Rozdział 2

13K 703 151
                                    

Usiadłem na murku przed szkołą i wyjąłem swój rysownik. Miałem zaczekać na Newta przed szkołą, więc postanowiłem wykorzystać te parę chwil na stworzenie szkicu.

Uczę się tutaj już dwa miesiące. Niestety każde moje starania o przeniesienie nie przyniosły pożądanych skutków. Dlatego też z wielkim bólem i głośną awanturą pogodziłem się z mym losem. Zbliżyłem się z Newtem i już gdzieś w głębi wiedziałem, że zostaniemy dobrymi przyjaciółmi.

Szkicowałem sobie spokojnie, gdy poczułem piękny zapach. Sosna i miód. Pokręciłem głową i odwróciłem się w stronę zapachu. Na szkolny parking wyjeżdżał jakiś czarny samochód. Nie znam się dokładnie na markach i modelach. Z auta wysiadł Newt. Jednak na miejscu kierowcy siedział jakiś chłopak. Alfa. Kurde moja alfa. Dziękuję, ja nie chcę. Mój wilk od razu zaczął skakać jak szalony. Mimo że nie chciałem, to dokładnie przyjrzałem się temu mężczyźnie. Silne barki, średniej długości włosy, bardzo jasne i oczy. Jeju szare tęczówki. Halo Rowling? Malfoy ci uciekł! Alfa spojrzała w moje oczy. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Szybko odwróciłem wzrok i schowałem mój zestaw rysownika. Jest tyle alf na ziemi, a ja dostałem brata mojego bliskiego kolegi. Nie mogłem dostać jakiegoś wilka z drugiego końca świata? Ale to nieważne. Nikt się przecież nie dowie i ten rozdział się skończy jeszcze szybciej, niż się zaczął. To na pewno jest brat Newta. Przecież mają takie same oczy i podobne rysy twarzy.

Tych dwoje o czymś ze sobą rozmawiało, aż wreszcie czarne auto odjechało. Podniosłem wzrok i ruszyłem w stronę Newta, uśmiechając się.

– Hej, długo na mnie czekałeś? – chłopak poprawił swój plecak i spojrzał na mnie radośnie.

– Cześć. Czekałem tylko chwilę. A teraz mów, kto Cię przywiózł. Czyżbyś sobie kogoś znalazł? – włożyłem ręce do kieszeni bluzy. Jeśli chcesz wygrać, to musisz poznać swojego wroga.

– Co? Nie! To tylko mój straszy brat, Paul. Głupi idiota, lepiej omijać go szerokim łukiem – skorzystam z tej rady i się do niego nie zbliżę. Skubany imię dostał piękne.

– Jest aż taki zły? – zapytałem, cicho się śmiejąc. Chciałem dowiedzieć się trochę więcej. Tak dla dobra sprawy.

– Chcesz to ci go oddam, a nawet dopłacę. Jedyna taka okazja – Newt zaczął naśladować głos sprzedawcy z telezakupów. Wariat.

– Nie chcę twojego brata. A teraz chodźmy na historię. Musimy zdobyć idealny temat – powiedziałem i ruszyłem w stronę wejścia do szkoły. Nasz nauczyciel stwierdził, że możemy zdobyć oceny poprzez wykonanie projektów w małych grupach. Od razu umówiłem się z Newtem, że razem będziemy wykonywać pracę. Nawet opracowaliśmy plan, dzięki któremu uda nam się zająć najlepszy, według nas, temat.

Szybko zmieniłem buty w szatni i odwiesiłem bluzę na wieszak. Następnie udałem się do sali. Wszedłem do środka i zająłem swoje stałe miejsce. Nieważne w jakiej pracowni mamy zajęcia, to ja zawsze zajmuje tę samą ławkę. Obok mnie usiadł podekscytowany Newt. Upomniałem go, by chociaż sprawiał pozory. Nigdy tak z utęsknieniem nie czekałem na dźwięk dzwonka i przyjście nauczyciela. Gdy wreszcie to nastąpiło, na moje usta wpłynął szeroki uśmiech.

– Na ławce pozostawiam wam kartkę. Macie piętnaście minut, by się tutaj wpisać, tylko bez bójek i przepychanek. A ja idę zaparzyć sobie kawy – do kartki pierwsze dobiegły oczywiście alfy. Durnie. Dałem znak Newtowi, że zaczynamy. Poprawiłem się na krześle i zacząłem wykonywać niespokojne ruchy, dodatkowo głęboko oddychając. Zachowywałem się, jakby lada chwila miałbym dostać gorączki. Zwróciłem tym uwagę reszty wilków. Nawet bet. Kilkanaście par oczy było wbite w moją osobę. A Newt w tym czasie zakradł się do kartki i wpisał nasze nazwiska przy odpowiednim temacie. Potem niezauważalnie stanął pod ścianą. Czyli występ dobiega końca. Zaśmiałem się i poprawiłem włosy.

– Koniec przedstawienia. Dziękuję za obejrzenie do końca – moje słowa spotkały się z dość głośną reakcją. Niech mają pretensje do siebie.

– Super nam to wyszło – Newt poklepał mnie po ramieniu. Kiwnąłem głową. W tamtym liceum nigdy nie odwalałem takich akcji. Więc to była miła odmiana.

– Zgadzam się. Trzeba to kiedyś powtórzyć.

– Jak nadarzy się okazja. To spotkamy się w sobotę? Omówimy plan projektu, pogramy w gry.

– Tak jasne – otworzyłem usta, by dodać, że możemy zorganizować spotkanie w moim domu, ale nie zdążyłem.

– Wyślę ci adres w wiadomości. Przyjdź około dziesiątej. Oczywiście obiad wliczony w spotkanie – wpadłem. Teraz pozostaje mi tylko błagać los, aby ta alfa nie pojawiła się w domu. Przecież on mi nie da spokoju, gdy będziemy w zamkniętym pomieszczeniu.

– Czyli jesteśmy umówieni – uśmiechnąłem się. Oby wszystko poszło po mojej myśli...

Irytująca Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz