ludźmi. Lubię rysować. Uwielbiam używać do tego pasteli suchych. Chciałbym kiedyś wystawić swoje obrazy w galerii – powiedziałem i wróciłem na miejsce. Chyba zostałem w miarę dobrze odebrany. Parę osób się za mną obejrzało. Pewnie ich zainteresowałem. Niech spadają na drzewo.

Lekcje jakimś cudem nie minęły mi tak źle. Oczywiście spędziłem je z Newtem, który też był typem samotnika, więc idealnie się dogadywaliśmy. Bardzo polubiłem Newta. Mam nadzieję, że on mnie też. Niby wilki to zwierzęta stadne, ale ja chciałbym mieć takie maluteńkie stado. Na przykład jednoosobowe. Głupie marzenia.

Irytująca Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz