Rozdział 6

10.5K 642 110
                                    

Spacerowałem po lesie. Liście na drzewach pokryły się brązem, czerwienią i żółcią. Spodobał mi się ten widok. Od zawsze byłem fanem kolorowej jesieni.

Rozejrzałem się wokół. Jak pięknie. Moją uwagę zwróciła wiewiórka, która jadła jakieś nasiona. Przystanąłem. Może ją narysuję? Tak, to dobry pomysł. Usiadłem na pieńku i wyjąłem szkicownik. Uniosłem wzrok. Wtedy zobaczyłem złotą kunę, która czaiła się na małe, rude zwierzątko. Chciałem wstać i coś zrobić, ale nie mogłem. Czułem, jakbym został sparaliżowany. Zamknąłem oczy, słyszałem tylko pisk wiewiórki.

Od kiedy kuny mają złotą sierść?

***

Zmarszczyłem brwi, gdy zostałem wyrwany ze snu przez mój budzik. Jak zwykle dzwoni w idealnym momencie. Podniosłem się do siadu i przejechałem dłońmi po swojej twarzy. Miałem sen. Była tam jakaś wiewiórka i kuna. Tak to pamiętam. Coraz dziwniejsze robią się te sny. Ale nie będę nad nim rozmyślać jak i tak po śniadaniu wszystko zapomnę.

Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka. Podszedłem do kalendarza. Muszę pilnować terminu mojej gorączki. Dostanie jej w szkole byłoby niebezpieczne. Mam jeszcze tydzień spokoju. Całe szczęście. Wziąłem jeszcze swoje tabletki. Już nigdy o nich nie zapomnę.

Sprawnie się ubrałem, uczesałem i załatwiłem poranną toaletę. Następnie mogłem spokojnie udać się do kuchni. Tam zrobiłem sobie kanapki. Wolałem nie próbować bawić się w kucharza. Już raz spaliłem garnek. A chciałem tylko zrobić budyń. W pomieszczeniu nie było mamy. Pewnie wzięła sobie wolne. Należy jej się wypoczynek. Ona ciężko pracuje, by nas utrzymać. Ale mimo to zawsze stara się znaleźć dla mnie czas. Jest kochana.

Dlatego zostawiłem dla niej pyszne śniadanie w duecie ze słodka kawą z mlekiem.

Gdy wszystko już zrobiłem, mogłem powolnym krokiem ruszyć do szkoły. Lubiłem moje poranne spacerki. Zawsze mogę się wyciszyć i zrelaksować. Czasem dzień w szkole potrafi być bardzo stresujący.

Ciekawe co Newt ode mnie chciał. Mam nadzieję, że nie będzie drążył tematu mojej wczorajszej ucieczki. A jeśli to się stanie, wtedy sprawy mogłyby się skomplikować. Nie chciałbym tego.

Pokręciłem głową i wszedłem do szkoły. Oby lekcje minęły szybko.

***

Na moje szczęście zajęcia nie dłużyły się w nieskończoność. Zanim się obejrzałem, szedłem na długą przerwę. Wyszedłem przez szkołę i usiadłem na murku. Nie musiałem długo czekać, by dołączył do mnie Newt.

– Więc, o czym chciałeś porozmawiać? – spojrzałem na chłopaka z uśmiechem. Zauważyłem jak on potarł swoje kolana i wziął głęboki wdech.

– Tak się zastanawiałem, czy może masz już kogoś? – powiedział niepewnie. I co ja mam mu powiedzieć? Nie chcę oszukiwać przyjaciela, ale widocznie nie mam wyjścia.

– Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. Nie mam nikogo i nie śpieszy mi się do znalezienia drugiej połówki. Może powiesz skąd ci taki pomysł wpadł do głowy.

– Paul od wczoraj dziwnie się zachowuje. Tata mówił, że to przez omegę. Ja od razu pomyślałem o tobie, bo byłeś wczoraj u nas, ale widocznie się myliłem. Może spotkał jakąś wilczycę na szkoleniach – Newt wzruszył ramionami – przepraszam. Trochę mi głupio, że od razu stwierdziłem, że ty jesteś jego przeznaczonym – chłopak wstał i otrzepał spodnie. Gdybyś tylko znał prawdę. Z jednej strony źle się czuję, że kłamię, ale przecież nie mogę nic mu wyznać.

Może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby Paul znalazł sobie kogoś innego? Omegę, która by mu gotowała, sprzątała, dbała o niego i dała mu szczeniaki. Ale, czy ja byłbym wtedy szczęśliwy?

Irytująca Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz