Rozdział 14

9.3K 581 56
                                    

Paul Torrance. Człowiek pełen tajemnic. Na moje nieszczęście obrał sobie za cel rozkochanie mnie przez ten miesiąc. Trzydzieści dni. To z jednej strony mało, a z drugiej dużo. Przez ten czas tak dużo może ulec zmianie. Wiem, że czeka mnie nierówna walka, której za żadne skarby nie chcę przegrać.

Wyciągnąłem kartkę i położyłem ją na stoliku, który wyciągnąłem na środek pokoju. Obok położyłem pastele i gumkę. Dziś rysuję bez szkicu. Po prostu dam się ponieść emocjom, które już dawno powinny opuścić mój umysł.

Czuję się, jakby w mojej głowie zamiast spokojnej wody, był sztorm. Przez zdradliwy wiatr statek jest jak marionetka. Bujany na wszystkie strony z czasem zdobywa nowe dziury i nabiera wody. To już tylko kwestia czasu, kiedy pójdzie na dno, a natura po raz kolejny pokaże swoją siłę. Ale mimo to, ludzie nadal walczą z żywiołem. Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa i ryzyka, szykują małą łódkę, którą mogliby uciec z tonącego okrętu. Ale, czy to działanie jest warte zachodu? Ich los jest przesądzony. Zginą. Zatoną. Zamarzną. Jednak oni nadal mają siłę, są uparci. Czy im się uda? Sam chciałbym wiedzieć.

– Przez ciebie jestem jeszcze większym bałaganem – szepnąłem, na chwilę zatrzymując dłoń. Podniosłem wzrok i otarłem czoło. Czułem się źle. Próbowałem walczyć z naturą, wiedząc,jak dużą ona ma siłę. Jestem wariatem. Lekkomyślnym, naiwnym dzieckiem. Chyba nigdy nie dorosnę. W pokoju rozniósł się dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie miałem ochoty na kontakt z kimkolwiek. Poza tym byłem zajęty. Musiałem skończyć pracę. Wróciłem do rysowania, chcąc dalej zagłębić się w swoje przemyślenia. Jednak mój telefon znowu mi na to nie pozwolił. Kto tak się mi narzuca? Westchnąłem cicho i wróciłem do rysunku. Mam swoje priorytety. Po kwadransie, wreszcie mogłem zobaczyć, kto tak się do mnie dobijał. Umyłem ręce i podszedłem do telefonu. Odblokowałem go i kliknąłem ikonkę wiadomości.

***

Od 316-853-436:

Hej tutaj Paul! Twój numer wziąłem do Newta. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Chciałem zapytać, co z naszą randką, podjąłeś decyzję?

*Zmieniono nazwę na Paul*

Od Paul:

Gniewasz się, czy nie możesz zdecydować? Mogę ci pomóc. Zgódź się.

Od Paul:

Alex? Co ty tam robisz? Miałeś dać mi szansę.

Od Paul:

Stało ci się coś?

Od Paul:

Dać chociaż znak, że żyjesz.

Od Paul:

Alex nooo. Proszę.

Od Paul:

To co z tą randką?

Do Paul:

Byłem zajęty. Dam ci znać wieczorem, czy gdzieś z tobą wyjdę.

***

Randka. Wtedy udało mi się uciec, ale teraz nie dam rady. Muszę podjąć decyzję do wieczora. Zgodnie ze swoim postanowieniem powinienem odmówić. Jednak ta ciekawość trochę odwodzi mnie od tej myśli. Chciałbym wiedzieć, co dla mnie naszykował. Coś banalnego? A może oryginalnego? Na samą myśl moje zainteresowanie spotkaniem się pogłębia. A chcę, by było zupełnie na odwrót.

Pragnę poczuć totalną obojętność wobec Paula i jego zalotów. Wiem, że to praktycznie niemożliwe. Moja omega tak się cieszy, gdy go widzi, że mam czasem wrażenie, że jej ogon zamieni się w skrzydło helikoptera. Jest to o tyle dziwne, bo wilki nawet nie machają ogonami, więc widocznie musi być bardzo szczęśliwa. Jestem połączeniem dwóch sprzeczności, które są zmuszone tworzyć jedność. To chore.

– Alex, wychodzę do pracy. Zamknij drzwi i nie wpuszczaj nikogo. Idź spać o normalnej porze, jutro idziesz do szkoły. Bądź grzeczny – moja mama podeszła do mnie, trochę mnie przy tym strasząc. Ona to ma wyczucie czasu. Przewróciłem oczami i przytuliłem ją.

– Nie jestem już dzieckiem – mruknąłem, ale uśmiechnąłem się.

– Jasne, jasne mój mężczyzno – kobieta przeczesała moje włosy i ucałowała w czoło. Potem wyszła z pokoju. Zostałem sam na sam z moimi myślami i problemem związanym z randką. Postanowiłem, że wezmę kąpiel. Zazwyczaj pod prysznicem jakoś łatwiej mi się myśli. Jednak zanim wpakowałem się do łazienki, zamknąłem mieszkanie tak, jak kazała mi mama. Nie chcę żadnego nieproszonego gościa w moim domu w czasie, gdy będę w łazience. Potem zostało mi tylko zabrać piżamę i ręcznik. Po paru minutach mogłem poczuć jak ciepła woda spływa po moim ciele i zmywa jakąś część myśli. Stanąłem, zamknąłem oczy i pochyliłem głowę.

Skoro obiecałem dać mu szansę, to powinienem się zgodzić na randkę. Pójść tam, ale nie angażować się. Skorzystać z darmowego jedzenia i atrakcji. A potem wyjść i zapomnieć o wszystkim. Odciąć się od uczuć. Szkoda, że tak nie potrafię. Czasem jestem zbyt uczuciowy. Przywiązuje się do ludzi i cierpię, gdy odchodzą. Jak małe, naiwne dziecko. Nie mam wyjścia. Wpakowałem się w to bagno i muszę jakoś się z niego wydostać. Nawet jeśli to wymaga, zagłębienia się w niego jeszcze bardziej. Wyszedłem spod prysznica, gdy uznałem, że dalsze siedzenie tam nie ma sensu. W piżamie posprzątałem pokój i odłożyłem rysunek na bok. Zakopałem się w kołdrę i sięgnąłem po telefon.

Do Paul:

Pójdę z tobą na tą nieszczęsną randkę. Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele. 





Irytująca Omega ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz