11

76 13 2
                                    

Dymitr, Chicago


Moje usta zderzyły się z jej ustami. Oddawała pocałunek z taką pasją jakby chciała włożyć w niego całe swoje uczucie. W końcu moje pragnienia się spełniły. Trzymałem w objęciach tą śliczną dziewczynę. Widziałem jej rozpalone policzki, czułem pod palcami jej gładką skórę. Chłonąłem ją jak powietrze.

Opierałem ją o ścianę w korytarzu, moje ręce spoczywały na jej policzkach jednak zaraz opuściły to miejsce by rozpocząć szaloną gonitwę po krzywiźnie jej ciała. Chciałem jej całej. Jej ciała, jej duszy. Była dla mnie jak najlepszy narkotyk dla uzależnionego. Działała na mnie pobudzająco. Motywowała do działania.

Nie przejmowałem się tym, że w każdej chwili może nas nakryć moja przyjaciółka. Olivia jakby czytała mi w myślach, między pocałunkami wyjęczała:

-Nie ma jej.

I to wystarczyło bym zaczął ściągać z niej ubrania. Nie pozostała mi dłużna. Od razu dorwała się do mojego rozporka, w jej oczach widniał obłęd. Pragnęła mnie. Cholera. Z tego wszystkiego jeszcze zrobiłem się jeszcze bardziej gotowy.

Była jak zaczarowana, bałem się że zaraz zniknie. Dlatego znowu musiałem poczuć jej smak.

Wylądowaliśmy w pokoju gościnnym, który zajmowałem jeszcze kilka miesięcy temu. Nie myśleliśmy długo. Za dużo czasu minęło nam nad zabawą w kotka i myszkę. Liczyło się tu i teraz. Nasze nagie ciała, urwane oddechy, głośne westchnienia i dzikie jęki.

Leżała pod mną i wiła się z rozkoszy. Rytmicznie zaciskała się na moim twardym kutasie. Kiedy doszła krzycząc moje imię dotarło do mnie że to nie jest sen.

W końcu ją miałem. Była moja. Oddała mi się bezgranicznie.



***



Wróciłem do mieszkania, które dzieliłem z Leną. Zegarek wskazywał kilka minut przed czwartą. Za oknami panowała ciemność, nawet gwiazd nie było na niebie. W salonie paliła się lampka w kącie. Coś było nie tak. Myślałem, że wejdę niepostrzeżenie a jutro wymyślę jakąś dobrą wymówkę. Teraz byłem w kropce.

Lena wstała z fotela strącając koc z nóg. Miała zmęczony i zdezorientowany wyraz twarzy.

-Gdzie byłeś tak długo?-zapytała drżącym głosem. Słychać było, że jest zdenerwowana a w jej stanie to nie było wskazane.

-Lena ja...

Czekała na moje wyjaśnienia. Chyba domyślała się co jej zaraz powiem. Oczami wyobraźni już widziałem jak wpada w szał. Nie mogłem jej tak po prostu okłamać. Musiała znać prawdę. Zasługiwała na to.

-Przespałem się z Liv.

Moje słowa spowodowały głuchą ciszę w salonie. Widziałem w słabym świetle jak jej wzrok staje się pusty a zaraz potem w oczach lśnią łzy. Minęła mnie szybkim krokiem i trzasnęła drzwiami sypialni zamykając je na klucz.

-Przepraszam!-krzyknąłem desperacko jakby to coś miało zmienić. Była wściekła i nie dziwiłem jej się. Zdradziłem ją. Mam nadzieję, że przez ten błąd chociaż nie zerwie zaręczyn. Ale ze mnie idiota.

Czy żałowałem swojej decyzji? Może i wyjdę na cholernego egoistę jednak niestety odpowiedź brzmi „nie".

Za to teraz czekało mnie kilka godzin snu na niewygodnej kanapie.


***


Obudził mnie zapach jajecznicy i boczku. Podreptałem zaspany do kuchni zrobić sobie kawy. Lena krzątała się po pomieszczeniu w różowym fartuszku.

-Siadaj. Zrobiłam śniadanie-nakazała wskazując głową w stronę dwóch nakryć na stole. Patrzyłem na nią podejrzliwie. Tak nie zachowuje się zraniona kobieta. Czy ona chciała mnie zatruć tym śniadaniem? Wszystko było możliwe.

Usiadłem na krześle a ona nałożyła mi jedzenie z patelni na talerz.

Zaraz dziewczyna spoczęła obok mnie i jak gdyby nigdy nic wzięła do buzi pierwszy kęs. Kiedy go przeżuła odezwała się.

-O 10 muszę być u lekarza-jej głos był bezbarwny, dawał mi on tylko jasną informację gdzie i kiedy ma być.

-Niestety nie mogę iść z tobą, ale podwiozę cię-powiedziałem cicho a ona kiwnęła potakująco głową. Chciałem jakoś wyjaśnić jej wczorajszą sytuację ale brakowało mi odwagi. Co ze mnie za tchórz- Muszę załatwić sprawy w bazie. Muszę odbyć testy.

-Wyślą cię z powrotem?-zapytała odwracając twarz w moim kierunku. Dostrzegłem w jej wzroku iskierkę rozczarowania.

-Nie wiem. Ale nie zostawię cię tu samej-złapałem ją za rękę leżącą na blacie-Lena, przepraszam. Poniosło mnie, nie mogłem się opanować. Nie chciałem cię zdradzić.

-Wybaczam ci Dymitr, pewnie postąpiłabym tak samo-spojrzała spod rzęs, jej rozchylone usta lekko zadrżały, uśmiechnęła się smutno-Kiedy w grę wchodzi osoba, którą się kocha wszystko inne przestaje się liczyć. Nie zadręczaj się wyrzutami, to nic nie da.

Pogładziła mnie po policzku i jej delikatność zbiła mnie z tropu. Była taka spokojna i opanowana.

-Ale ja...

-Nie tłumacz się. Skończmy tą rozmowę i nigdy więcej do niej nie wracajmy.

-Dobrze. Pójdę wziąć prysznic-wstałem i pocałowałem ją w czoło. Chciałem pozbierać naczynia ze stołu.

-Zostaw, ja posprzątam-zapewniła dopijając kakao. Po mimo, że tak ją zraniłem ona nadal była ze mną. Rozumiała mnie. Zachowywała się jak anioł. Nie zasłużyła sobie na to wszystko co ją spotkało i na to co ją czeka.



***

Krótki rozdział na dobranoc :)

Niestety ostatnio przez pracę mam bardzo mało czasu. Wolną chwilę poświęcam na odpoczynek i powrót do papierowej formy czytania. Jednakże pamiętam o opowiadaniu i w miarę możliwości będę wrzucać nowe rozdziały.

Pozdrawiam cieplutko,

xUla :)

Ocean uczuć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz