16

87 11 3
                                    

Dymitr , Chicago

Siedziałem z Maureen w kawiarni. Wyrwała się na chwilę z pracy. Chyba liczyła na spowiedź z mojej strony, niedoczekanie. Na samą myśl o tym miałem ochotę wywrócić oczami.
Przyjaciółka przyglądała mi się intensywnie. 

-No więc...? Opowiadaj- zaczęła stukając palcem w uszko filiżanki. Miała na sobie dopasowany szary garnitur, białą koszulkę z wstawką koronki nad piersiami. Wyprostowane włosy, delikatnie podkreślone oczy i pomalowane na czerwono ponętne usta.

-Ale o czym?- zapytałem marszcząc brwi. Czułem się trochę osaczony. Sam nie wiedziałem co do końca się dzieje.

-No wiesz... Ty, Olivia, Lena-  uśmiechnęła się przelotnie ukazując białe zęby, siedziała nachylona w moim kierunku jakbym miał jej zdradzić jakąś ważną tajemnicę. Uniosła porcelanę do ust i upiła łyk napoju bogów.

-To wszystko jest tak skomplikowane, że sam jeszcze nie ogarniam tego syfu-powiedziałem rozglądając się na boki, miałem ochotę wyrywać sobie włosy z głowy.

-Nie nazywaj tak swojej relacji- warknęła zirytowana, opadając na krzesło.

-W takim razie może zmieńmy temat-rozłożyłem bezradnie ręce, Wsadziłem do ust porcję szarlotki- Co u ciebie?

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który leżał na stoliku. Za godzinę spotykałem się z Liv. Mieliśmy iść na zakupy. Potrzebowała nowej pary butów. A ja nowych perfum.

-U nas w związku ostatnio powiewa nudą-jęknęła zrozpaczona, zakrywając oczy ze wstydu chociaż wcale nie pytałem jej o tak intymne sprawy- Chyba musimy zrobić coś szalonego. Z chęcią pobawiłabym się w trójkącie.

-Mo ... fuj,  jesteś obrzydliwa-wykrzywiłem twarz w niesmaku, już nie chciałem dalej jeść ciasta. Odsunąłem od siebie talerzyk.

-Niestety muszę o tym zapomnieć, bo Ben nie lubi się mną dzielić.

-W takim razie rozumiem, że nie będziecie szybko mieć dzieci?-zapytałem unosząc brew, to akurat mnie zaciekawiło. Nigdy z przyjaciółką nie poruszaliśmy tematu z kwestią dzieci.

-Nie mam takich planów na najbliższe sto lat i więcej.

-Chyba minęliśmy jakiś ważny rozdział w twojej historii...-nie dane było mi dokończyć swojej myśli, bo Maureen mi szybko przerwała. Teraz to ona najwidoczniej czuła się niekomfortowo, stąpałem po cienkim lodzie.

-Nie widzę siebie w roli matki i tyle. To nie na moje nerwy.

-Przyznaj, że po prostu się boisz-drążyłem uparcie. Przyglądałem się jej rysom twarzy, były ostre. Cała siedziała sztywno jakby połknęła kijek od miotły.

-I to cholernie. Ale nie mam czego się wstydzić. Dużo ludzi ma lęki-powiedziała hardo z uniesioną głową.

-Tylko z nimi walczą...

-Ja nie zamierzam- znowu mi przerwała, tym razem piorunując mnie wzrokiem. Chyba nasza rozmowa dobiega końca. Żadne z nas nie chce się męczyć w niewygodniej rozmowie. Lepiej ją zakończyć w odpowiednim momencie, żeby nie wypowiedzieć kilka słów za dużo. Tego bym teraz nie chciał. Potrzebuję przyjaciółki, przed mną trudny okres.

-Spoko. Dobra muszę lecieć, umówiłem się z Liv.

Odsunąłem krzesło wstając, chwyciłem za kurtkę. Szybko pocałowałem Maureen w policzek i wyszedłem. Niechcący potrącając jakąś kobietę w drzwiach. Mruknąłem pod nosem "przepraszam" i ruszyłem na stację metra.


***


Ocean uczuć.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz