To nie tak, że tego nie chciał. Raczej tak, że pragnął czegoś zupełnie innego. Czuł, jak popada ze skrajności w skrajność. Jednego dnia lgnął do Jeana, kochał go, pożądał, obiecywał złote góry, by kolejnego go unikać i nawet słowem nie odpisać na wiadomości. Wiedział, że go rani, dźga kolcem róży prosto w oddane mu na tacy serce, jednak nie potrafił tego przerwać. Był słaby, w dodatku zachowywał się jak tchórz. Udawał, że słowa Levia go nie dotknęły. Przecież nikomu się nie przyzna, że przepłakał pół wieczoru w poduszkę. A dokładnie tak było. Tak samo, kiedy Jean do niego napisał, twierdząc, że jest jego błędem. To cholernie bolało. Aczkolwiek miał świadomość tego, że zasłużył na ten ból. Miał mętlik w głowie, jednak to chyba za mało powiedziane. Wciąż rozważał wszystkie za i przeciw. Oczywiście tych „za" było zdecydowanie więcej, jednak bał się. Nie chciał zawieść oczekiwań rodziców, a w szczególności matki. Mimo że zawsze jej się buntował, pyskował i robił po swojemu, tak teraz nie potrafił. A jedyne na co miał siłę to zgadzanie się na wszystko, co ona zarządzi.
Spakował ostatnie rzeczy i zasunął plecak. Był już gotowy, wszystko miał przygotowane. Teraz musi tylko iść na stację, na której już pewnie będzie na niego czekała Mikasa. Droga pociągiem będzie trwała jakieś dwie godziny w jedną stronę, ale bilet do parku rozrywki mają wykupiony na cały dzień, więc tak czy owak zdążą się w nim wybawić.
Zjadłszy śniadanie chłopak wyszedł z domu, wcześniej żegnając się z ojcem i matką, która nie mogła się nacieszyć wycieczką syna. Powoli przemierzał ulice, miał jeszcze dużo czasu w zapasie. Widział trawę pokrytą rosą, słyszał śpiew ptaków, które postanowiły niedawno wstać. O tak wczesnej porze po mieście prawie nie jeździły samochody. Ludzi też nie było widać. Było dziwnie cicho. Eren czuł się jak w jakimś postapokaliptycznym filmie, po eksterminacji prawie całej ludzkości. Jednak jego wrażenie się skończyło, kiedy dotarł na stację. Tutaj już byli ludzie, tak jak i gwar. Nieważne, że większość jeszcze praktycznie spała, z czego ponad połowa miała w dłoni kubek z kawą na wynos z jakiejś knajpy z fastfoodem.
Rozglądał się tylko chwilę, nim dostrzegł charakterystyczne czarne włosy. Mikasa stała do niego tyłem, studiując rozkład jazdy na tablicy informacyjnej. Chłopakowi przez myśl przeszło, by przestraszyć ją, wbijając palce w jej boki, jednak szybko z tego zrezygnował, w zamian mówiąc tylko ciche „bu" przy jej uchu.
Szare oczy momentalnie się na niego zwróciły, a na dotąd neutralnej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Dziewczyna ucałowała go w policzek i wzięła pod ramię, po czym wróciła do przyglądania się rozkładowi.
– Odjeżdżamy za dwanaście minut – stwierdziła cicho. – Ale nasz pociąg już czeka. Idziemy?
Eren odparł tylko krótkie „pewnie", po czym dał się jej poprowadzić, ciągnięty subtelnie za rękę. Przemierzyli stację, po czym znaleźli swój peron i wsiedli do pociągu. Bilety na podróż już także mieli zakupione, czekające bezpiecznie w portfelach na kontrolę.
Dzięki wczesnej porze bez problemu udało im się znaleźć pusty przedział. Usiedli naprzeciw siebie przy oknie, a Eren dopiero wtedy zwrócił uwagę na to, co dziewczyna ma na sobie. Nigdy nie zakładała chokerów, a przynajmniej chłopak tego nie zauważył, aczkolwiek teraz jej się zdarzyło. Skórzany pasek miał jasnoróżowy, delikatny kolor, a złączony był metalowym serduszkiem. Do tego miała zwykłą białą bluzkę, a poniżej czarną spódnicę z falbanami do kolan. Miała także czarne zakolanówki, które kończyły się najpewniej w połowie ud. Usta lekko muśnięte czerwoną szminką, co w połączeniu z jej bladą cerą nadawało wyuzdanego uroku. Spod długich rzęs szarością swoich oczu wyglądała za okno, zdecydowanie czekając na odjazd.
CZYTASZ
Jaeger vs Kirschtein | jearen/erejean
FanfictionDwaj impulsywni, zdeterminowani chłopcy od zawsze ze sobą rywalizowali. A zazdrość wymieszana z ich wiecznymi kłótniami zdawała się nie wpływać dobrze na ich relację. Do czasu, kiedy ich cel stał się wspólny, a między nimi pojawił się specyficzny ro...