Rozdział 18

8.2K 533 31
                                    

Obudziłem się pod wpływem dyskomfortu spowodowanego mocnym uciskiem mojego brzucha. Westchnąłem niezadowolony, w powietrzu unosił się zmieszany zapach mój i Paula, chociaż ten drugi zdecydowanie był intensywniejszy. Jednak bardziej niekomfortowe było uczucie oddechu na karku. W tamtym momencie czułem się jak ofiara, której pozostało tylko czekać, aż drapieżnik wbije się w jej szyję i zakończy jej życie.

Mało delikatnie wyrwałem się z objęć chłopaka, wkładając w to całą swoją siłę. Otrzepałem koszulkę i poszedłem do swojego plecaka. W krótkim czasie znalazłem tabletkę i połknąłem ją. Usiadłem na ławce i niecierpliwy zacząłem jeść batonika, który zagubił się gdzieś w odmętach mojego plecaka. Musiałem poczekać aż mój zapach chociaż trochę zostanie zamaskowany. Nie wiem, czy to było potrzebne, bo pewnie śmierdziałem Paulem na kilometr. Miało to taki plus, że nie musiałem obawiać się innych wilków.

Po parunastu minutach podniosłem się i opuściłem domek. Lepiej ewakuować się zanim Paul się obudzi. Nie wiadomo jak może się zachować alfa w kolejnych dniach rui. Czekała mnie dość długa podróż, więc mogłem sobie wszystko przemyśleć. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę domu.

Czułem się źle. Nie z powodu, że zostawiłem Paula samego w domku. Teraz zrozumiałem, że okazałem mu słabość. Mogłem to jednak inaczej rozegrać. Zostać w tej chatce, ale zachować dystans między nami. Ale zamiast tego pozwoliłem mu na przejęcie kontroli. Dlaczego? Bo nie rzucił się na mnie w lesie? Słaby argument. Powinienem popracować nad sobą. Z dnia na dzień staję się coraz bardziej naiwny. Czy to Paul tak na mnie wpływa? Jego alfa dodaje sił mojej omedze, która zaczyna walczyć i coraz częściej dochodzić do głosu. Wcześniej się zgadzaliśmy ze sobą, więc nie czułem potrzeby, by odsuwać ją od siebie. Myślałem, że stanie ona po mojej stronie i nie będzie tego utrudniać. Jak widać się myliłem.

Na całe szczęście zostały jakieś dwa tygodnie. A przecież w tak krótkim czasie nie da się zakochać. Prawda?

Będę musiał tylko postarać się przeżyć i nadal grać irytującą marudę, by potem raz na zawsze się od niego uwolnić. Przecież właśnie tego chcę. Wolności nieograniczonej żadnym związkiem ani niczym innym. Czułem, że moje postanowienie ciągle jest osłabiane. Może tym razem uda mi się użyć mojej upartości w dobrym celu. Nie dopuszczę, by Paul wygrał. Doprowadzę do zerwania tej głupiej więzi i nikt mnie nie powstrzyma.

Pewniejszy wszedłem do bloku i szybko przedostałem się schodami na górę, by potem wejść do mieszkania. Pośpiesznie poszedłem do swojego pokoju, zgarnąłem ubrania i zamknąłem się w łazience. Musiałem zmyć z siebie ten okropny zapach. Zbyt mocno mącił mi w głowie.

Zamknąłem oczy i westchnąłem cicho. Dlaczego los uwielbia na każdym kroku stawiać mi kłody pod nogi? I dlaczego ja dodatkowo komplikuje każdą sprawę i jak kot muszę iść własną drogą? Zdecydowanie jestem dziwnym i oryginalnym chłopakiem. Nie sądzę, by to w każdej sytuacji było pozytywne.

Wyszedłem spod prysznica i ubrałem się, brudne rzeczy wrzuciłem do pralki i włączyłem ją. Potem już spokojniejszy znalazłem swoje miejsce w kuchni. Od razu zajrzałem do lodówki i zrobiłem sobie kanapki. Dość szybko się je robi, nie wymagają nie wiadomo jakich zdolności kulinarnych, a są sycące. Wstawiłem sobie jeszcze wodę na herbatę. W czasie, gdy woda się gotowała, ja podłączyłem telefon do ładowarki. Paul już się obudził i oczywiście musiał do mnie napisać. Zaczął mi wyrzucać, że nie powinienem wracać sam do domu i inne takie. Zignorowałem to i włączyłem sobie grę.

Niech już te dwa tygodnie miną jak najszybciej. Mam dość tych walk ze swoją omegą. Chciałbym wreszcie zakończyć ten rozdział w moim życiu. I zacząć nowy, szczęśliwy. Bez alfy u boku. Tylko czy mi się to uda?

Niestety coraz częściej nachodzą mnie wątpliwości. Widocznie wypowiedziałem wojnę nie tylko Paulowi, ale też samemu sobie. Walczę z częścią siebie i zamierzam wygrać.

Irytująca Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz