28

72 7 2
                                    

Dymitr


-Powiesz mi w końcu gdzie lecimy?-zapytałem wpatrując się w siedzącą naprzeciwko mnie Liv. Była ubrana w  białą zwiewną sukienkę. Włosy miała spięte w kucyka przewiązane kokardą. Uśmiechnęła się tajemniczo.

-Zobaczysz- odpowiedziała z dziką satysfakcją mojej niewiedzy. Wpadłem po uszy. Czułem się przy niej taki bezbronny ale jednocześnie pewny. Ufałem jej. Z nią nawet na koniec świata.

Benjamin był na tyle miły, żeby udostępnić nam samolot. Co prawda właśnie spał w "sypialni" obok, bo akurat leciał do tego samego miejsca docelowego co my ale w celach biznesowych. Podobno przypadkiem Olivia z bratem ustalili to dzień po ślubie, także to była świeża sprawa. Całkiem nieplanowana.

-Chociaż powiedz ile potrwa lot- ciężko było by wywnioskować po ilości godzin, więc nawet nie starałem się myśleć i mieć jakieś oczekiwania. Miejsc na świecie było mnóstwo. Zgadnięcie było by jak traf w lotka.

-Jeszcze pewnie z jakieś 12 godzin.

-To będzie długa podróż-mruknąłem pod nosem i rozłożyłem fotel. Moja ukochana chwyciła za książkę w jedną rękę a w drugą lampkę wina. To był piękny widok. Mam nadzieję oglądać ją tak każdego wieczoru do końca życia.


Obudziłem się oślepiony wschodzącym słońcem. Zapomniałem zasłonić rolety przed zaśnięciem. Zamrugałem kilkakrotnie żeby złapać ostrość i przyzwyczaić wzrok do światła.

Olivia wyszła z toalety.

-Dobrze, że już wstałeś. Zapnij pasy, kochanie. Zaraz będziemy lądować-powiedziała troskliwie głaszcząc mnie po policzku zanim usiadła.

-No na reszcie królewna się obudziła-Ben zaśmiał się nie odrywając wzroku od telefonu. Chyba wciągnęła go jakaś gierka. I on uważał siebie za dorosłego, odpowiedzialnego faceta? Mającego pod sobą kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Pokręciłem rozbawiony głową.

Zignorowałem jego komentarz.

-Potrzebuję kawy-jęknąłem pocierając czoło. To był mój jedyny ratunek. Bez kofeiny ten dzień będzie paskudny.

-To musi jeszcze trochę poczekać. Mamy misję-mrugnęła do mnie kiedy zapinałem pasy.

Kilkanaście minut później nasze stopy dotknęły płyty lotniska, Olivia nałożyła na ramiona pastelowy różowy sweter. Od razu przeszliśmy do podstawionych dwóch aut. Benjamin przytulił siostrę.

-No to udanej podróży poślubnej maleńka. Uważajcie tylko na siebie i jakby coś się działo to dzwoń-pouczył ją poważnym tonem, patrząc twardo na mnie przy okazji.

-Nie musisz się martwić. Teraz mam męża który przejmie twoją rolę ochroniarza, pocieszyciela i co tam sobie jeszcze wymyślisz-zaśmiała się Liv całując go w policzek.

-Mnie się nie da zastąpić, ale cieszę się że masz kogoś obok siebie-ponownie na mnie spojrzał za jej ramienia tym razem wymownie-Kogoś na kim możesz polegać.

-Zluzuj już-odsunęła się i poczekała aż zbijemy piątkę a następnie otworzyłem jej drzwi do jednego z aut. Wskoczyła na tylne siedzenie i pomimo że były przyciemniane szyby na nos wsadziła okulary przeciwsłoneczne. Było kilka minut po ósmej rano a ona promieniała. Chociaż czułem drżenie jej ręki, denerwowała się. Dlaczego?

Dalej nie wiedziałem gdzie jesteśmy, bo specjalnie nie wypatrywałem przez okno. Skupiałem się na twarz Olivii, kosmykach włosów opadających po obu stronach jej twarzy, pieprzykach na obojczykach i delikatnych rumieńcach.

Ocean uczuć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz