Rozdział 7

14 3 0
                                    

Coś zmusza mnie do otworzenia oczu. Choć bardzo nie chcę, poddaję się pokusie i podnoszę zmęczone powieki. Leżę na plecach, ale kątem oka widzę, że po lewej stronie łóżka zajmowanej przez Bughuula, nikogo nie ma. Mimowolnie wpadam w panikę, nie dając dojść do słowa zdrowemu rozsądkowi. Wyciągam rękę spod kołdry i zaczynam macać pustą przestrzeń. Błądzę zagubiona dłonią jednocześnie dająć upust słonym łzom. Znowu chcę krzyczeć, bo sobie poszedł... Znowu chcę płakać, bo nie wiem czy wróci.

Moje ciało okryte jedwabną pościelą, jest nagie. Obnażone ze wszystkich tajemnic i emocji. Obnażone przed ciemnością, która zdążyła pochłonąć cały pokój, a teraz zmierza po mnie. Zegar stojący w roku, zaczyna głośno bić, dając znak, że wybiła pełna godzina. Czerwone jak krew zasłony tańczą, niczym muskane przez wiatr gałęzie drzewa. Idealnie okrągły księżyc oświetla drzwi od sypialni. A ja? A ja słyszę skrzypienie podłogi i ciche szepty, które z każdą kolejną sekundą robią się coraz głośniejsze.

Serce bijące jak młot pneumatyczny i rozum, który każe mi działać. Sprzeczne informacje występujące w jednym ciele... Wybucham rozpaczą.

Podnoszę się do pozycji siedzącej, chociaż niewidzialna siła przyciąga mnie z powrotem do łóżka. Drzwi od sypialni są otwarte na oścież, a w framudze stoi dobrze zarysowana sylwetka. Dwie sylwetki. Robią krok do przodu i wpadają w promienie księżyca. Wysoka kobieta ubrana w ciemną koszulę nocną i ktoś jeszcze. Ktoś kogo trzyma za dłoń. Wysoka postać unosi głowę i momentalnie się na mnie rzuca...

Wyskakuję z łóżka jednocześnie budząc połowę domowników moim marnym krzykiem. Bughuul od razu zrywa się ze snu i z otacza mnie swoimi ramionami. Siedząc w tej samej pozycji, jak we śnie, zaczynam głośno płakać i się trząść.

– Już dobrze. – Głaszcze mnie po głowie. – Jestem tutaj, cichutko – stara się mnie uspokoić, ale ja nie mogę opanować swoich drgawek.

Demon nie zaczyna zadawać miliona pytań, a daje mi się wyciszyć i dojść do siebie. Wtulam się w jego nagą klatkę piersiową i dyszę, jak po przebiegniętym maratonie.

– Kochanie, to był tylko zły sen. Nic się nie dzieje – szepcze, po czym całuje mnie w czoło.

To był tylko zły sen... tylko zwykły koszmar.

***

– No i mówię ci, wszystko wyglądało tak realistycznie.

– Wniosek z tego taki, że nigdy więcej nie wolno ci sięgać po alkohol – śmieje się Steph, nie biorąc mnie ani trochę na poważnie. – Myślę, że trochę dramatyzujesz. Każdy ma koszmary. Niektóre są głupie, a niektóre serio potrafią wystraszyć.

– Nie wiem o czym tak ćwierkacie, ale ja dzisiaj też miałem okropny sen. – Milo zachodzi nas od tyłu i obejmuje. – Holly mnie rzuciła, i nie mogłem sobie później znaleźć żadnej innej laski, bo ta rozpowiedziała o mnie takie ploty, że do teraz mi niedobrze.

– Kochanie, jesteś pewien, że to sen? – Dziewczyna unosi jedną brew.

Chłopak przeskakuje przez oparcie kanapy i siada obok swojej lubej.

– Obydwoje dobrze wiemy, że jesteś we mnie szaleńczo zakochana i zerwanie nie przeszłoby ci przez myśl nawet gdyby od tego zależało twoje życie. A teraz podaj mi kawałek pizzy.

– Wypchaj się. – Holly wkłada rzeczony kawałek pizzy prosto do jego buzi. – Chyba zapomniałam się zapytać, jak było na bankiecie.

– W miarę znośnie, prócz tego, że Bughuul będzie od teraz spędzał połowę dnia ze swoją szurniętą byłą. – Uśmiecham się chamsko. Gdy sobie o tym przypomnę, to nawet ta pysznie wyglądająca babeczka mi nie podchodzi.

Wyszłam za demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz